Kobieta skorzystała z usług taksówkarza na Dworcu Centralnym. Za stosunkowo niedługi kurs policzył jej 360 złotych i nie chciał wypuścić jej z samochodu, póki nie zapłaciła. Policja jest bezradna.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Pasażerka wysiadająca na Dworcu Centralnym w Warszawie musiała zrobić niedługi kurs, ale akurat nie mogła znaleźć taksówki, a na kierowcę na aplikację nie mogła tyle czekać. Już była spóźniona do pracy. Zaczepił ją nagle mężczyzna podający się za taksówkarza i zagwarantował przejazd "zgodnie z taryfą". Zapłaciła 360 złotych.
Inne przewozy przez tego mężczyznę lub jemu podobnych kończyły się rękoczynami.
Szajka "taksówkarzy" w Warszawie
Zdarzenie opisała TVN24. Poszkodowana kobieta, Klaudia, została zmuszona do zapłaty, bo inaczej mężczyzna nie wypuściłby jej z samochodu. Drzwi były rozsuwane i nie mogła sama wysiąść, a taryfa kierowcy niewidoczna dla pasażera.
Sprawę zgłosiła policji. Mężczyzna i jemu podobni są znani funkcjonariuszom, ale formalnie robią wszystko zgodnie z prawem, ponieważ jako "przewóz osób" firma, dla której pracuje, ustala własne taryfy. Inni płacili 400-1000 złotych.
– Wiem, że to moja wina, ale byłam spóźniona i chciałam najszybciej jak to możliwe dotrzeć na miejsce. W dodatku miał na dachu napis "Taxi". Oczywiście sprawę zgłosiłam na policji na dworcu. Tam powiedzieli mi, że wiedzą o tym mężczyźnie i jemu podobnych. To cała szajka. Niestety nie mogą nic z tym zrobić, bo sprytnie omijają prawo. Nie są taksówkami, a "przewozem osób" i mogą wystawiać rachunki za przejazdy na kosmiczne kwoty – mówiła pasażerka cytowana przez TVN24.
Do nas odezwała się jej koleżanka. Otrzymaliśmy zdjęcie paragonu, jaki kierowca wystawił Klaudii.
Podobne wpisy można znaleźć w sieci. 1000 złotych za krótki przejazd. 300 zł i kolejne groźby o niewypuszczeniu pasażerki, póki ta nie zapłaci. Do tego groźby i wyzwiska, jeśli pasażer próbuje zawołać o pomoc.
"Wysokość rachunku oburzyła podróżników, a po krótkiej wymianie zdań kierowca zablokował zamki i ruszył z powrotem do Śródmieścia. Płaczące dzieci i obawa o własne bezpieczeństwo sprawiły, że rodzina obiecała zapłatę w euro. Kierowca zawrócił i odstawił ich z powrotem pod terminal. Podczas tego incydentu ciągle rozmawiał z kimś przez walkie-talkie" – pisał Konrad Bagiński.
Kierowcy działają od przynajmniej sześciu lat. Telewizja opisała podobną sprawę we wrześniu, gdzie kierowca zażądał od pasażera 400 złotych za cztery kilometry trasy. Doszło do rękoczynów, a na miejscu interweniowała policja.
Jakie są rzeczywiste stawki za taksówkę w Warszawie? Od lipca obowiązuje maksimum 5 złotychza przejazd jednego kilometra w dni powszednie w godzinach 6-22 (taryfa 1). W niedzielę, święta, 24 i 31 grudnia oraz w sobotę poprzedzającą Wielkanoc od godziny 19 maksimum rośnie do 7,5 zł (taryfa 2).
Opłata początkowa wszystkich taryf wynosi 10 złotych, a za godzinę postoju we wszystkich taryfach 50 złotych.