Problemy skarbowe ajentów Żabki. „Pracują kilkanaście godzin dziennie, kończą z ogromnymi długami”

Patrycja Wszeborowska
Tysiące ajentów placówki handlowej Żabka mimo ciężkiej, trwającej kilkanaście godzin dziennie pracy, kończą współpracę z siecią z gigantycznymi długami wobec franczyzodawcy lub fiskusa, jak twierdzi poseł Maciej Konieczny z Lewicy. Parlamentarzysta zapowiedział, że zwróci się do resortów sprawiedliwości i finansów o wyjaśnienie tej sprawy.
Jak twierdzi poseł Lewicy, setki ajentów Żabki kończy z długami. Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta
Skomplikowana współpraca i ludzkie tragedie
Według posła Koniecznego „niejasna” współpraca z siecią Żabka, oparta na „niezwykle skomplikowanej umowie” nierzadko owocuje „setkami i tysiącami ludzkich tragedii”. – To są setki, tysiące osób, które pomimo ciężkiej pracy, po kilkanaście godzin dziennie, kończą współpracę z siecią z ogromnymi długami, czy to wobec firmy (sieci Żabka), czy też urzędów skarbowych – zaznaczył, cytowany przez PAP.

Według Koniecznego trzeba policzyć, jak wiele jest postępowań i spraw sądowych wobec ajentów sieci Żabka i jak wysokie są ich niespłacone zobowiązania podatkowe. – Przyznam, że apele z prośbą o pomoc i wyjaśnienia do instytucji państwowych zostały bez odpowiedzi – zauważył parlamentarzysta.


Biuro prasowe sieci Żabka, zapytane przez PAP o zarzuty pod swoim adresem, odpowiedziało, że trudno się odnieść do „wątków zasygnalizowanych w tak ogólny sposób i nie potwierdzonych żadnymi faktami”. Zaznaczono, że franczyza polega na współpracy dwóch przedsiębiorców, z których każdy działa we własnym imieniu i na własny rachunek, a co za tym idzie każdy z nich ponosi w ramach swej działalności ryzyko gospodarcze.

Część ajentów działa na czarno
– Zatrudniamy ludzi na czarno. Oszukujemy ZUS i skarbówkę. Inaczej tego biznesu prowadzić się nie da – opowiadała półtora roku temu pani Edyta, ajentka Żabki z Torunia, w rozmowie z „Dziennikiem Łódzkim”. Jak opowiadała, w jej sklepie franczyzowym nielegalnie pracują głównie kobiety, które oficjalnie legitymują się niskimi dochodami. Zamiast umowy wolą świadczenia 500 plus, zasiłki z opieki społecznej czy alimenty z Funduszu Alimentacyjnego.

Jak opowiadała ajentka, sieć doskonale zdaje sobie sprawę z zatrudniania na czarno, bo wie, że bez tego franczyzobiorcy musieliby pozamykać biznesy. – Sama sieć nie kontroluje uczciwie tego, jak ajenci zatrudniają personel. Przymyka też na to oczy Inspekcja Pracy. My, ajenci, oszukujemy dalej, aby przeżyć – dodawała.