Stłuczki, żółwie tempo i interwencje policji. Nowa funkcja Tesli sieje niezły popłoch

Katarzyna Florencka
Miało być pięknie, a wyszło... nie najlepiej. Użytkownicy Tesli ostrzegają, że nowa funkcja autonomicznych samochodów – "przywoływanie" do siebie auta na parkingu – najwyraźniej nie powinna była jeszcze wyjść z fazy testów.
Nowa funkcja Tesli Smart Summon nie jest do końca dopracowana – ostrzegają użytkownicy samochodów. Fot. Flickr.com/ Nathania Johnson / CC BY 2.0
– Elon Musk ostrzegał od lat, że coraz bardziej inteligentne maszyny zdominują ludzi i zamienią nas w swoje zwierzątka domowe. Ale jeśli najnowsza, oparta na AI, funkcja wprowadzona przez jego firmę może być jakąkolwiek wskazówką, nie mamy się czego obawiać – wyzłośliwia się serwis CNN.

Mowa o wypuszczonej dwa tygodnie temu funkcji Smart Summon. Pozwala ona właścicielom Tesli "przywołać" do siebie za pomocą aplikacji samochód z odległości maksymalnie 60 metrów. Rzecz jasna, ludzie masowo ruszyli na parkingi testować nowe możliwości swoich aut.

I właśnie wtedy okazało się, że nowa funkcja ma całkiem sporo niedociągnięć.


Problemy ze Smart Summon
Okazuje się, że funkcja napotyka na problemy z działaniem, kiedy w jednym miejscu próbuje jej używać więcej niż jedna osoba. Jej wrogiem są również tak podstępne czynniki jak progi zwalniające czy nieaktualne mapy satelitarne. Czasem samochody nadciągają niezwykle wolno. W innych przypadkach natomiast ignorują znaki stop, co budzi pewne zainteresowanie policji.

Niektórzy zasmuceni właściciele donoszą również o stłuczkach. Ciężki orzech do zgryzienia mają w związku z tym firmy ubezpieczeniowe, które muszą jakoś zakwalifikować szkody wyrządzane podczas korzystania ze Smart Summon.

Sama Tesla, wypuszczając nową funkcję, ostrzegała zresztą, że Smart Summon powinno być używane jedynie na prywatnych parkingach i podjazdach, ponieważ samochód "może nie dostrzegać wszystkich przeszkód".