Ten wyciek sporo kosztował szefa Amazona. Trop prowadzi do następcy saudyjskiego tronu
W sieci grasuje wielu mniej lub bardziej sprawnych w zacieraniu śladów cyberprzestępców. Ale gdy ktoś porwie się na kradzież informacji z telefonu najbogatszego człowieka świata, musi liczyć się z tym, że ofiara nie będzie żałować środków na dotarcie do źródła. "The Guardian" ujawnił wyniki śledztwa, które łączą zhakowany telefon z następcą saudyjskiego tronu.
Wyciek danych Jeffa Bezosa
Jeff Bezos nie jest jednak pierwszą lepszą ofiarą cyberataku. Wykorzystując swoje zasoby, jakie zapewnił Amazon, postanowił dotrzeć do źródła. Zastanawiające też było, jak podrzędny amerykański tabloid "National Enquirer" zdobył te informacje, którymi - wg Bezosa - próbował go szantażować.
I tu wracamy do rewelacji "Guardiana". Gazeta pisze, że zaczęło się od szyfrowanej wiadomości WhatsApp, jaką szef Amazona otrzymał z numeru należącego do saudyjskiego księcia, Mohammeda bin Salmana. Zdaniem śledczych jest "wysoce prawdopodobne", że materiał wideo dołączony do wiadomości był zainfekowany złośliwym oprogramowaniem.
Powtórzmy, śledczy formułują swoje ustalenia dość delikatnie. Źródłem była wiadomość z numeru należącego do saudyjskiego księcia, nie padło wprost stwierdzenie, że to on wysłał wiadomość, a jedynie "że mógł mieć z tym jakiś związek".
Choć wyniki śledztwa nie są kategoryczne, są poważne. Opiniowało je ONZ, uznając za na tyle prawdopodobne, by rozważyć skierowanie do władz Arabii Saudyjskiej oficjalnego wniosku o wyjaśnienia.
Ambasada Saudyjska - "to absurd"
Gdzieś w tle całej historii, choć bardziej jako domysł niż powiązanie, jest morderstwo dziennikarza "The Washington Post" (gazeta należy do Bezosa). Saudowie twierdzą, że władze nie miały z tym nic wspólnego, za zamkniętymi drzwiami skazali kilka osób i sprawę zamknęli, międzynarodowi śledczy natomiast nie do końca dowierzają. To właśnie siła rażenia "The Washington Post" miałaby być motywacją do gromadzenia haków na Bezosa, które miałyby zapewnić ciepły wizerunek kraju na szeroko rozumianym Zachodzie i przyciągnięcie zagranicznych inwestycji.
Amerykańska ambasada Arabii Saudyjskiej zaprzeczyła rewelacjom "Guardiana".