Czegoś takiego jeszcze nie grali. Biedronka wprowadziła promocję na koszyk Dudy

Katarzyna Florencka
Przed kilkoma dniami media przypomniały zakupy, na które do jednej z Biedronek wybrał się w 2015 r. ówczesny kandydat na prezydenta Andrzej Duda – na tym przykładzie pokazano, jak skoczyły ceny za rządów PiS. Sama Biedronka takiej okazji do dodatkowej reklamy nie mogła jednak zmarnować i wprowadza promocję na... koszyk Dudy.
Biedronka postanowiła wprowadzić promocję obejmującą produkty kupione w 2015 r. przez Andrzeja Dudę. Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta
Przypomnijmy, że kilka dni temu dziennikarze "Gazety Wyborczej" porównali aktualne ceny z cenami z początku 2015 r. – a wszystko na przykładzie tzw. koszyka Dudy, czyli zakupów spożywczych, które ówczesny kandydat na prezydenta zrobił w Polsce i na Słowacji. Duda chciał wtedy udowodnić, że ceny po wprowadzeniu w Polsce euro wzrosną o kilkadziesiąt procent. Wzrosły zauważalnie i bez wprowadzania euro.

W swoim eksperymencie gazeta udowodniła z kolei, że za te same produkty, które Andrzej Duda przed pięcioma laty kupił w jednej z Biedronek za 37,02 zł, teraz musieli zapłacić aż 47,16 zł.


Promocja w Biedronce
O drożyźnie na przykładzie prezydenckiego koszyka zrobiło się rzecz jasna głośno – a takiej okazji nie mogli przepuścić marketingowcy Biedronki. W ich najnowszej gazetce pojawiła się bardzo specjalna promocja: od dzisiaj do soboty dziewięć produktów z "koszyka Dudy" można kupić w zestawie za 29,99 zł.
Promocja na koszyk Dudy obowiązuje do końca tygodnia.Fot. biedronka.pl

"To złożone procesy"
O wzroście cen z "koszyka Dudy" zrobiło się tak głośno, że do kwestii odniósł się nawet sam prezydent. W rozmowie z TVP Info Andrzej Duda tłumaczył, że droższe produkty w sklepie to "efekt złożonych procesów ekonomicznych".

Dwa lata temu podobny eksperyment co niedawno „Gazeta Wyborcza” wykonała młodzieżówka PO. Stowarzyszenie Młodych Demokratów zrobiło takie same zakupy, jakie w 2015 roku w czasie kampanii wyborczej zrobił kandydujący na urząd prezydenta Andrzej Duda. Okazało się, że ceny rosną i bez wspólnej waluty - działacze na zakupy wydali wtedy zawrotne 62 złote.