Czy elektryczny dostawczak może być opłacalny? Testy pokazują, że tak

Marcin Długosz
Są droższe, mają mniejsze zasięgi, wymagają ładowania - samochody elektryczne, jak każda nowinka, stają się łatwym celem dla malkontentów. Piotr Łakomy, Dyrektor marki Volkswagen Samochody Dostawcze w Polsce przekonuje jednak, że zwrot z inwestycji w elektryczne dostawczaki przychodzi szybciej, niż mogłoby się wydawać. I nie ma on tylko i wyłącznie zielonego charakteru.
Czy elektryczne samochody dostawcze mogą być opłacalne? Fot. materiały prasowe / Volkswagen
Wielu z nas wydaje się, że samochody elektryczne powstały w odpowiedzi na obecny kryzys klimatyczny. Volkswagen testował te rozwiązania już na początku lat 70. Czy można znaleźć jakieś podobieństwa pomiędzy technologią sprzed 50 lat, a rozwiązaniami stosowanymi obecnie?

Z pewnością podobieństwem jest sama idea – zaoferowanie klientom samochodu dostawczego napędzanego silnikiem elektrycznym, a nie jednostką spalinową, a przez to pojazdu ekologicznego i oszczędnego w eksploatacji.

Pierwszy dostawczy, elektryczny Volkswagen T2 pojawił się na rynku w roku 1972, był jak na owe czasy innowacją, ale rozwiązania techniczne w nim zastosowane nie mogą się w żaden sposób równać ze współczesnymi. VW T2 elektro miał 23 KM i rozpędzał się do 70 km/h. Jego zasięg obliczano na ok. 70 km, a kwasowo-ołowiowe akumulatory były bardzo ciężkie – ważyły ponad 850 kg.

Współczesna technika, a przede wszystkim zastosowanie akumulatorów litowo-jonowych sprawia, że duży dostawczy Volkswagen e-Crafter ma moc szczytową aż 136 KM i przy w pełni naładowanym akumulatorze pokonać może 115 km. Ważną kwestią jest również czas ładowania: akumulator e-Craftera do poziomu ok. 80% naładujemy w 45 min. Ponadto współczesne elektryczne samochody dostawcze oferują większą ładowność, nowoczesne rozwiązania dotyczące łączności, czy większy komfort jazdy.
Piotr Łakomy, Dyrektor marki Volkswagen Samochody Dostawcze w Polsce: "Elektromobilność jest opłacalna".Fot. materiały prasowe
Jakie dostawcze elektryki ma w swojej ofercie Volkswagen? Czy w najbliższych latach to portfolio będzie się rozszerzać?

Flagowym elektrycznym modelem marki Volkswagen Samochody Dostawcze jest e-Crafter. Kolejną propozycją Volkswagen Samochody Dostawcze jest bezemisyjny, w pełni elektryczny Volkswagen Caddy i Volkswagen Transporter.

Przyszłość natomiast należy do kolejnych dwóch samochodów, które na razie są rozwijane w fazie koncepcyjnej, ale koncern wiąże z nimi duże nadzieje. Są to w pełni elektryczne, inspirowane kultowym Volkswagenem T1 Bulli, modele ID. Buzz i ID. Buzz Cargo. Pomimo swych historycznych inspiracji, są to pojazdy przyszłości, wyposażone w szeroką gamę nowoczesnych technologii i rozwiązań.

Niedawno przeprowadziliście test, w którym firma kurierska korzystała z tradycyjnego Craftera i jego elektrycznego odpowiednika - Volkswagena e-Crafter. Jakie były wyniki tego testu?

Test ten odbył się pod koniec 2018 roku. W jego ramach elektryczny e-Crafter i jego konwencjonalny odpowiednik dostarczyły w Warszawie ponad 46 ton towarów do klientów sieci Ikea oraz do sklepu H&M. Każdy z samochodów posiadał na pokładzie system telematyczny, który dokładnie odczytywał wszystkie parametry.

Porównano wiele czynników: koszt zakupu, wartość rezydualną (czyli ile samochód traci na wartości), odpisy amortyzacyjne, koszty ubezpieczenia, koszty paliwa/energii oraz koszty serwisowe. W przypadku samochodu elektrycznego brano jeszcze pod uwagę subsydia czyli wszystkie dopłaty i ulgi obowiązujące na tamten czas. Obliczając wszelkie koszty związane z posiadaniem i eksploatacją pojazdu w określonym czasie użytkowania, otrzymano szerszą perspektywę, a przede wszystkim realną prognozę tego, ile pieniędzy wyda właściciel pojazdu przez cały cykl „życia” samochodu.

Najważniejszym wnioskiem płynącym z badania jest to, że po podliczeniu wszystkich kosztów jednorazowych i powtarzalnych oraz biorąc pod uwagę możliwość dopłat do zakupu samochodu elektrycznego i amortyzację, całkowity koszt eksploatacji pojazdu spalinowego i elektrycznego wyrówna się po 6 latach. Po tym okresie, każdy kolejny dzień użytkowania elektryka jest tańszy od wersji spalinowej.

Czy zakup elektrycznego dostawczaka dzisiaj może być opłacalny? Jak można uzasadnić jego wyższą, w porównaniu ze spalinowymi odpowiednikami, cenę?

Rzeczywiście – nowy elektryczny odpowiednik spalinowego pojazdu jest droższy. I na tym w zasadzie przewaga auta z tradycyjnym napędem się kończy, ponieważ wiadomo, że zakup pojazdu to nie tylko jego cena początkowa, ale także codzienne użytkowanie oraz wizyty w serwisie.

Ujęto to szerzej w badaniu o którym mowa powyżej, ale trzeba pamiętać, że pojazdy elektryczne cieszą się wieloma przywilejami, na które nie mogą liczyć pojazdy spalinowe. Do najważniejszych z nich należy możliwość darmowego parkowania w objętych płatnymi strefami centrach miast, czy możliwość poruszania się po buspasach, a tym samym omijania korków. W perspektywie mamy również dopłaty do zakupu elektrycznych samochodów dostawczych z Funduszu Niskoemisyjnego Transportu.

Biorąc takie czynniki pod uwagę okazuje się, że początkowa wyższa cena tego typu pojazdu po odliczeniu kosztów czasu, który oszczędzamy mijając korki, czy po odliczeniu kosztów codziennego parkowania w centrum, znacznie się obniża.
Fot. materiały prasowe / Volkswagen
Samochody elektryczne mają znacznie mniejsze zasięgi. Czy konieczność częstego ładowania nie będzie dezorganizować działalności firmy?

Aktualnie dostawcze samochody elektryczne są w stanie pokonać około 110-200 km na jednym ładowaniu. Silniki konwencjonalne oczywiście oferują znacznie większe zasięgi na pełnym baku, jednak dla biznesu miejskiego nie stanowi to żadnego ograniczenia, bo w ruchu miejskim dzienne przebiegi nie przekraczają najczęściej 100 km. Przy takich przebiegach jedno ładowanie akumulatora (np. w nocy, gdy auto nie pracuje) w zupełności wystarcza.

Przeznaczeniem samochodów takich jak Volkswagen e-Crafter są tzw. dostawy ostatniej mili – przewozy kurierskie, dostawy końcowe do mniejszych sklepów, zakładów usługowych, czy rzemieślniczych. Tutaj przebiegi dzienne wynoszą zazwyczaj ok. 70 km dziennie, a przypomnijmy, że w pełni naładowana bateria e-Craftera pozwala na pokonanie ok. 115 km. Zatem przy odpowiedniej organizacji dnia pracy takiego pojazdu, absolutnie nie ma zagrożenia, że jego ładowanie będzie dezorganizować działalność firmy.

W jakich firmach sprawdzą się elektryczne samochody dostawcze? Jakie są najczęstsze obawy właścicieli tych firm w związku z posiadaniem elektryków i jakich argumentów używacie, aby jednak zmienili zdanie?

Dostawcze samochody elektryczne doskonale sprawdzają się w tzw. dostawach ostatniej mili – do sklepów, czy zakładów położonych w ścisłych centrach miast, w pracy kurierów, czy fachowców jeżdżących od klienta do klienta. Nie muszą one pokonywać dużych odległości w mieście – jak wyliczono, średnio pokonują dziennie ok. 70 km – zatem jedno ładowanie ich akumulatorów podczas nocnego postoju w zupełności wystarcza na cały dzień pracy. Obawy związane z częstym ładowaniem są więc tu bezzasadne.

Inne wątpliwości dotyczą dostępności punktów ładowania. Pomijając fakt, że dostawczy samochód elektryczny można ładować we własnym garażu, warto zauważyć, że rośnie liczba publicznych stacji, na których można doładować akumulator takiego auta. Punkty doładowania spotykamy przed sklepami dużych sieci handlowych, a także na stacjach paliw. Co ważne, jeszcze w tym roku, na wielu z nich można naładować akumulator za darmo.

Zresztą sieć stacji ładowania dynamicznie się w naszym kraju powiększa. Wg. danych Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych PSPA, w Polsce mamy już 972 takie stacje, i powstają kolejne. Kolejna obawa wiąże się ze zbyt długim czasem ładowania auta – i tu mamy konkretną odpowiedź: w przypadku e-Craftera, ładowanie akumulatora na stacji szybkiego ładowania do poziomu 80% trwa ok. 45 minut. To dość czasu by zrobić sobie przerwę na obiad, czy na kawę.
Fot. materiały prasowe / Volkswagen
Polska nadal zmaga się z niewystarczającą liczbą stacji ładowania dla elektryków. Czy ta sytuacja ma szansę zmienić się w najbliższych latach? Czy producenci aut mogą coś w tej kwestii zrobić?

W listopadzie 2019 r. w Warszawie odbyło się Global e-Mobility Forum. Podczas spotkań eksperci podkreślali, że tym co wpłynie pozytywnie na rozwój rynku elektromobilności jest swobodny dostęp do infrastruktury. Istnieje konieczność sukcesywnego rozwijania sieci ogólnodostępnych ładowarek i ich ustandaryzowania w taki sposób, aby mogli z nich korzystać właściciele aut z różnymi systemami ładowania.

Według wskazań z końca listopada 2019 r. w Polsce można skorzystać z blisko tysiąca stacji ładowania, w tym z 70% stacji z prądem przemiennym (AC) i 30% szybkich złączy z prądem stałym (DC). A to dopiero początek. Ustawa o elektromobilności i paliwach alternatywnych nakłada na gminy obowiązek stworzenia nowoczesnej infrastruktury w tym zakresie do końca roku 2020. W gminach do 100 000 mieszkańców w przyszłym roku powinno być dostępnych minimum 60 punktów ładowania, a w tych powyżej 1 mln mieszkańców - nawet tysiąc.

Dodatkowo jako część grupy, marka Volkswagen Samochody Dostawcze aktywnie pracuje nad budową infrastruktury, która zapewni łatwe i szybkie ładowanie samochodów elektrycznych. W 2020 roku w obrębie stacji dealerskich całej grupy będzie 350 ogólnodostępnych punktów ładowania samochodów elektrycznych.

Dodatkowo w ramach współpracy z firmą IONITY przy autostradach A1, A2 i A4 pojawi się 12 nowych stacji ładowania, które umożliwią szybkie ładowanie akumulatorów na dłuższej trasie. Perspektywy są zatem bardzo obiecujące.

Jak dużo czasu musi upłynąć, aby wprowadzenie elektryków na polskie drogi mogło realnie pomóc ograniczyć emisję spalin? Czy w najbliższych latach uda się zmienić nasz motoryzacyjny krajobraz?

Zalety aut elektrycznych to nie jest odległa przyszłość. Oprócz benefitów, które niosą ze sobą niższe koszty eksploatacji, czy zaoszczędzony czas, samochody elektryczne dają ogromne korzyści środowisku naturalnemu.

Pamiętajmy o projektach stref czystego transportu, które powoli powstają lub są planowane. W takich strefach ruch samochodów spalinowych będzie ograniczany częściowo lub całkowicie. Wówczas dostawczy samochód elektryczny będzie jedynym rozwiązaniem. Patrząc na tempo rozwoju spraw związanych z elektromobilnością, takie strefy w dużych polskich miastach mogą pojawić się lada dzień, co przyspieszy tempo wymiany floty na elektryczną.

Samochody elektryczne to również ograniczenie zanieczyszczenia środowisk miejskich spalinami oraz hałasem. Ma to bezpośredni wpływ na poprawę warunków życia mieszkańców, ale również podwyższa komfort pracy kierowców i pozytywnie wpływa na ich efektywność.

Elektromobilność z punktu widzenia obywatela miasta to działanie we wspólnym interesie całej społeczności. Ludzie chcą jeździć pojazdami elektrycznymi przede wszystkim dlatego, że są świadomi ich pozytywnego wpływu na środowisko. A skoro w codziennym przemieszczaniu się, w przewozie towarów, samochody elektryczne odnoszą takie sukcesy, to możemy być pewni, że „elektrorewolucja” w branży samochodów dostawczych zaczyna się już teraz.

Artykuł powstał we współpracy z marką Volkswagen Samochody Dostawcze.