Ubezpieczenie od skutków epidemii. Ekspert tłumaczy, czy to możliwe

Katarzyna Florencka
Siły, z jaką pandemia koronawirusa zaburzyła nasze życie, niewielu się spodziewało. Już teraz ceną, jaką płacimy za ograniczenia mające spowolnić rozprzestrzenianie się wirusa, są głębokie problemy finansowe wielu przedsiębiorstw i liczne zwolnienia. Koronawirus na pewno odciśnie swoje piętno na sposobie prowadzenia biznesu; niektórzy przedsiębiorcy już teraz zaczynają się zastanawiać, czy w przyszłości możliwe będzie ubezpieczenie swojego biznesu od choćby części skutków ogromnej, zaburzającej gospodarkę epidemii. O tym, czy na coś takiego można liczyć i jak by mogło wyglądać, rozmawiam z ekspertem od rynku ubezpieczeń, dr. hab. Jackiem Lisowskim z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu.
Póki trwa epidemia, nie ma co liczyć na ofertę "prawdziwych" ubezpieczeń od jej skutków. Niewykluczone jednak, że w przyszłości takie ubezpieczenia się pojawią. Fot. Grażyna Marks / Agencja Gazeta
Czy ubezpieczenia oferowane w tym momencie w Polsce obejmują również taką sytuację jak epidemia?

To zależy od rodzaju produktu, czyli od tego, o jakich ubezpieczeniach mówimy. Jeśli chodzi o ubezpieczenia na życie i pozostałe osobowe, to zarówno te indywidualne, jak i grupowe (dla pracowników), one generalnie pokrywają szkody spowodowane koronawirusem – choć oczywiście trzeba zaznaczyć, że wszystko zależy od tego, jak ujęte są zapisy w ogólnych warunkach ubezpieczenia.

Natomiast duża część ubezpieczeń to są ubezpieczenia majątkowe, obejmujące zarówno rzeczy (np. nieruchomości czy maszyny), jak i szkody majątkowe związane z interesem (np. odpowiedzialność cywilną, utracony zysk czy niewypłacalność kontrahenta).


Można powiedzieć, że generalnie nie obejmują one skutków epidemii czy pandemii – choć zwłaszcza w przypadku tej drugiej grupy zależy to od tego, co wynegocjował przedsiębiorca.

W tej grupie mogą zdarzyć się ubezpieczenia obejmujące skutki tego ryzyka, np. ubezpieczenia na wypadek odwołania imprezy. Należy pamiętać, że generalną zasadą jest dokładne zapoznanie się przed zawarciem umowy ubezpieczenia z ogólnymi warunkami ubezpieczenia, w szczególności z przedmiotem, definicjami pokrywanych zdarzeń, zakresem, obowiązującymi wyłączeniami i obowiązkami ciążącymi na ubezpieczającym/ubezpieczonym.

To sprawia jednak wrażenie, jakby dotyczyło przede wszystkim dużych firm.

Duże, a przede wszystkim globalne przedsiębiorstwa, z profesjonalnymi działami zarządzania ryzykiem i prawnymi, korzystające z usług brokerskich mają po prostu o wiele większe możliwości zarówno w zakresie przeciwdziałania skutkom tego ryzyka, jak i budżety na składkę, w celu transferu skutków ryzyka na zakłady ubezpieczeń.

Jedynym rozwiązaniem ubezpieczeniowym, które można byłoby próbować rozszerzyć na to co się dzieje, jest ubezpieczenie utraty zysku. Jest to rozwiązanie, w którym zakład ubezpieczeń pokrywa utracony zysk i pokrywa koszty stałe po zaistnieniu innego zdarzenia losowego, np. pożaru.

Potrzebujemy czasu na odbudowę, nie mamy obrotów, nie mamy z czego płacić naszym pracownikom, czy też nie mamy środków na pokrycie kosztów kredytu, leasingu itp. Ale bazą do tego jest ubezpieczenie mienia od ognia i innych zdarzeń lub od wszystkich ryzyk (AR).

Czyli pierwszym warunkiem jest zawarcie ubezpieczenia naszych budynków, maszyn, środków obrotowych w odpowiedni sposób (konieczne ubezpieczenie mienia w wartości odtworzeniowej), a dopiero na tej podstawie, najczęściej ten sam zakład ubezpieczeń, może nam zaoferować ubezpieczenie utraty zysku.

Jednak w tym ubezpieczeniu, w czystej formie i bez szczególnych rozszerzeń dostępnych tylko dla dużych przedsiębiorców i za odpowiednią, dodatkową składkę, nie ma odpowiedzialności za skutki epidemii/pandemii.
Z powodu koronawirusa z dnia na dzień zostały zamknięte m.in. lokale gastronomiczne.Fot. Cezary Aszkielowicz / Agencja Gazeta
A czy ocenia pan, że w przyszłości możliwe byłoby wprowadzenie przez ubezpieczycieli takiego produktu?

Powiem za jednym z moich mentorów w zakresie wiedzy ubezpieczeniowej: "wszystko można ubezpieczyć, jest tylko kwestia ceny". I wydaje się, że właśnie stworzenie wiarygodnych modeli do szacowania ryzyka dla zakładów ubezpieczeń to jest problem w tej sytuacji.

Aby móc oferować produkt ubezpieczeniowy powinniśmy posiadać odpowiednią wiedzę do skalkulowania prawdopodobieństwa i rozmiarów/skutków danego zjawiska w odniesieniu do oferowanej ochrony ubezpieczeniowej. Akcja związana z COVID-19 jeszcze się nie skończyła i nie możemy mówić o szacowaniu skutków lub oceny podejścia przez poszczególne rządy, czy reakcji poszczególnych gospodarek.

Kiedy w takim razie możemy liczyć na pierwsze ubezpieczenia "od koronawirusa" dla biznesu?

Myślę, że pierwsze, testowe oferty mogą się pojawić pod koniec przyszłego roku, ale to zależy od okresu i przebiegu trwania obecnej epidemii. Będą one jednak bardzo ograniczone. Epidemia to w tym momencie tak naprawdę siła wyższa.

Ubezpieczyciele działają w oparciu o prawo wielkich liczb, co w praktyce oznacza, że masowe szkody wynikające z siły wyższej powinny być wykluczane z ubezpieczenia, tak aby cała reszta była w przystępnej dla obu stron cenie.

Jednak dzisiaj, dopóki epidemia trwa, wprowadzenie takiego ubezpieczenia raczej nie wchodzi w grę. Tu można także ewentualnie wskazać na rolę, jaką mogą odegrać w przyszłości ubezpieczeniowe start-upy i insurtechy produktowe.

Gdyby jednak ubezpieczenie od skutków koronawirusa czy epidemii miało być wprowadzone – to w jaki sposób zostałoby opracowane?

Generalnie uznaje się, że ryzyko to jest ta część niepewności, którą możemy zmierzyć, natomiast ryzyka wynikającego z koronawirusa dzisiaj nie możemy zmierzyć, czyli to jest po prostu czysta niepewność. Jeśli żyjemy w sferze niepewności, to generalnie nie ma ubezpieczeń, oczywiście poza tymi wspieranymi przez państwo.

Do konstrukcji produktu ubezpieczeniowego niezbędne jest posiadanie danych i wiedzy na temat ubezpieczanego ryzyka. Aby dane ryzyko stało się ubezpieczalne powinno spełniać szereg kryteriów.

Należą do nich przede wszystkim: wielka liczba narażonych na skutki tego ryzyka jednostek, niezależność wśród tych jednostek, możliwość wyliczenia oczekiwanej straty (szkody) w jednostkach pieniężnych, zdefiniowanie wypadku ubezpieczeniowego w zakresie czasu, miejsca, sumy i przyczyny, przypadkowość wypadku, opłacalność dla ubezpieczyciela i ubezpieczonego, brak charakteru katastroficznego.

Ryzyko epidemii czy pandemii nie spełnia kilku z tych kryteriów, np. ma charakter katastroficzny, brak możliwości wyliczenia oczekiwanej szkody. Natomiast jeśli te kryteria zostaną spełnione, to wtedy pojawi się oferta w tym zakresie.

Czyli jeśli to kiedyś nastąpi, każdy przedsiębiorca będzie mógł iść do ubezpieczyciela i wykupić ubezpieczenie od skutków epidemii?

Na początku na pewno będzie to oferta dla dużych firm. Oferta dla małych i średnich przedsiębiorców będzie dopiero pochodną oferty dla tych dużych. Rynek ubezpieczeń zazwyczaj działa w ten sposób, że nowa, unikalna oferta najpierw wprowadzana jest dla dużych przedsiębiorców – potem dopiero się ją upraszcza i wprowadza dla reszty przedsiębiorców.

Widzieliśmy taką zmianę w ostatnich latach. Najczęściej w ubezpieczeniach po prostu wymienia się ryzyka, od skutków którego można się ubezpieczyć. Można wykupić konkretne ubezpieczenie np. od ognia i innych wymienionych i zdefiniowanych zdarzeń losowych.

Następnie pojawiła się ograniczona oferta ubezpieczenia "all risks – AR", czyli od wszystkich ryzyk. Wprowadzona właśnie dla dużych przedsiębiorców. Ale stopniowo zaczęto ją wprowadzać także dla małych i średnich firm i klientów indywidualnych. I dzisiaj klient może kupić ubezpieczenia auto-casco czy ubezpieczenie domu od wszystkich ryzyk, co kilkanaście lat temu nie byłoby możliwe.
W tym momencie można wykupić ubezpieczenie np. od odwołania imprezy.Fot. Anna Zorka / Agencja Gazeta
Zastanawia mnie jeszcze jedna kwestia. Mówimy tutaj o tym, jak działa rynek ubezpieczeń. Czy istnieją jakieś mechanizmy, które pozwoliłyby państwu zachęcić prywatnych ubezpieczycieli do rozszerzenia oferty?

Istnieją pewne typy ubezpieczeń z pomocą publiczną, czyli z gwarancjami i wsparciem Skarbu Państwa, np. ubezpieczenia rolne z dopłatami Skarbu Państwa, czy gwarantowane przez Skarb Państwa ubezpieczenia eksportowe. Te ostatnie ustawowo może prowadzić tylko jedna firma, tj. Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych - no ale właśnie, one dotyczą tylko eksportu.

Tam, gdzie ze względu na charakter ryzyka prywatni ubezpieczyciele nie oferują pokrycia ubezpieczeniowego może najpierw zadziałać ubezpieczenie z pomocą publiczną. Tak mechanizm najczęściej powoduje pojawienie się, po pewnym czasie, także oferty prywatnych, komercyjnych ubezpieczycieli. Zatem ubezpieczenie od skutków epidemii prawdopodobnie musiałoby najpierw być wprowadzone właśnie z pomocą Skarbu Państwa.