Wiemy, kto tak naprawdę zapłaci podatek od cukru. Na pewno nie wyjdzie to na zdrowie

Izabela Wojtaś
Wszystko wskazuje na to, że zostaną wprowadzone zmiany w ustawie o opłatach za napoje słodzone, tzw. małpki i reklamy suplementów diety. Choć producenci zapłacą mniej, to i tak konsumenci będą poszkodowani.
Za podatek od cukru i tak najwięcej zapłacą mniej zamożni konsumenci. Źródło: Pixabay.com
Jak informowaliśmy kilka dni temu, w wyniku niedawnych konsultacji resortu zdrowia z przedstawicielami poszczególnych branż, które miały zostać obłożone nowym podatkiem, należy się spodziewać zmian w planowanych regulacjach. Wpływy do budżetu państwa zmniejszą się w związku z tym o około 40 proc., tj. 1 mld zł.

Podatek od cukru nie poprawi zdrowia obywateli
Ministerstwo Zdrowia wprowadzenie podatku tłumaczy stanem zdrowia Polaków. Z danych wynika bowiem, że nadwaga dotyka ponad 58 proc. mężczyzn i ponad 41 proc. kobiet, a na otyłość cierpi odpowiednio 11,2 proc. i 11,3 proc.


– Podatek od cukru będzie korzystny dla gospodarki pod warunkiem, że wpływy z tego podatku przeznaczone zostaną na system ochrony zdrowia – wskazuje Marek Lachowicz, główny analityk Instytutu Jagiellońskiego w rozmowie z MarketNews24.

Choć motywacja dobra, to jak słusznie zwracają uwagę eksperci, w innych krajach podobne rozwiązania podatkowe nie przyczyniły się do walki z otyłością. Dane OECD nie dostarczają dowodów na to, że podatek od cukru długofalowo przyczynia się do poprawy zdrowia obywateli.

Najwięcej zapłacą najmniej zamożni
– Producentom będzie łatwo przerzucić koszty tego podatku na konsumentów – komentuje ekspert Instytutu Jagiellońskiego.

Wszystko z racji regresywnego charakteru podatku. Najbardziej odczują go mniej zamożni, bo to w ich budżetach domowych żywność ma większy udział w wydatkach. To z kolei spowoduje, że szukając sposobów na oszczędności, będą po prostu sięgali po tańsze produkty gorszej jakości.

– W ustawie wprowadzającej podatek powinien koniecznie znaleźć się zapis, że wpływy do budżetu przekazane zostaną na system ochrony zdrowia, bo istnieje ryzyko, że będą z niego finansowane także inne wydatki – dodaje.