Lotnisko w Radomiu miało zacząć działać jesienią 2020. Wykonawcy twierdzą, że to nierealne

Konrad Bagiński
Termin budowy i uruchomienia lotniska w Radomiu jest wzięty z sufitu - uważają 3 firmy, które chcą wziąć udział w jego budowie. Ich zdaniem na wybudowanie i oddanie do użytku budynków i infrastruktury nie wystarczy 10 miesięcy - potrzeba ok. 2 lat.
– Przełamujemy pewną klątwę, rzuconą przez komunistów na miasto Radom w słynnym 1976 roku – powiedział Morawiecki podczas symbolicznego wbijania łopaty pod przebudowę lotniska w Radomiu. Fot. Marta Dudzińska/ Agencja Gazeta
Kiedy państwowe Porty Lotnicze ogłosiły, że przebudowane lotnisko w Radomiu zacznie działać jesienią 2020 roku, nikt nie wiedział, że to raczej mrzonki. Dopiero po ogłoszeniu przetargu na zaprojektowanie i budowę terminala Portu Lotniczego Warszawa-Radom okazało się, że ten termin jest nierealny. Tak przynajmniej twierdzą trzy firmy, które złożyły do Krajowej Izby Odwoławczej wpłynęły odwołania. To doświadczeni w dużych inwestycjach wykonawcy: Budimeksu, Mirbud ze Skierniewic i Hochtief Polska. Ich zdaniem termin na wykonanie zamówienia powinien być ponad dwa razy dłuższy.


Oferty przetargowe na budowę lotniska w Radomiu (32 tys. m kw. powierzchni budynku, a w środku 30 stanowisk check-in, dziewięć stanowisk kontroli bezpieczeństwa, dziewięć gate’ów z poczekalniami i trzy karuzele bagażowe) miały być otwarte pierwotnie 21 października, ale termin został przesunięty o tydzień - pisze Gazeta Wyborcza.

Budimex na przykład zarzuca Portom Lotniczym, że w harmonogramie nie uwzględniły czasu na czynności odbiorowe. Realny termin na uzyskanie prawomocnego pozwolenia na użytkowanie to według największej firmy budowlanej 22 miesiące od podpisania umowy, a więc ponad dwa razy dłużej, niż założył PPL.

"Mirbud w drugim odwołaniu pisze, że na wykonanie zamówienia potrzeba dwóch lat, a Hotchief Polska szacuje realny termin na 24-30 miesięcy" - czytamy w dzienniku. PPL na razie analizuje odwołania firm budowlanych.

Czy to lotnisko ma sens?
Rząd i powiązani z nim menedżerowie nie bardzo wiadomo dlaczego uparli się, by Radom uszczęśliwić jeszcze większym lotniskiem. Już poprzednie okazało się potwornym niewypałem, nie chciały z niego latać żadne linie. Co jakiś czas pojawiały się tam jedynie małe prywatne maszyny.

Rząd ma jednak wielki cel – Centralny Port Komunikacyjny, czyli lotnisko w Baranowie. Regularnie podważa sens istnienia i rozbudowy Okęcia, czyli olbrzymiej zalety Warszawy. Dlatego Polskie Porty Lotnicze, czyli państwowa spółka, kupiły udziały w radomskim lotnisku i na siłę budują tu większy terminal i dłuższe pasy startowe.

Lotnisko pod Radomiem ma obsługiwać przede wszystkim loty czarterowe i niskokosztowe. Dotychczasowe lotnisko było za małe. W pierwszej fazie po rozbudowie radomskie lotnisko ma obsługiwać przynajmniej 70 połączeń dziennie i działać 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu. Koszty budowy to ok. 425 mln zł.

Iskierką nadziei dla Radomia jest osobiste zaangażowanie premiera Morawieckiego w przebudowę lotniska. Sam wbił pierwszą łopatę i ogłosił, że zrywa klątwę, jaką komuniści rzucili na Radom.

Jednak zdaniem ekspertów, rozwój radomskiego lotniska może doprowadzić do upadłości lotniska w Łodzi i Lublinie, bo zabierze stamtąd ruch. Radomska inwestycja to zagrożenie również dla Modlina - ponieważ będzie ono skupiać się głównie na tanich liniach, co może skutkować konkurencją między lotniskami.