Inflacja jest najwyższa od prawie dekady. Prezes NBP twierdzi, że to przejściowe

Jakub Tomaszewski
Zdaniem prezesa Narodowego Banku Polski, nabierająca tempa inflacja jest przejściowa i w przyszłym roku wróci w pobliże 2,5 proc. Tym samym podwyżki stóp proc. są nieuzasadnione i nie powinniśmy się ich spodziewać.
Prezes NBP uważa, że nie ma potrzeby podnosić stóp procentowych. Jego zdaniem Inflacja wróci do poziomu celu NBP w najbliższych miesiącach Jacek Marczewski / Agencja Gazeta
– Oczywiście wyższe ceny części produktów nie cieszą konsumentów, ale po pierwsze szybszy wzrost cen tych dóbr dzisiaj nie znaczy, że będą one drożeć także w przyszłości, a po drugie dochody gospodarstw domowych rosną wyraźnie szybciej niż ceny, przez co Polaków i tak stać na coraz więcej – napisał w artykule dla Rzeczpospolitej Adam Glapiński.

– Wraz z wygaśnięciem wpływu podażowych czynników na dynamikę cen oraz oczekiwanym obniżeniem tempa wzrostu gospodarczego inflacja wyhamuje. Wszystkie prognozy wskazują, bowiem, że w przyszłym roku nastąpi obniżenie inflacji w pobliże 2,5 proc., a więc środka celu inflacyjnego NBP – uważa prezes NBP.


To przejściowe
Glapiński wskazał jednocześnie, że zaledwie w zeszłym roku wzrost koszyka cen wybranych produktów według miary GUS obniżył się w styczniu zeszłego roku do 0,7 proc. Analogiczna sytuacja odchylenia od celu inflacyjnego, zdaniem prezesa NBP, ma miejsce dzisiaj. – Ostatnie wybicia inflacji są spowodowane czynnikami spoza krajowej polityki pieniężnej i są typowymi szokami podażowymi – pisze Glapiński.

Zdaniem szefa banku narodowego podniesienie ceny za dostęp do pieniądza osłabiłoby dynamikę popytu, która i tak już spada. To byłoby sprzeczne z dążeniem do wspierania zrównoważonego wzrostu gospodarczego i niosłoby ryzyko obniżenia inflacji poniżej celu NPB w latach kolejnych.

Rekord
Faktyczne wzrosty cen na początku tego roku przerosły dosyć śmiałe prognozy ekonomistów z końca roku 2019. Liczona według metodologii GUS inflacja wyniosła w styczniu 2020 4.4 proc. w ujęciu rok do roku. To najwyższy poziom od blisko dekady.

Tak wysoki wzrost cen dóbr i usług niejako zjada podwyżki płac. Te zwiększane administracyjnie i faktycznie wygenerowane przez mechanizmy wolnorynkowe. Do paradoksu zmniejszenia realnej siły nabywczej rosnących pensji dochodzi ograbianie z oszczędności. Przy tempie wzrostu cen na poziomie ponad 4 proc., trudno znaleźć lokatę bankową, która pozwoliłaby chociaż dogonić inflację, nie mówiąc o nawet delikatnym jej wyprzedzeniu.