InCredibles się rozwija. S. Kulczyk: w startupach nie ma taryfy ulgowej, wizja to jeszcze nie sukces

Patrycja Wszeborowska
Branża startupów może czasem przypominać konkurs piękności. Niektóre młode firmy, zamiast rozwijać swój biznes, wyspecjalizowały się w wygrywaniu kolejnych konkursów grantowych. Dlatego InCredibles, program mentoringowy, którego twórcą jest Sebastian Kulczyk, zmienił w tym roku formułę. Zamiast bezzwrotnych grantów było jeszcze więcej warsztatów z mentorami, praktykami oraz potencjalnymi klientami i inwestorami z całego świata.
Sebastian Kulczyk jest twórcą programu InCredibles. Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
Ze względu na innowacyjność oraz wykorzystanie nowoczesnych technologii, wielu start-upowców ma się za najbardziej elitarną grupę przedsiębiorców. Część z nich sądzi, że do osiągnięcia sukcesu wystarczy jedynie pionierska wizja. Okazuje się jednak, że nawet najbardziej „wywrotowy” pomysł nie wystarczy do utrzymania się na rynku, gdy młodej firmie brakuje podstawowych, a zarazem kluczowych kompetencji związanych z zarządzaniem i długofalowym budowaniem wartości.

Wizjonerskie start-upy z wygórowanymi ambicjami
Jedno jest natomiast pewne. W tej branży wszyscy mocno wierzą. Najpierw w siebie, potem w swój międzynarodowy sukces, a na koniec w spektakularne wejście do wąskiej elity "jednorożców", czyli firm, których wycena rynkowa przekracza miliard dolarów. Według najnowszego raportu o polskiej branży startupów „The Polish Tech Scene. 5 years” autorstwa Fundacji Startup Poland, co dziesiąty startup wierzy, że hoduje w swoich genach „unicorna”.


Rzeczywistość okazuje się o wiele bardziej skomplikowana, bo droga na szczyt wymaga ciężkiej pracy, wieloletnich wyrzeczeń oraz setek pozytywnych weryfikacji modelu biznesowego i technologicznego przez setki dociekliwych i bezwzględnych inwestorów. Zmorą rynku bywają lokalni wizjonerzy, którzy wybierają się na podbój świata z pomysłem, który od dawna istnieje i nierzadko był już przez zagraniczne rynki negatywnie zweryfikowany.

Gorzkie rozczarowanie, które towarzyszy tej konstatacji, bardzo często prowadzi do chaotycznej próby modyfikacji pomysłu lub rozmieniania go na mniejsze. Na efekty nie trzeba długo czekać. Zdezorientowani inwestorzy porzucają niekonsekwentnego foundera, a i on sam traci z czasem zapał do swojego dziecka – bo nie rokuje – przerzucając się na kolejny, „przełomowy” projekt. A na koniec nie pozostaje już nic innego jak powtarzanie, że kolejna porażka jest bezcenną lekcją, która zostanie przekuta na sukces w następnym przedsięwzięciu. Dodajmy, często lekcją na cudzy rachunek.

W efekcie Polska wciąż nie doczekała się własnego „unicorna”. Zaledwie 3 proc. polskich startupów w ciągu ostatniego półrocza osiągnęło przychody na poziomie co najmniej 125 tys. euro miesięcznie, a znaczna część, bo ponad 60 proc. wszystkich aspirujących do miana innowacyjnych spółek, nie działa poza obszarami kraju.

Jednocześnie pojęcie startupu jest dziś tak modne i dobrze widziane, że prawie każda nowo powstała spółka każe się tak nazywać. W efekcie mianem startupu określa się w naszym kraju nawet kilkadziesiąt tysięcy podmiotów, choć tych z prawdziwego zdarzenia jest około tysiąca, góra dwóch tysięcy, jak zauważył niegdyś w rozmowie z INNPoland.pl Kamil Matuszczyk z Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego, autor raportu „Niepoważne kariery za poważne pieniądze? Blaski i cienie kariery w startupach”.
Szybkie sprzedanie swojego pomysłu na biznes nierzadko staje się celem samym w sobie.Pexels.com / fot. fauxels
Cel: bogactwo i sława
Wraz z popularnością modelu i kultury startupowej, szalonym rozwojem nowoczesnych technologii i dynamiką ekosystemu, zmienia się podejście do filozofii biznesu. Nadrzędnym celem wielu przedsiębiorców nowej generacji nie jest już mozolne budowanie biznesu na lata, z myślą o kolejnych generacjach sukcesorów, lecz szybkie pozyskanie inwestorów i sprzedaż. A za pozyskane w ten sposób miliony wejście w kolejny projekt lub... emerytura.

Potwierdza to w rozmowie z INNPoland.pl Jarosław Sroka, członek zarządu w firmie Kulczyk Investments, koordynator programu InCredibles dla start-upów.

– Startupy są wulkanami energii i pomysłów. Problem w tym, że to wciąż za mało, żeby odnieść sukces na konkurencyjnym rynku, bo podobnie dynamicznych i rzutkich młodych przedsiębiorców są na świecie setki milionów. Często brakuje im kompetencji, długofalowego planu i żelaznej konsekwencji. Dlatego właśnie Sebastian Kulczyk oferuje im bezpośredni kontakt z mentorami, inwestorami i klientami z całego świata. Chodzi po prostu o partnerskie, koleżeńskie dzielenie się wiedzą, wymianę doświadczeń i kontaktów - wyjaśnia Jarosław Sroka.

A zderzenie z międzynarodowymi realiami jest zawsze kubłem zimnej wody. Inwestorzy nie mają sentymentów, bo liczy się przede wszystkim brutalna kalkulacja. Dobrze jest więc mówić tym samym językiem, działać w oparciu o te same standardy, rozumieć, o co tak naprawdę idzie ta gra.

I nawet wyczekiwana sprzedaż, choćby niewielkiej części udziałów, musi być poprzedzona głębokim namysłem i fachową analizą rzeczową, niezależną wyceną. Chodzi o to, by nie obudzić się w tzw. złotych kajdankach, sprzedając się za wcześnie, za tanio i niekoniecznie tym, którzy dadzą nam potem możliwości spokojnego, długofalowego rozwoju. A takich właśnie jest zaledwie garstka.

– Pozyskanie inwestora nie może być celem samym w sobie, zwieńczeniem projektu życia młodego przedsiębiorcy. To tak naprawdę dopiero początek prawdziwej, biznesowej przygody, ale na innych już zasadach, gdzie wymagana jest wszechstronna wiedza, dyscyplina zarządcza i dojrzałość menedżerska. Rośnie presja, a margines błędu gwałtownie się wtedy zawęża – podkreśla Sebastian Kulczyk, właściciel Kulczyk Investments i twórca Incredibles.

Konkurs piękności
Polski rynek startupowy wciąż dojrzewa. Jego profesjonalizacja i podnoszenie standardów potrwa jeszcze kilka lat. Urodzaj kapitału i głód międzynarodowych inwestorów, głównie funduszy VC sprawia, że póki co pieniędzy nie brakuje i raczej nieprędko to się zmieni. Eksperci zauważają, że rynek jest już jednak bardzo solidnie przeczesany, a najlepsze projekty dawno już odłowiono. Następni w kolejce muszą zaś podrosnąć albo dopiero się urodzić.
Zbudowanie sprawnie funkcjonującej firmy to droga trudna, pełna wyrzeczeń i potwornie ciężkiej pracy.Pexels.com / Startup Stock Photos
Związana z modnym rynkiem gorączka wielu przypomina Dolinę Krzemową sprzed 10 lat, zaś genetyczne ryzyko wpisane w model startupowy i statystyki mówiące, że 9 na 10 nowych biznesów upada, dodaje ekosystemowi emocjonującego kolorytu. Biznes się kręci, bo narybek, który przetrwa, ma potencjał generowania oszałamiającej wartości dla akcjonariuszy, szczególnie tych, którzy na początku zaryzykowali najwięcej.

- Właściciele startupów nie są uprzywilejowaną kategorią przedsiębiorców, którym wolno więcej, a wymaga się od nich mniej. Tym bardziej, że działają w bardzo dynamicznym otoczeniu rynkowym. Nie ma tam więc żadnej taryfy ulgowej. Wymagana jest twarda wiedza, koncentracja na celu i żelazna konsekwencja w realizowaniu strategii rozwoju - wskazuje Sebastian Kulczyk.

Pieniądze nie są najważniejsze
Dlatego właśnie program mentoringowy InCredibles działa od tego roku na nowych zasadach. Zamiast kolejnego konkursu grantowego, jego twórcy skoncentrowali się na przekazywaniu spółkom praktycznej wiedzy oraz otwieraniu drzwi do najważniejszych, międzynarodowych mentorów, inwestorów, przedsiębiorców, konferencji i warsztatów. Doradcy dzielą się ze spółkami wiedzą z zakresu zarządzania, finansów, prawa gospodarczego, budowania zespołu, marketingu i komunikacji. Organizowane są także spotkania z potencjalnymi, wymarzonymi klientami, które bywają bolesną, ale bardzo pożyteczną lekcją dla spółek.

- Jednym z najważniejszych zadań naszych mentorów jest profesjonalna ocena potrzeb spółek zaproszonych do programu. Od tego zresztą zaczynamy naszą pracę. Każdą akcelerację staramy się szyć na miarę i bardzo elastycznie, w zależności od ewoluujących potrzeb spółki, kształtujemy jej przebieg - tłumaczy Sebastian Kulczyk.

- Program InCredibles był indywidualnie profilowany dla każdego uczestnika. Każda firma otrzymała zatem to, co jest dla niej najbardziej potrzebne do rozwoju. Dla Billona kluczowe były porady dotyczące skalowania biznesu, które otrzymaliśmy od najlepszych praktyków, takich jak Zev Siegl, współzałożyciel Starbucksa - twierdzi Wojciech Kostrzewa, dyrektor generalny firmy Billon, jednego z tegorocznych laureatów akceleratora.
Start-upy często nie potrzebują pieniędzy, a praktycznej wiedzy i doświadczenia mentorów.Pexels.com / fot. Pedro Sandrini
W InCredibles wyróżniony został również start-up Salesbook, który dzięki programowi miał okazję uczestniczyć w kilku ciekawych konferencjach, w tym w jednej z największych na świecie. Slush w Helsinkach był okazją, by spotkać ludzi z całego świata, którym udało się osiągnąć biznesowy sukces i wymienić doświadczeniami z innymi uczestnikami programu.

– Była to dla nas przede wszystkich okazja do spotkań ze środowiskiem startupowym, weryfikacji naszych pomysłów, ale także nowego spojrzenia na to, w jaki sposób firmy skalują swój rozwój na rynkach globalnych – wyjaśnia INNPoland.pl Jacek Maciak, CEO & Co-founder Salesbooka.

Trzecia edycja InCredibles dobiega końca. Łącznie do programu aplikowało już łącznie 740 startupów, które skorzystały z rad ponad 80 mentorów w ramach 270 godzin dyskusji i warsztatów w Warszawie, Katowicach, Londynie, Berlinie i Helsinkach. Czwarta edycja startuje w marcu 2020 roku. Czytaj więcej