To najbardziej nieszczęśliwy budynek w Polsce. Terminal lotniska w Radomiu idzie do rozbiórki

Konrad Bagiński
Kiedyś stał w Łodzi, ale 6 lat temu rozebrano go i przetransportowano do Radomia. Ta operacja kosztowała ponoć kilkanaście milionów złotych. A dziś znowu jest rozbierany, bo musi zrobić miejsce nowemu – który dopiero jest projektowany. Na dodatek nawet rozbiórka nie idzie sprawnie i już zaliczyła spore opóźnienie.
Prawie nowy, mało używany, ale idzie do rozbiórki. Na zdjęciu: budowa terminalu na radomskim lotnisku Fot. Anna Jarecka / Agencja Gazeta
Internauci znów mają używanie w związku z lotniskiem w Radomiu. Aktualnie trwa tam rozbiórka terminala, który można określić jako "mało używany". Wiele osób zwraca uwagę na to, że rozbiórka prawie nowego budynku to marnotrawstwo.

Historia radomskiego terminala pasażerskiego jest dość skomplikowana. Pierwotnie budynek stał w porcie lotniczym Łódź-Lublinek. Do Radomia trafił jako rozwiązanie tymczasowe. Wedle ówczesnych władz Radomia, przez lotnisko w 2018 roku miał się przewijać milion pasażerów rocznie. Rzeczywistość zweryfikowała te plany. Od jesieni 2017 roku z Radomia nie wyleciał żaden rejsowy samolot.


Dotychczas lotniskiem zarządzały władze Radomia. Cały projekt pochłonął 120 mln złotych. W 2017 roku obsłużyło mizerne 11 tysięcy pasażerów. To 9 razy mniej, niż maleńki port w Szymanach, położony 10 km od Szczytna i 56 km od Olsztyna.

Nic dziwnego, że lotnisko w końcu upadło a jego całą infrastrukturę przejęło Przedsiębiorstwo Państwowe Porty Lotnicze. Terminal jest rozbierany i na razie nie wiadomo, co się z nim stanie.

Prawie nowy, ale do rozbiórki
Wiadomo, że w Radomiu nie ma dla niego miejsca – bo ma go zastąpić nowy, który… nie został jeszcze nawet zaprojektowany. Porty Lotnicze bardzo spieszą się z przebudową lotniska, wydłużają pas startowy. Wedle założeń nowy terminal ma obsługiwać nawet 3 mln pasażerów rocznie – czyli 3 razy więcej od poprzedniego, oczywiście mówimy o planach i założeniach a nie rzeczywistości.

Rozbiórka terminala i innych elementów infrastruktury radomskiego lotniska może wydawać się niegospodarnością. Ale dla PPL to jedyna opcja, bo według niedawnej ekspertyzy, aby lotnisko mogło pełnić planowaną funkcję zapasu dla Okęcia, należałoby je gruntownie przebudować, najlepiej zbudować od nowa.

Potrzeb PPL nie będzie w stanie zaspokoić ani infrastruktura budynków, ani drogi startowe czy kołowania, które wymagają przedłużenia i remontu, w przypadku dróg kołowania – właściwie wytyczenia nowych. Terminal jest za mały, by obsługiwać więcej niż 380 pasażerów jednocześnie, parking zbyt mały, drogi łączące port z miastem – zbyt wąskie. Intensywne użytkowanie przewyższa możliwości sieci gazowej, wodno-kanalizacyjnej, energetycznej.

Na dodatek firma, która obecnie demontowała terminal, robiła to za wolno. Według planu prace miały zostać zakończone do początku lipca. Tak się nie stało, firmę wyproszono więc z placu rozbiórki i wybrano nową, która ma wszystko dokończyć do końca sierpnia.

Iskierką nadziei dla Radomia jest osobiste zaangażowanie premiera Morawieckiego w przebudowę lotniska. Sam wbił pierwszą łopatę i ogłosił, że zrywa klątwę, jaką komuniści rzucili na Radom.