Słynne japońskie picie po pracy odchodzi do lamusa. Winny jest mobbing

Patrycja Wszeborowska
Mocno zakrapiane spotkania z kolegami z pracy i szefami są tradycją w japońskiej kulturze korporacyjnej. Służą budowaniu bliskich relacji poza biurem, a wypijany alkohol ma rozluźniać atmosferę. Jednak zwyczaj zaczyna odchodzić do lamusa, bowiem przełożeni obawiają się być posądzeni o mobbing.
Nomikai to tradycyjne zakrapiane spotkania po pracy z kolegami z biura. Jednak tradycja powoli umiera. flickr.com / fot. Goulven Guinel / CC BY-ND 2.0
Przymuszani do picia
Nomikai to w Japonii spotkania towarzyskie z kolegami z pracy oraz przełożonymi. Zwykle pojawia się na nich dużo alkoholu, który ma wprowadzać luźniejszy nastrój i ułatwiać nawiązywanie bliższych relacji. Pracownicy chadzają na te spotkania od dekad i rzadko zdarza się, by ktoś odmówił w nich uczestnictwa.

Jednak tradycja w niektórych firmach coraz bardziej odchodzi do lamusa. Jak zauważa stacja BBC, ma ona również swoje ciemne strony. Japońscy pracownicy coraz śmielej mówią bowiem o poczuciu presji, by w takich spotkaniach uczestniczyć, zaś szefowie nie chcą być posądzeni o mobbing.


Zmuszanie kogoś, by dołączył do alkoholowego spotkania, mimo że wcale nie ma na to ochoty, podchodzi pod tzw. pawahara, co w Japonii oznacza nękanie przez przełożonego. Pracownicy, którzy odmawiają uczestnictwa w nomikai mogą być izolowani od innych współpracowników, a nawet publicznie wyśmiewani czy fizycznie napastowani.

Trudno wszystkim dogodzić
Japońscy pracownicy wspominają w rozmowie ze stacją, że propozycji szefa, by po pracy wspólnie się napić, zazwyczaj trudno było odmówić. Zdarzało się, że na zakrapiane imprezy ze współpracownikami chodziło się nawet cztery razy w tygodniu, ponieważ obwiali się powiedzieć „nie”.

Jednocześnie części nowo zatrudnionym pracownikom brakuje zaproszeń na nomikai i domagają się tego u swoich szefów. Wspólne picie i jedzenie są w Japonii uznawane za bardzo ważne w budowaniu więzi międzyludzkich. Gdy zaczyna tego brakować, młodzi pracujący czują się wykluczeni i nie mają możliwości bliższego zapoznania z szefem.

Nomikai jest jednocześnie swoistym przedłużeniem pracy. Pracownik, zamiast pójść do domu lub poświęcić wolny czas sobie, spędza go na budowaniu relacji ze współpracownikami. Zaś problem przepracowania w Japonii robi się naprawdę poważny. Wystarczy wspomnieć o karōshi, co oznacza nagłą śmierć wynikającą z przepracowania.

Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, w tym kraju to istotny problem, a kilkadziesiąt godzin nadgodzin w miesiącu nikogo nie dziwi. Głośny był przypadek zmarłej w 2013 r. dziennikarki, która w jednym miesiącu wypracowała 159 nadgodzin. To tak, jakby jej miesiąc liczył prawie 50 dni.