Nowe prawo o segregacji śmieci jeszcze nie działa, a już jest dziurawe. Tak można je ominąć
Całkiem łatwo – udowadniają przedstawiciele samorządów. To oni będą najbliżej śmieci, o wiele dalej jest do nich z ministerialnych gabinetów. Dopatrzyli się, że z obowiązku segregacji można się całkiem łatwo wypisać.
W ustawie jest bowiem furtka dla właścicieli nieruchomości niezamieszkanych – a za takie uważa się na przykład biurowce, hotele, restauracje czy sklepy. Okazuje się, że takie przedsiębiorstwa będą mogły zrezygnować z korzystania z usług komunalnych i same sobie zorganizować wywóz śmieci.
To zaś, zdaniem samorządowców, prosta droga do kultywowania śmieciowej patologii. Bo własny wywóz będzie tańszy, niż komunalny, a na dodatek pozostanie poza ścisłą kontrolą. Można się spodziewać, że śmieci będą lądowały na kolejnych dzikich wysypiskach, lasach, polach a nawet w cudzych śmietnikach.
Papier z plastikiem czy z puszkami?
Samorządowcy cytowani przez Rzeczpospolitą narzekają też na drobny, ale wiele znaczący zapis w ustawie. Chodzi o sposób sortowania śmieci – decyzję o tym mają podejmować władze lokalne.
– To bardzo złe rozwiązanie. Od początku zabiegaliśmy, by nowe przepisy zawierały delegację w tej sprawie dla ministra środowiska. Tego rodzaju kryteria powinno zawierać powszechnie obowiązujące rozporządzenie, a nie regulaminy. Dzięki temu zasady segregacji byłyby sprawiedliwe i jednolite. A tak w jednej gminie będzie można więcej wyrzucić papieru z plastikiem i nie będą to jeszcze zmieszane odpady, a w innej już nie – i tam będą groziły kary – uważa Leszek Świętalski ze Związku Gmin Wiejskich RP.
O pomyłki nawet dziś jest bardzo łatwo, bo pomimo przepisów dotyczących segregowania śmieci i szeroko zakrojonych kampanii informacyjnych, Polacy ciągle mają problemy z wrzucaniem odpowiednich rzeczy do właściwych pojemników. Nie pamiętamy o tym, że chusteczki i paragony to nie papier, a szklanka to nie szkło.
Ustawa nie nakłada żadnych obowiązków na producentów opakowań, nie rozwiązuje też problemu recyklingu śmieci.