"Koniunktura ewidentnie słabnie". Polscy pracodawcy będą zwalniać
Wyniki badań nastrojów społecznych są nieubłagane: mimo głoszonej przez rząd propagandy sukcesu, coraz więcej Polaków spodziewa się nadejścia chudych lat na rynku pracy. A ich obawy potwierdzają pracodawcy.
Z bezrobociem dotarliśmy do ściany
Jak zauważa "Dziennik Gazeta Prawna", pokrywa się to z przewidywaniami ekspertów.
– Nie postawiłbym dużych pieniędzy na zakład, że bezrobocie może jeszcze w Polsce istotnie spaść. Koniunktura ewidentnie słabnie - nie ma recesji, ale schodzimy z potężnej górki cyklicznej. Z bezrobociem dotarliśmy chyba do ściany – stwierdza cytowany przez "DGP" analityk.
We wrześniu, po raz pierwszy od początku 2017 r., przedsiębiorcy zaczęli również przewidywać zwolnienia. Jak wskazuje "DGP", widać to zwłaszcza w transporcie, handlu detalicznym czy handlu hurtowym. Równocześnie większość z firm w tych branżach jako istotną barierę w działalności wskazuje rosnące koszty zatrudnienia.
Polityka gospodarcza nie budzi zaufania
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, koszt PiS-owskiego populizmu poniosą głównie przedsiębiorcy. Ci w końcu zaczną kombinować, rozkwitnie nam szara strefa, pensje pod stołem, zwolnienia. To dające się przewidzieć konsekwencje szybkiego skoku płacy minimalnej. A im dalej w las, tym gorzej.
W kwestii tego, kto zasponsoruje nowe pomysył PiS, eksperci nie mają wątpliwości. Ciężar tej odpowiedzialności spadnie na pracodawców.
– Podwyżkę płacy minimalnej sfinansują przede wszystkim przedsiębiorcy – to głównie w nich będzie uderzać. Każda podwyżka o 100 zł minimalnej pensji brutto z kosztami po stronie pracodawcy wynosi 120 zł. Z tego 40 zł idzie do państwa w postaci podatków, a 80 zł do pracownika – tłumaczył w rozmowie z INNPoland.pl Aleksander Łaszek, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju.