Rynek pracy nie będzie już taki sam. Oto na co trzeba się przygotować

Izabela Wojtaś
Pandemia zmieni oblicze rynku pracy. Na pewno część firm upadnie, ale będzie to w większości związane z tym, że one nie myślą o tym, co mogłyby zrobić, żeby się dostosować do rynku. A co z home office? Na pewno nie będzie tak, że z dnia na dzień zlikwidujemy biura, ale jest spora szansa, że pracodawcy zaczną bardziej elastycznie podchodzić do tego, by pracownicy działali z domu kilka dni w tygodniu.
Pandemia zmieni oblicze rynku pracy. Na pewno część firm upadnie, ale będzie to w większości związane z tym, że on nie myślą o tym, co mogłyby zrobić, żeby się dostosować do rynku. Fot. Wikimedia

Praca zdalna okiem pracowników i pracodawców

Jak wynika z badania firmy Antal, aż 2,5 mln osób pracuje w firmach, które mogłyby działać w dużej mierze zdalnie. Co więcej, jak pokazuje badanie serwisu Pracuj.pl, aż 82 proc. z nas postrzega pracę zdalną pozytywnie, a 79 proc. chętnie ubiegałoby się o pracę zdalną.

Dlaczego mimo takich wyników do czasu pandemii większość z nas pracowała w biurach? Zdanie pracowników na temat pracy zdalnej rzadko podzielali szefowie. Czy słusznie?

– Wiem, że są wśród pracodawców obawy o efektywność, bo słyszałam je podczas wielu rozmów z przedsiębiorcami, ale wszystkie dostępne opracowania temu przeczą. Co więcej, badania Uniwersytety Stanforda pokazują, że pracując z domu, zyskujemy jeden dzień w tygodniu w stosunku do zadań, które byśmy zrobili w biurze – wyjaśnia dr Kaja Prystupa-Rządca.


Zupełnie inne zdanie w tym temacie ma jednak Marcin Kokoszka, seryjny przedsiębiorca, który wspiera przedsiębiorców w rozwijaniu ich firm, inwestor, właściciel kilkunastu spółek. – To, czego obawia się wielu pracodawców, że nie wszyscy w domach będą pracowali rzetelnie, to po części jest prawda, nie tylko dlatego, że ludzie mają złą wolę, ale po prostu czasami nie mają warunków w domu, żeby pracować tak efektywnie jak w biurze – uważa.

Zaznacza jednak, że zawirowania związane z wirusem mogą być dla wielu pracowników szansą. Według niego, jeżeli ktoś teraz podejdzie do tematu pracy zdalnej bardzo poważnie, jeżeli się zaangażuje dużo bardziej niż pozostali, to zyska w oczach pracodawcy.

To lekcja, którą trzeba po prostu odrobić

Pandemia to test dla nas wszystkich. Możemy sprawdzić, czy faktycznie dobrze się czujemy, pracując zdalnie. Niestety, jak słusznie zauważa dr Kaja Prystupa-Rządca, jest to test, w którym od razu zmuszono nas do działania w ekstremalnych warunkach. Obecny home office to od razu wejście na poziom master. Dlaczego?

– Po pierwsze, pracujemy bez uprzedniego wykształcenia odpowiednich procesów. Po drugie, oprócz pracy doszły nam nagle zupełnie inne obowiązki, takie, które normalnych warunkach pracy zdalnej nie miałyby miejsca. Mamy dzieci w domu, a jakość przesyłu internetowego nie jest najlepsza. Obecny home office to jest od razu wejście na poziom master – wyjaśnia ekspertka.

– Myślę, że zmienią się przede wszystkim ograniczenia pracodawców, szefów, którzy mieli poczucie, że w przypadku pracy zdalnej stracą kontrolę nad swoimi pracownikami. Teraz zobaczą, że tak też można działać, bo sytuacja tego od nich wymaga, a z czasem dadzą sobie prawo do tego, żeby tak było – dodaje Marcin Kokoszka.

Z dnia na dzień zlikwidujemy biura?

– Jak skończy się lockdown, to wszyscy uciekniemy do biur, a później, jak już zaspokoimy nasze potrzeby społeczne, na nowo podejdziemy do tematu pracy zdalnej i pewnej elastyczności – mówi dr Kaja Prystua-Rządca.

– Pracuję w formie zdalnej od ponad 11 lat, ale sama mam wysoką potrzebę kontaktu społecznego, więc dla mnie bardzo dużo ulgą będzie to, że będą mogła pojechać na uczelnię i spotkać się ze studentami – dodaje.

Według ekspertki, nie będzie tak, że z dnia na dzień zlikwidujemy biura, ale na pewno pracodawcy zaczną bardziej elastycznie podchodzić do tego, by pracownicy działali z domu kilka dni w tygodniu. A Marcin Kokoszka upatruje w obecnej sytuacji szansę dla ludzi z mniejszych miast, według niego obecne zmiany to dobra droga do lokalnego geoarbitrażu.

– Teraz jest tak, że szansę na wysokie zarobki mają z reguły pracownicy z większych miast. W przypadku pracy zdalnej nie będzie miało znaczenia to, czy ktoś mieszka w Warszawie czy 300 km dalej, w mniejszej miejscowości, lecz to, czy wykonuje swoja pracę równie dobrze. Takie osoby będą mogły po prostu dostać dobrą pracę – wyjaśnia.
Fot. Pexels

Jeśli nie wdrożymy odpowiednich procesów, to polegniemy

Szanse trzeba jednak umieć wykorzystać. Wszystko będzie zależało od tego, jakie doświadczenia z home office w trakcie pandemii będą miały poszczególne firmy. Musimy pamiętać, że wszyscy z dnia na dzień musieliśmy się zamknąć w domach i zacząć z nich pracować, ale nie oznacza to, że wszyscy pomyśleliśmy o optymalizacji takiej pracy.

– Firmy, które zadbały o to, by wprowadzić odpowiednie rozwiązań do pracy zdalnej i które myślą w strategiczny sposób o home office, na pewno będą bardziej skłonne do tego, żeby pozwalać na tego temu rozwiązania już po pandemii – wyjaśnia dr Kaja Prystupa-Rządca.

Zdaniem Marcina Kokoszki moment taki jak teraz, kiedy jest trudno i rzeczywiście ta kontrola pracy jest na niższym poziomie, bo po prostu wszyscy się tego uczymy, są szansą dla osób, które są naprawdę rzetelne, które naprawdę chcą pracować.

– Jeżeli ktoś podejdzie do tematu pracy zdalnej bardzo poważnie, jeżeli się zaangażuje dużo bardziej niż pozostali, to zyska w oczach pracodawcy – wyjaśnia ekspert.

– Jeżeli pracownicy sprawią, że szefowie poczują się komfortowo w tej niekomfortowej sytuacji - to znaczy dobrze zorganizują swoją pracę, zaczną w odpowiedni sposób raportować jej efekty, zaproponują bezpieczne narzędzia do takiego działania, to mogą na tym zyskać. Co? Właśnie możliwość pracy zdalnej w normalnych warunkach – mówi.

Pandemia to zmierzch rynku pracownika?

Na to pytanie nie ma jednej dobrej odpowiedzi. Na pewno nastąpią tąpnięcia na rynku pracy. Na przestrzeni ostatniego miesiąca nie raz pisaliśmy o planowanych falach zwolnień lub realnych zwolnieniach.

Rynkowi giganci szykują już listy osób do odstrzału, a w przemyśle ruszyły zwolnienia grupowe. Wszystkich pracowników zwolniła firma eventowa Art4Media. Wielu pracownikom za współpracę podziękowała też ITAKA czy Wakacje.pl. Zwolnienia grupowe zapowiedzieli też Kross i Romet. Podobny los czeka załogę producenta rajstop i skarpet Syntex czy meblarskiego giganta BRW.

Agora ogłosiła, że przez pół roku chce płacić pracownikom 80 proc. pensji, a w McDonald's nie obędzie się bez redukcji wymiaru etatów i postojowego. Nawet budżetówka nie jest bezpieczna. Rząd przygotowuje się do cięć etatów i obniżek pensji w korpusie służby cywilnej. Trwają prace nad rozwiązaniem, które pozwoli podejmować takie decyzje za pomocą odpowiedniego rozporządzenia.

– Na rynku pracy będzie niestety trudniej. Bardzo nieliczne branże pozostaną w takim modelu, jaki był dotychczas, tzn. rynku pracownika. Globalnie to się zmieni. Nie chcę mówić, że to będzie rynek pracodawcy, ale na pewno będzie w tym trochę więcej równowagi w porównaniu do tego, jak to wyglądało przez ostatnie 3 do 5 lat – prognozuje Marcin Kokoszka.

Z taką opinią nie zgadza się jednak dr Kaja Prystupa-Rządca. Mówi, że w Polsce jest bardzo duży sceptycyzm co do tego, jakie skutki przyniesie pandemia. Dużo mówi się o tym, że czeka nas wielki kryzys i rychły koniec rynku pracownika.

– Mam wielu współpracowników za granicą i tam podchodzi się do tego tematu zupełnie inaczej. Powiem tak: trudno powiedzieć, co tak naprawdę się wydarzy, bo pierwszy raz, dysponując taką technologią i rozwiązaniami, znajdujemy się w takiej sytuacji. Wszelkie prognozy są skrajne i wykluczające – zauważa ekspertka.

– Nie w każdej branży jesteśmy teraz w stanie pracować, ale jest bardzo dużo przykładów firm, które robią bardzo szybką reorientację. Co więcej, są takie branże, w których zapotrzebowanie na produkty czy usługi dramatycznie rośnie – dodaje.

To jest czas zamian

Według dr Kai Prystupy- Rządcy to jest czas na bardzo intensywny reskilling, czyli zmiany naszych kompetencji i bardzo szybką potrzebę rozwoju. Na pewno część firm upadnie, ale będzie to w większości związane z tym, że one nie myślą o tym, co mogłyby zrobić, żeby się dostosować do rynku.

– Agencji Bee, która trzy tygodnie temu była jeszcze firmą eventową, przekształciła się w firmę zajmującą się organizacją czasu dla dzieci. Szkoły jogi, które pracowały stacjonarnie, przechodzą na zajęcia online i nadal zarabiają, bo ludzie chcą, a nawet muszą się poruszać – wskazuje ekspertka.

Musimy zdać sobie jak najszybciej sprawę z tego, że umiejętność szybkiego działania i eksperymentowania na rynku to po prostu kompetencja przyszłości, nie mówiąc już o pracy zdalnej. Już w styczniu w raportach HR-owych mówiło się o tym, że praca zdalna będzie jedną z pięciu kluczowych kompetencji na rynku pracy, a obecna sytuacji tylko przyśpieszy zapotrzebowanie na nią.