"Chodziło o to, by mężczyźni odzyskali godność". Tomasz Raczek szczerze o zamknięciu Playboya

Konrad Bagiński
Z polskich kiosków zniknie Playboy, Cosmopolitan i kilka innych kolorowych magazynów. Wydawca zdecydował o ich zamknięciu. Zdaniem Tomasza Raczka, pierwszego redaktora naczelnego polskiego Playboya, jest to decyzja biznesowa, ale podyktowana zmianami społecznymi, jakie zaszły na świecie nie tylko w ciągu ostatniego półwiecza.
Po 27 latach z polskiego rynku znika Playboy, razem z nim CKM i inne magazyny. Na zdjęciu Tomasz Raczek na imprezie z okazji wydania pierwszego numeru pisma. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
– To dla mnie signum temporis, symbol zmian, które dokonują się nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. Przecież drukowany Playboy został już wcześniej zamknięty w Stanach Zjednoczonych. To konieczność wynikająca z rozwoju sytuacji na tym rynku. Oczywiście odczuwam zamknięcie Playboya jako stratę, choć może bardziej będzie mi brak nie tego Playboya, który ostatnio był wydawany, ale idei, która przyświecała Hugh Hefnerowi przy tworzeniu tego pisma w latach 50. – mówi w rozmowie z INNPoland.pl Tomasz Raczek.

To on w grudniu 1992 roku został redaktorem naczelnym polskiej edycji pisma. Opiekował się nim przez łącznie 5 lat, również jako dyrektor edycji polskiej.


Marquard Media Polska kończy z wydawaniem czasopism
"Playboy", "CKM", "Cosmopolitan", "Joy", "Harper’s Bazaar" i "Esquire" - wydawca tych magazynów, spółka Marquard Media Polska, wycofuje się z rynku prasy. Grudniowe numery będą ostatnimi, które ukażą się na polskim rynku. Wydawca skupi się na serwisach internetowych.

Szczególnie głośnym echem odbija się zamknięcie polskiej edycji Playboya. Pismo ukazuje się na naszym rynku od 1992 roku.

– Wbrew temu, co mówią zwłaszcza ci, którzy nie mają wiedzy na temat Playboya, tylko posługują się schematami, ideą pisma wcale nie było tylko pokazywanie zdjęć roznegliżowanych kobiet. Jasne, że były one jedną z największych atrakcji i stałym elementem pisma. Szczególnie odczuwało się to w USA w latach 50., gdy społeczeństwo budziło się z okowów purytańskiego konserwatyzmu. – mówi nam Raczek.
Tomasz Raczek był pierwszym naczelnym polskiego Playboya.Fot. Michał Mutor / Agencja Gazeta
– Tu nie chodziło o "pokazywanie cycków", tylko o nagość, która jest symbolem wolności. Ale przy zakładaniu pisma w 1953 roku Hefnerowi chodziło też o prawo mężczyzn do podmiotowego myślenia o sobie; o prawo do radości życia, do nieukrywania tego, że są ludźmi chcącymi się bawić, a nie tylko zapewniać pieniądze i status swojej rodzinie – dodaje.

Seks tak, frustracja nie
Pierwszy naczelny polskiego Playboya przypomina, że początki magazynu były ściśle związane z badaniami seksuologicznymi, które w tym czasie opublikował w USA prof. Kinsey. To człowiek, który zrewolucjonizował nowoczesną seksuologię. Jego raport dotyczący życia amerykańskich mężczyzn dowodził, że żyją oni w zakłamaniu, a za parawanem “normalnej rodziny” kryje się permanentna zdrada.

– Okazało się, że co innego mówią, a co innego robią. Że przykładne, rodzinne życie jakie gloryfikują teraz choćby nasi prawicowcy jest tylko przykrywką. W rezultacie są sfrustrowani. Powoduje to wiele problemów psychologicznych dla nich i ich partnerek. – mówi nam Tomasz Raczek.

Dodaje, że Playboy od samego początku miał być pismem dla wyzwolonych, radosnych mężczyzn. Zresztą podtytuł Playboya brzmiał zawsze tak samo: "entertainment for men".

– Rozrywka dla mężczyzn nie znaczy - jak interpretują to ignoranci - że “Playboy” był pismem dla onanistów. Nic z tych rzeczy, chodziło przede wszystkim o to, by mężczyźni odzyskali godność poprzez podmiotowość swojego życia. By przyjemność uczynić znowu legalnym i godnym aspiracji elementem życia – tłumaczy Raczek.

Faktycznie, pismo zawsze miało własną filozofię, spisaną zresztą w tzw. białej księdze Hefnera. Amerykański Playboy również bardzo mocno dbał o jakość materiałów. Opowiadania były zamawiane u wybitnych autorów, jak Ray Bradbury albo Woody Allen, u nas pierwsze polskie opowiadanie wyszło spod pióra Stanisława Lema. Za oprawę graficzną odpowiadał Andrzej Pągowski, pojawiały się prace Waldemara Świerzego, zza oceanu brano grafiki np. Andy'ego Warhola.

– Wprowadzając Playboya na polski rynek wydawniczy, a teraz go żegnając, myślałem i myślę o tsunami wolności, które za nim stoi. Poza tym tu nigdy nie było miejsca na tandetę. Nie zależało nam na zwiększaniu nakładu za wszelką cenę, bo ważniejsze było, by nie obniżyć poziomu. I przez pierwsze 5 lat z pewnością się tego trzymaliśmy, a amerykańscy licencjodawcy skrupulatnie tego przestrzegali – przypomina pierwszy naczelny.

Coś się kończy, coś zaczyna?
Dodaje jednak, że zniknięcie Playboya z polskiego rynku wydawniczego nie jest dla niego zaskoczeniem. Jego zdaniem to po prostu znak czasów, symboliczne zamknięcie pewnego rozdziału.
Pismem kierował też Marcin MellerFoto: Bartosz Bobkowski / Agencja Gazeta
– Mam wrażenie, że związane jest to z pewnym trendem, polegającym na tym, że prasa drukowana przestaje być potrzebna. Z pewnością tak się dzieje w segmencie pism luksusowych. Pewnie zostanie jakaś jej część i nie zniknie ona całkiem, ale zanikną saloniki prasowe, w których zalewa człowieka jazgot kolorów i tytułów, podobnych okładek i treści. Odwiedzam je najczęściej przed podróżą; kiedy biorę te pisma do rąk, to odnoszę wrażenie, że wszędzie jest to samo, że te pisma nie mają odróżniającego je charakteru – dodaje Tomasz Raczek.

Warto pamiętać, że to dziennikarz i znawca mediów niezwykle doświadczony. Pracował w każdym rodzaju mediów, od dzienników, przez miesięczniki, po radio i telewizję. Wieloma redakcjami kierował. A dziś skupia się na czymś zupełnie innym – prowadzi własny kanał na YouTube.

– Koniec Playboya jest dla mnie symboliczny: pokazuje, że doświadczamy w Polsce regresu. Że zrobiliśmy wcześniej pięć kroków do przodu, ale teraz jesteśmy już znowu dwa kroki do tyłu. Strasznie mi żal tych wszystkich przejawów wolności, które znikają z naszego życia; także w sensie narastającego braku otwartych głów. Bo głowy nam się zamykają, jakbyśmy przestraszyli się wolności, jaką dostaliśmy. Tę przestrzeń zajmuje nowy konserwatyzm, będący w rzeczywistości konserwatyzmem strachu. Widzę, że ludzie zamykają się z obawy, że nie sprostają wyzwaniom nowej, coraz bardziej wirtualnej rzeczywistości – mówi nam Tomasz Raczek.

Playboy nie nadaje się do internetu
Pytamy, czy jego zdaniem pojawi się inne medium, które wskoczy na opuszczony przez Playboya tron.

– Nic takiego się nie stanie, to po prostu gaszenie światła, wszyscy już wyszli. Zostaliśmy sami. Dziś nie ma klimatu dla Playboya i trzeba było wyciągnąć z tego konsekwencje – twierdzi.

Jego zdaniem nie da się też przenieść Playboya do internetu.

– W latach 50. Playboy był znakiem czasów i nazwijmy go symbolem drugiej połowy XX wieku. Przeminął wraz z czasem, który go stworzył. Dziś już po prostu nie ma dla niego miejsca na świecie – zaznacza.

Mimo wszystko w internecie Tomasz Raczek widzi przyszłość i miejsce dla kolejnych pomysłów, które popchną branżę mediów do przodu.

– Musimy wymyślić coś nowego, musi się pojawić jakiś kolejny Kinsey, który powie nam parę słów o tym, jacy jesteśmy naprawdę, i to nas zmobilizuje. Zawsze tak było, nie można ciągle polegać na tych, którzy już nie żyją – uśmiecha się.