Dwa lata zakazu handlu w niedziele. Tymi argumentami utniesz kłótnie przy świątecznym stole

Patrycja Wszeborowska
Tematyka zakazu handlu wzbudza gorące polemiki wśród Polaków. A gdzie można prowadzić najżywotniejsze dyskusje na sporne tematy, jak nie przy świątecznym stole? Gdy wujek grzmi, że od czasu zakazu handlu Polacy przynajmniej zaczęli chodzić do kościoła, a babcia mamrocze, że w wiadomościach mówili, jak to zakaz handlu pomógł małym przedsiębiorcom, wy możecie wkroczyć w dyskusję z rzeczowymi argumentami, popartymi raportami i wypowiedziami ekspertów.
Gdzie można prowadzić najżywotniejsze dyskusje na temat zakazu handlu w niedzielę, jak nie przy świątecznym stole? flickr.com / Neale Adams / CC BY 2.0
Przyzwyczailiśmy się do zakazu handlu
Od czasu wprowadzenia ograniczeń w niedzielnym zakazie handlu minęły prawie dwa lata. Pierwszy raz pozamykanych w niedziele sklepów polscy klienci doświadczyli w marcu 2018 roku. Od tego czasu wydarzyło się wiele, zarówno od strony konsumentów, jak i biznesu.

Mimo że niektórych rodaków niecierpliwią spowodowane przez zamknięcie sklepów w niedziele zwiększone kolejki w dyskontach w piątkowe i sobotnie popołudnia, zaś według wrześniowych badań Instytutu Badań Pollster aż 69 proc. respondentów jest przeciw całkowitemu ograniczeniu niedzielnego handlu, chcąc nie chcąc, dostosowaliśmy się do obostrzeń.


– Ku zaskoczeniu sporej części Polaków, przyzwyczailiśmy się do robienia zakupów inaczej niż do tej pory. Nasze zwyczaje zakupowe zmieniły się - zakupy niedzielne przenieśliśmy na piątek, sobotę i poniedziałek – zauważa w rozmowie z INNPoland.pl dr Jolanta Tkaczyk, ekspertka od zachowań konsumenckich z Akademii Leona Koźmińskiego.

Jednocześnie zmianie uległy niedzielne wyjścia do sklepu, możliwe w poszczególnych punktach. Przybrały one formę drobnych zakupów po przysłowiową mąkę czy cukier lub poszukiwań brakującego składnika do obiadu. Jak dodaje specjalistka, konsumenci w takiej pilnej potrzebie najchętniej korzystają z Żabek, czyli ze sklepów typu convenience oraz sklepów przy stacjach benzynowych.

Zakaz handlu nie zadziałał, jak trzeba
Inne skutki ograniczanie zakazu handlu przyniosło w odniesieniu do biznesu. Jak zauważa dr Tkaczyk, w tej rozgrywce są wygrani i są przegrani.

– Jeśli chodzi o tempo wzrostu, najwięksi wygrani to stacje benzynowe. W przypadku obrotów całkiem nieźle trzymają się dyskonty. Paradoksalnie najwięksi gracze, czyli Biedronka i Lidl, poradzili sobie bardzo dobrze z obostrzeniami. Lidl wytworzył nawet nową świecką tradycję i hasło, które funkcjonuje w codziennym języku: „jak sobota to tylko do Lidla” – pointuje.

Aby poradzić sobie z wyzwaniem niehandlowych niedziel, niektóre sklepy, zwłaszcza handlujące artykułami spożywczymi, wydłużały funkcjonowanie placówek w soboty nawet do późnych godzin wieczornych, np. 23.00 lub otwierając swoje podwoje w poniedziałki już o 5.00 rano.

– Ograniczenie zakazu handlu najbardziej zabolało największe sklepy i hipermarkety, szczególnie te zlokalizowane w centrach handlowych oraz generalnie galerie handlowe i zlokalizowane w nich punkty związane z innymi produktami niż spożywcze, m.in. restauracje czy punkty gastronomiczne – wylicza ekspertka.

Jak wskazuje, zaskoczeniem dla ustawodawcy i osób, które lobbowały zakaz handlu mógł być fakt, że ustawa nie zadziałała tak, jak planowano. Punkty handlowe, w które zakaz handlu był wymierzony, czyli zagraniczne dyskonty, nie ucierpiały. Z kolei mniejsze, lokalne sklepy, które teoretycznie na zakazie miały zarobić, cały czas są zamykane, a proces konsolidacji polskiego handlu postępuje.

Mali przedsiębiorcy ucierpieli
W kwietniu br. pojawiło się opracowanie „Ocena wpływu ograniczenia handlu w niedzielę”, przygotowane przez Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii. Wynika z niego, że choć wyniki sprzedaży w małych sklepach (do 40 proc.) handlujących żywnością rośną, to ogólna liczba takich placówek dynamicznie spada. Jak zaznaczyli autorzy raportu, na wysoki wynik obrotów może wpływać fakt, że na rynku pozostają tylko te sklepy, które mają największą rentowność.
Liczba podmiotów handlowych w Polsce na przestrzeni lat.mpit.gov.pl

Rządowe opracowanie skupiało się jedynie na placówkach handlujących artykułami spożywczymi, tymczasem rynek ten stanowi jedynie połowę branży sprzedaży detalicznej. Jak zauważa portal konkret24.tvn24.pl, analitycy Retail Institute, zajmujący się badaniami i analizami dla branży handlu detalicznego podkreślili, że niepełny rządowy raport nie może decydować o rekomendacji utrzymania lub cofnięcia zakazu handlu w niedziele.

Co więcej, ze środowiska małego biznesu dochodzi coraz więcej zaniepokojonych sytuacją w branży głosów. Potwierdzają to czerwcowe dane GUS, w których można znaleźć informacje, że w ciągu pół roku zamknięto aż 27 tys. firm z branży handlu detalicznego. Mimo to zatrudnienie w handlu rośnie na korzyść dużych sieciówek.

– Mimo tego, że małe sklepy teoretycznie mogą być otwarte w niedziele, jeżeli za ladą stanie właściciel, to klienci nie mają już potrzeby, by je odwiedzać, ponieważ zrobili zakupy dzień wcześniej w dyskoncie – opowiada dr Tkaczyk. – Drobne i niesystematyczne zakupy w ostatni dzień tygodnia nie są czymś, na czym mały handel może dużo zarobić – wyjaśnia.

– Mnóstwo firm potrafi zakaz handlu „obejść” – dodaje. – Weźmy chociażby Żabkę. Przekształcenie sklepów w placówki pocztowe pozwoliło funkcjonować sklepom w niedzielę i odbierać klientów niezależnym punktom. Jednak trudno się dziwić - Żabki są czynne dłużej i usytuowane w wygodnych miejscach osiedlowych. Sieć ma pieniądze, by prowadzić intensywny marketing, a małe i lokalne sklepiki nie są w stanie walczyć z tak dużym graczem – zauważa.

Nowe trendy w handlu
Ustawa o ograniczeniu niedzielnego handlu wygenerowała również nowe trendy. Pierwszym wartym uwagi jest automatyzacja handlu i nowe punkty samoobsługowe, m.in. sklep sieci Carrefour na warszawskiej Białołęce czy Take&Go w Poznaniu.

– Na razie bardziej przypomina to pudełka czy maszyny vendingowe ustawione w jednym miejscu, lecz nurt już ruszył – zauważa ekspertka z Akademii Leona Koźmińskiego. – Z jednej strony może to być odpowiedź na zakazy, z drugiej sposób na problemy z brakiem pracowników – mówi.

Drugim obserwowalnym trendem, któremu zakaz handlu dał impuls do rozwoju, jest handel internetowy. Według statystyk IceFood.pl dwa miesiące po zakazie handlu w niedziele przyniosły zwiększenie sprzedaży w e-commerce o 26 proc., z czego 62 proc. sklepów miało zwiększony ruch na stronie, a 56% proc. odnotowało większą sprzedaż w Internecie.

E-commerce nie zyskał jednak w bardzo dużej skali. Według niedawnego raportu „Konsument w dobie omni-channel”, którego autorem jest firma EY, ograniczenie handlu w niedziele nie spowodowało wyraźnego wzrostu sprzedaży w internecie.

– Oczekiwania ekspertów były bardzo ambitne, gdyż spodziewano się, że handel w dużej mierze przesunie się do sieci. Tak się jednak nie stało. Większość klientów i tak woli dokonywać zakupów w tradycyjny sposób, choć faktycznie e-commerce, zwłaszcza w obszarze handlu żywności, odnotowywał wzrosty przez ostatnie dwa lata – tłumaczy dr Tkaczyk.

Nowy Rok z całkowitym zakazem handlu
Rok 2020 przyniesie zupełny zakaz handlu w niedziele. Jednak zbyt wielkich zmian nie należy się spodziewać - już teraz wielu Polaków, gubiących się w harmonogramie handlowych niedziel i godzinach otwarcia sklepów, zupełnie zrezygnowało z zakupów w ten dzień tygodnia. Możliwe jednak, że ustawa zostanie uszczelniona (za czym optuje „Solidarność” z poparciem rządu) i niedzielne zakupy zupełnie odejdą do lamusa.

W nadchodzącym roku sklepy będą otwarte jedynie w niedziele 26 stycznia, 5 kwietnia , 26 kwietnia, 28 czerwca, 30 sierpnia, 13 grudnia oraz 20 grudnia.