Tak działa "stres pourlopowy" na początku stycznia. Na szczęście można sobie z nim poradzić

Katarzyna Florencka
Okres świąteczno-noworoczny to ten magiczny czas życia na zwolnionych obrotach, kiedy z definicji nie da się zbyt wiele spraw załatwić, z czego wielu z nas skwapliwie korzysta biorąc wiele dni wolnego pod rząd. Ale ten dobry czas nieubłaganie dobiega końca i trzeba na powrót zacząć mierzyć się z prozą życia. Na szczęście bolesny powrót do pracy można choć trochę załagodzić.
Powrót do pracy po dłuższej przerwie, np. okresie świąteczno-noworocznym czy urlopie, może być bolesny. Fot. Pixabay
Niektórzy z nas wrócili do pracy już dzisiaj, inni mają jeszcze perspektywę wolnego do 6 stycznia – ale w ciągu najbliższych kilku dni cała pracująca Polska będzie musiała na nowo rozkręcić się po okresie laby. Dla wielu powrót ten będzie tym boleśniejszy, że dzięki magii kalendarza na przełomie roku niewielkim wysiłkiem można było zdobyć aż siedemnaście następujących po sobie dni wolnego.

Stres pourlopowy
Niezależnie od tego, jak wypoczęliśmy podczas samego urlopu, ponowne pojawienie się w pracy po dłuższym odpoczynku to dla naszego organizmu ciężka sprawa. Jak tłumaczy w rozmowie z INNPoland.pl dr Kaja Prystupa-Rządca, ekspertka w zakresie zarządzania z Akademii Leona Koźmińskiego, badania potwierdzają, że powrót do pracy po dłuższym czasie wywołuje u nas bardzo duży wzrost stresu.


– Co więcej, pokazują one też, że już tydzień po przerwie nie pamiętamy – ani mentalnie, ani fizycznie – że w ogóle byliśmy na jakimkolwiek wypoczynku. Związane jest to zarówno z samym stresem wynikającym z powrotu do pracy, jak i z szybkim nawarstwianiem się nowych obowiązków – opowiada.

Wszystko to ma nawet własną nazwę – "stres pourlopowy" – i jest jak najnormalniejszą rzeczą na świecie. Często mówi się o nim w okolicach sierpnia i września, kiedy końca dobiega sezon urlopowy – jednak syndrom ten jak najbardziej można powiązać również z tym, co czujemy na samym początku stycznia.

Wciąż jest ciemno, świat wygląda ponuro, z ulic poznikały świąteczne dekoracje, a my właśnie co zdążyliśmy przyzwyczaić się do tego, że życie to ciąg gwarnych spotkań z rodziną i znajomymi. A teraz trzeba zacisnąć zęby i wrócić do codziennego kieratu.

Ustawmy sobie priorytety
Dobra wiadomość jest taka, że po powrocie ze świąt większość z nas jedzie na tym samym wózku: firmy i instytucje trochę zwolniły obroty na okres bożonarodzeniowy, więc niewielkie jest prawdopodobieństwo, że trafimy w sam środek pożaru.

Mimo to, warto jest podejść do wszystkiego w sposób systematyczny i zastanowić się, co chcielibyśmy osiągnąć pierwszego dnia pracy. Uwaga jednak! Warto postawić sobie realistyczny cel, nawet jeśli byłby niezbyt ambitny – chodzi w końcu o to, żeby na pewno go wykonać i nie kończyć dnia z poczuciem zawodu.

– Zanim w ogóle wrócimy do pracy i pierwszego dnia odpalimy skrzynkę mailową, warto zastanowić się nad swoimi priorytetami – tłumaczy dr Kaja Prystupa-Rządca. – Choć mamy wrażenie, że wszystko dookoła się wali i pali, warto zastosować bardziej systematyczne podejście do planowania naszej pracy, wtedy osiągniemy lepsze wyniki.

Ona sama, jak zdradza, często korzysta z tzw. metody odwróconego harmonogramu: – Chodzi o to, że kiedy wracamy do pracy, wchodzimy na nowo w ten cały młyn, nie dbamy w ogóle o przerwy. A one są nam potrzebne: to dzięki nim zwalniamy tempo i stajemy się bardziej refleksyjni, co jest w pracy bardzo potrzebne – opowiada.

Grunt to plan dnia
Po dłuższej urlopowej przerwie warto zatem do swojego zakładowego biurka zasiąść z planem. Niekoniecznie jednak planem pracy, a odwrotnie: planem przerw i tego, co w trakcie przerw będziemy robić. – Można wręcz mieć zaplanowany w ciągu dnia szereg przyjemności, pomiędzy którymi będziemy mieć przerywniki w postaci pracy – śmieje się dr Prystupa-Rządca.

– Od każdego indywidualnie zależy już, jak dokładnie taki plan miałby wyglądać. Przykładowo jednak, możemy robić co godzinę 10-minutową przerwę. I właśnie podczas tej przerwy możemy coś dobrego przeczytać, porozmawiać z kimś lubianym, pójść na dobrą kawę. Żeby praca jednak nie kojarzyła się tylko ze strasznym młynem, ale było w niej kilka momentów wytchnienia – wylicza ekspertka.

Podobną radę – aby z początkiem roku nie przedobrzać – dr Prystupa-Rządca ma zresztą dla szefów.

– Na pewno warto spotkać się z zespołem, nie zaniedbywać aspektu społecznego, nawet jeśli na co dzień pracujemy zdalnie. Na samym początku roku warto jednak zrobić wspólne spotkanie, omówić jakie mamy plany, a nawet to, co u kogo słychać - te miękkie elementy też są ważne, budują pomiędzy nami zaufanie – podkreśla.