Ekonomiści podliczyli koszty tarczy antykryzysowej. Trzeba będzie dodrukować pieniądze

Katarzyna Florencka
Z wyliczeń ekonomistów wynika, że na zrealizowanie założeń swojej tarczy antykryzysowej rząd będzie musiał pożyczyć od 100 do 130 mld zł. Co najmniej 60 mld zł będzie musiał dostarczyć NBP, dodrukowując pieniądze.
Aby sfinansować tarczę antykryzysową, rząd będzie musiał musiał pożyczyć od 100 do 130 mld zł - oceniają ekonomiści. Fot. Narodowy Bank Polski/http://skroc.pl/db6d6/flickr.com CC_BY/http://skroc.pl/71d1b
Po nadejściu koronawirusa słynny zrównoważony budżet nawet dla największych optymistów jest już wspomnieniem, trzeba za to szukać pieniędzy na pomoc dla gospodarki. Ekonomiści ING Banku Śląskiego wyliczają, że przy realizacji założeń tarczy antykryzysowej nie obejdzie się bez dużego wsparcia ze strony Narodowego Banku Polskiego.

Gdzie znaleźć pieniądze na tarczę antykryzysową?

Choć sytuacja wielu polskich przedsiębiorców jest tragiczna, przedstawiciele rządu już potwierdzili, że nie zamierzają oszczędzać na takich rzeczach jak 500 plus. Powstaje więc pytanie: skąd weźmie się 212 mld zł, na które wyceniana jest tarcza antykryzysowa?


Ekonomiści ING Banku Śląskiego oceniają, że potrzeby pożyczkowe netto budżetu państwa (uwzględniając wydatek na tarczę antykryzysową i mniejsze dochody) wzrosną łącznie w tym roku z 15 mld zł do 100-130 mld zł.

Jak szacuje w rozmowie z serwisem Business Insider główny ekonomista ING Banku Śląskiego Rafał Benecki, choć obniżka rezerwy obowiązkowej uwolniła 40 mld zł, to i tak NBP będzie musiał wyłożyć dodatkowe 60-90 mld zł.

– Zwykle przy spowolnieniu gospodarczym kredyty hamują znacznie szybciej niż depozyty, co oznacza, że potencjał banków do skupu długu rządowego się zwiększa. Tym razem jednak załamanie aktywności gospodarczej będzie bardzo duże, a spadek płac drastyczny, więc bez pomocy NBP Ministerstwo Finansów miałoby duże problemy aby sfinansować potrzeby pożyczkowe – tłumaczy ekonomista ING.

Jak daje, potrzebne pieniądze bank centralny po prostu drukuje, nie nazywając tego wprost drukowaniem. – Nastąpi przejściowa kreacja pieniądza, zwiększenie bilansu – NBP nie chce tego tak nazywać, bo budżet za kilka lat odda te pieniądze, jak zapadną obligacje. Przy takim szoku gospodarczym, to nie będzie miało zresztą wpływu inflacyjnego. Doświadczenie z innych krajów wskazuje, że inflacja nie wzrosła, chociaż kraje, które robiły ilościowe luzowanie miały zwykle większe problemy strukturalne ze wzrostem gospodarczym – tłumaczy.

Co jest w pakiecie dla przedsiębiorców?

Tarcza antykryzysowa będzie kosztowała polską gospodarkę prawie 212 mld zł, czyli 10 proc. PKB naszego kraju. Podzielono ją na pięć głównych filarów.

Pierwszy filar skupia się na bezpieczeństwie pracowników, tzn. ich ochronie przed utratą pracy. Rząd oferuje firmom, że pokryje 40 proc. wynagrodzenia pracowników do wynagrodzenia średniego w gospodarce krajowej. Drugie 40 proc. ma pokrywać pracodawca. Dla osób na działalności gospodarczej będzie możliwość wypłaty środków do 80 proc. wynagrodzenia.

Drugi filar to pomysł na to, jak pomóc przedsiębiorcom. Rząd proponuje m.in. gwarancje kredytowe, mikropożyczki (do maks. 5 tys. zł), a dla firm transportowych – leasing operacyjny.

Trzeci filar to swoisty pakiet dla służby zdrowia. Z budżetu państwa ma ona otrzymać 7,5 mld zł. Pieniądze mają zostać spożytkowane na zakup niezbędnego sprzętu, środki ochrony zdrowia i modernizację szpitali.

Czwarty filar ma za zadnie wzmocnić system finansowy – tu rząd proponuje pakiet kapitałowy i czynnościowy. Wszystko po to, by pomimo zawirowań, jakie może wywołać lawinowe udzielanie wakacji kredytowych, nasze pieniądze w bankach były bezpieczne.

Piąty filar dotyczy inwestycji publicznych – 30 mld zł ma w ramach pakietu pomocowego popłynąć m.in. na drogi i energetykę.

Szef NBP o wzroście gospodarczym

Tymczasem, jak pisaliśmy w INNPoland.pl, szef NBP Adam Glapiński wierzy, że z powodu koronawirusa wzrost gospodarczy w Polsce nie powinien spaść poniżej 1,6-1,7 proc. I choć nie jest to szacowany niegdyś przez Komisję Europejską poziom 3 proc., wokół którego nasz kraj miał oscylować w tym roku, wielu ekspertów twierdzi, że prognozy prezesa Banku Centralnego są zdecydowanie zbyt optymistyczne.