Polska zaczyna odmrażanie gospodarki. Ale nie od razu wrócimy na dawne tory

Patrycja Wszeborowska
Minister zdrowia Łukasz Szumowski zapowiedział, że od 19 kwietnia powoli będziemy odmrażać polską gospodarkę. Jako pierwsze złagodzone zostaną restrykcje nałożone na sklepy, zakłady fryzjerskie i kosmetyczne oraz galerie handlowe. Potwierdził to również wicepremier Jacek Sasin. Z ekonomicznego punktu widzenia to naprawdę dobra wiadomość, choć trudno oczekiwać, by wszystko szybko wróciło na dawne tory.
Odmrażanie gospodarki zacznie się m.in. od otwarcia sklepów w galeriach handlowych. Nie od razu jednak ludzie zaczną je chętnie odwiedzać. Fot. Piotr Skornicki / Agencja Gazeta

Odmrażanie polskiej gospodarki

– Będziemy informować o tym, jakie ograniczenia będą zdjęte: to rzeczywiście może być korzystanie z terenów zielonych, może to dotyczyć handlu, otwarcia części sklepów w galeriach handlowych – zdradził we wtorek wieczorem wicepremier Jacek Sasin, o czym pisaliśmy w INNPoland.pl.

Rząd rozważa, by w pierwszej kolejności otworzyć dla Polaków tereny zielone - lasy, parki oraz skwery. Z kolei według doniesień RMF FM w pierwszej kolejności ma się zmienić limit wejścia do sklepów. Dziś może do nich wejść tylko trzy razy więcej osób, niż w sklepie jest kas. Rząd zamierza poluzować restrykcję i uzależnić limit klientów od powierzchni sklepu.


W pierwszej fazie mają zostać także otwarte salony fryzjerskie i kosmetyczne, a także galerie handlowe. Tam jednak również będą obowiązywały obostrzenia - do zakładów i placówek będzie mogła wejść ograniczona liczba klientów, tak, by zachować 2-metrową odległość między gośćmi.

Odmrażanie gospodarki od 19 kwietnia potwierdził we wtorek na antenie RMF FM minister zdrowia Łukasz Szumowski. – Będziemy powoli od 19 kwietnia odmrażać gospodarkę. Myślę, że jest to dobra wiadomość, jeśli patrzymy na wartości, jak wygląda koszt tej izolacji, która jest skuteczna i gdyby nie ona, to mielibyśmy kilkadziesiąt tysięcy chorych - powiedział.

Im szybciej, tym lepiej

Politycy liczą straty, szacują koszty tarczy antykryzysowej i dochodzą do wniosku, że od koronawirusa gorsza jest recesja. O wznowieniu polskiej gospodarki wspominał niedawno również były już wicepremier Jarosław Gowin, zastrzegając, że po świętach wszyscy będą wracać do normalnego życia, a tylko osoby chore i seniorzy powinni nadal być otoczeni szczególną opieką.

– Reszta społeczeństwa musi stopniowo wracać do swoich obowiązków codziennych, bo inaczej polska gospodarka uległaby załamaniu, a miejsca pracy po prostu by zniknęły, więc nie byłoby do czego już wracać – mówił.

Ze zniesienia części restrykcji na pewno ucieszą się niektórzy przedsiębiorcy, którym stan epidemiologiczny uniemożliwił prowadzenie biznesów. Zaś stagnacja z każdym dniem wpędza w coraz większy kryzys polską gospodarkę. Jak wspominał na swoim Twitterze Jarosław Gowin, "dziennie zamrożenie gospodarki kosztuje nas 7-8 mld złotych".

– Nie mam wiedzy, żeby z punktu widzenia medycznego oceniać, czy jest to już dobry moment na rozmrożenie gospodarki. Jednak z punktu widzenia gospodarczego, to oczywiście im dłużej trwa zamrożenie, tym jego koszty są większe. Z tej perspektywy pomysł jest zatem dobry, z zastrzeżeniem, że decyzje powinny być na bieżąco konsultowane z epidemiologiami i lekarzami, a ich efekty monitorowane – mówi w rozmowie z INNPoland.pl Aleksander Łaszek, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Nie od razu wrócimy do normalności

Ekspert wskazuje jednak, że nie wszystko od razu wróci na dawne tory. Mimo zniesienia restrykcji, istnieją jeszcze inne czynniki, które sprawią, że powrót będzie utrudniony.

– Trzeba też pamiętać, że poza samymi regulacjami duże znaczenie będą miały zachowania konsumentów. Po otwarciu galerii nie należy się spodziewać, że wszyscy wrócą tam z taką częstotliwością, jak przedtem. Odwiedziny klientów będą bardziej rozłożone w czasie – zauważa.

Potwierdzają to ostatnie dane dotyczące transakcji płatniczych Polaków, opublikowane przez Bank Millennium i PKO BP. Dane z kart nie pozostawiają złudzeń: Polacy na zakupy nie chodzą, a największe spadki odnotowały usługi najbardziej dotknięte epidemią COVID-19, takie jak turystyka, hotele, odzież i obuwie.

Jak wskazuje ekonomista, ze strony rządu wciąż brakuje większej ilości dostępnych danych. Forum Obywatelskiego Rozwoju apelowało już, by udostępniać informacje o testowanych osobach nie tylko w kontekście obecności wirusa, ale również danych socjoekonomicznych, takich jak wiek, powiat, zawód. Dzięki analizie takich danych bylibyśmy w stanie określić, gdzie wirus się rozprzestrzenia i wymyślić skuteczniejsze sposoby dostosowania się do życia z koronawirusem.