Oto elektryczny mikrosamochód z Nysy. Ma wiele wspólnego z rajdowymi bolidami

Jakub Tomaszewski
iXAR to projekt polskiego samochodu elektrycznego firmy Dytko Proto Cars, która od lat buduje auta prototypowe, z tym że nieco inne. Odwiedzając witrynę firmy zobaczymy prężące muskuły bolidy o błyszczącej karoserii i specyfikacji rajdowej. Jak tłumaczy w rozmowie z INNPoland.pl Paweł Dytko, doświadczenie zdobyte w budowie rajdówek można z powodzeniem wykorzystać do zrobienia auta elektrycznego.
Elektryczne auto z Polski to iXAR - powstaje w Nyskiej firmie Dytko Proto Cars materiały promocyjne
Ten mikrosamochód napędzany voltami miałby kosztować w granicach 42 tysięcy złotych, o ile uda się pozyskać do projektu baterię w dobrej cenie.

– Źródło zasilania elektryka stanowi największy problem. Żeby jego cena była konkurencyjna, chcemy wsadzić niewielki akumulator. Dzięki temu, skróceniu uległby tez czas ładowania – tłumaczy Paweł Dytko, prezes firmy.

Jeśli spokrewnione z rajdówkami auto z Nysy ma zostać homologowane jako mikrosamochód, musi je napędzać silnik o mocy do 15kW. Przepisową masę 450 kg owe 20,39 KM rozpędzą do około 65 km/h, co na miejski samochód wydaje się być prędkością o wystarczającym marginesie ponad przepisową 50-tkę.
elektryczny samochód z Polski - iXARmateriały prasowe



Kto i jak daleko nim pojedzie?
Na małej baterii zasięg mikrosamochodu nie będzie powalający. – W przypadku aut miejskich nie mamy ambicji większych, niż 40 km. Jak wskazują badania, średnia światowa mówi o 30-kilku kilometrach pokonywanych dziennie w ramach ruchu miejskiego i właśnie w tym limicie mamy zamiar operować – wyjaśnia Dytko.

– Startowaliśmy w konkursie Electromobility Poland z 2018 roku, ale nie w pierwszym etapie (na szkic projektu), tylko w kolejnym, na wykonanie jeżdżącego prototypu. Nie przeszliśmy do następnego etapu. Zresztą chyba nikt nie przeszedł, ten temat jakoś tak się rozpłynął w przestworzach. Dlatego sami go ciągniemy, szukając przy tej okazji inwestorów – opowiada nasz rozmówca.

Auto w unijnej homologacji L7e może być prowadzone przez osoby od 16 roku życia, które posiadają prawo jazdy kategorii B1. – W polskich realiach tylko takie samochodziki mają szanse rynkowe. Co prawda nie można nimi jeździć po autostradach i drogach ekspresowych, ale ile kilometrów takich arterii komunikacyjnych u nas jest? – zastanawia się Dytko.

Budowa
– Wbrew pozorom budowa naszych bolidów do rajdów i budowa iXAR'a są do siebie mocno zbliżone. W obu przypadkach wykorzystuje się proste elementy nadwozia i karoserii robione z laminatów czy plastiku. Obydwa typy pojazdów są też oparte na przestrzennych konstrukcjach ramowych. Tak naprawdę mają wiele wspólnych elementów – wyjaśnia Dytko.


– Nasze microcary to nie są skomplikowane samochody. Jeśli takie autko miałoby odnieść jakiś sukces rynkowy, to musi być przede wszystkim tanie. My nie odkrywamy tutaj ameryki. Auta elektryczne są już od jakiegoś czasu wokół nas. Konkurencja istnieje także w Polsce, ale my będziemy mieć nad nią istotną przewagę: cenę – zdradza.

Z początkiem roku 2020 firma jest w okolicy 60 proc. zaawansowania projektu, jeśli chodzi o doprowadzenie prototypu do wersji homologacyjnej. Mowa m.in. o konkretnych, ściśle określonych wymiarach auta i jego masie. Pokazywany już kilka razy publicznie „przedprototyp” jest nieco za duży, by wpisać się w klasę aut o homologacji microcar.

– Na doprowadzenie prototypu do auta homologowalnego dajemy sobie cały 2020 rok. Prawo teraz ułatwia życie takim, jak my, bo można - na tzw. zielonych tablicach - dokonywać jazd testowych bez konieczności rejestracji auta. Prototypowe firmy też mogą z tej formuły skorzystać – wyjaśnia.

Coraz bliżej
Jednak jeszcze wcześniej, bo już za trzy miesiące, firma Dytko Proto Cars zamierza pokazać na targach w Poznaniu auto w takim kształcie, jaki ma nadzieję niedługo wprowadzić do seryjnej produkcji. Na taką imprezę nie trzeba spełniać wyśrubowanych norm homologacyjnych i skrajnie odchudzić auta.
Polski samochód elektryczny zaprojektowany i zbudowany w Nysiemateriały promocyjne


Konkurencja w segmencie microcarów dostępnych w Polsce startuje od 29 tys. złotych. To znacznie mniej, niż miałby kosztować polski iXAR. Jest tylko jeden szczegół – ich pojazdy napędza (podobno wymyślony przez samego Belzebuba) silnik wysokoprężny, emitujący tlenki azotu i inne piekielne gazy. iXAR natomiast jest bezemisyjny, a do tego nasz – polski.

– Nie chcemy wymyślać koła na nowo, dlatego będziemy korzystać z gotowych i dobrych rozwiązań w zakresie silników elektrycznych i przekładni. Największym wkładem w projekt ze strony Proto Cars jest lekka konstrukcja auta, lekkie i sprawne zawieszenie, czyli nasze doświadczenia zdobywane latami w sportach motorowych – tłumaczy prezes.

Inwazja
Homologacja to jeden z kluczowych etapów przy wprowadzaniu samochodu do seryjnej produkcji. Zapytany o kolejny, czyli wjazd iXAR-a do salonów, Paweł Dytko nie chciał podawać żadnych konkretów kierując się zasadą, by nie dzielić skóry na niedźwiedziu. Najpierw homologacja, później sieć sprzedaży.

Napędzane przednią osią małe auta z Nysy faktycznie będą niedrogie. Jednak jeśli wziąć pod lupę proporcje ceny elektryka do jego zasięgu, iXAR wypada dosyć blado. A przecież to właśnie ten parametr wydaje się być kluczowym czynnikiem opóźniającym inwazję elektryków na terytoria opanowane przez samochody spalinowe. Zaraz obok samej ceny.

W poniższym zestawieniu widać, ile kosztuje jeden kilometr zasięgu (nie mylić z kosztem przejechanego kilometra) wybranych aut elektrycznych dostępnych na rynku.