Nawet ministerstwo namawia, żeby otwierać teraz e-sklepy. Sprawdzamy, czy to ma sens

Katarzyna Florencka
Handel internetowy w czasie koronawirusa kwitnie i – nie da się ukryć – kusi przedsiębiorców, którzy stracili możliwość sprzedawania swoich towarów stacjonarnie. Czy powinni za tym głosem podążyć? Na co zwracać uwagę przy tworzeniu od podstaw internetowego biznesu? Wypytaliśmy o to specjalistów.
W związku z zamknięciem sklepów wielu sprzedawców przenosi się do internetu. Warto jednak e-sklep budować z głową. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Kwarantanna, zamknięcie sporej części sklepów, różnego typu ograniczenia – wszystko to złożyło się na sytuację, w której znacznie łatwiej jest jednak usiąść przy komputerze i zamówić potrzebne rzeczy niż wstrzymywać się z zakupem do momentu powrotu do normalności. Wystarczy spojrzeć choćby na dane platformy Revolut, która odnotowała duży, kilkudziesięcioprocentowy wzrost liczby transakcji w serwisie Allegro przy równoczesnym spadku transakcji w sklepach.

Przedsiębiorcy, którzy do tej pory stawiali jednak na sklepy stacjonarne, zaczynają się przekonywać do zanurzenia w świecie e-handlu – a wtóruje temu Ministerstwo Rozwoju, które wczoraj ogłosiło wraz z Polskim Funduszem Rozwoju program mający przekonać małych i średnich przedsiębiorców do rynku e-commerce.


"Przenieś swoją firmę do internetu! Zarabiaj na e-handlu" – przekonują entuzjastycznie. A ja postanowiłam zapytać ekspertów, czy rzeczywiście należy rzucić wszystko i zakładać sklep internetowy.

Stan e-handlu

Wybuch popularności handlu w internecie to dla specjalistów żadna niespodzianka. Jak zauważa Joanna Czekaj, dyrektor zarządzająca agencji e-commerce SalesTube, opracowane jeszcze w grudniu zeszłego roku prognozy na 2020 rok wskazywały, że możemy spodziewać się rekordowego, nawet 40 proc. wzrostu e-commerce. A w tym momencie przez internet kupuje aż dwie trzecie Polaków.

– Aktywizacja internautów to trend, który na pewno się nie zatrzyma, a wręcz przyspieszy. Jestem przekonana, że w sieci zrobi się też tłoczniej: te marki, które powoli i ostrożnie podchodziły do tematu e-commerce, w szybkim tempie zaczną wprowadzać zmiany przenoszące ich biznes do online’u – przewiduje.

Ostrzega jednak przed zachłyśnięciem się wizją handlowego El Dorado. – To nie znaczy, że czekają nas jedynie czasy hossy. Każda marka obecna w e-commerce będzie musiała powalczyć o zyski na wielu frontach. To, że zwiększa się podaż produktów dostępnych w sprzedaży online - to jedno. Widmo recesji i już dziś ograniczone budżety Polaków - drugie. Są to naczynia połączone, które będą kształtować kondycję e-handlu w najbliższym czasie – tłumaczy.

Świat handlu internetowego zdecydowanie jednak zmieni się w wyniku pandemii.

– Teraz przyspieszą też pewnie różnego rodzaju optymalizacje: szybsze dostawy, dłuższe terminy zwrotu czy znacznie sprawniejsze dobieranie podpowiedzi dla klientów. Marki e-commerce, aby zwiększać swój potencjał sprzedażowy, będą musiały wkładać jeszcze więcej pracy w analizowanie danych, które zbierają o klientach oraz transakcjach – przewiduje Joanna Czekaj.

Trzeba znać klienta

Równocześnie jednak moja rozmówczyni ostrzega, że to nie czas na docieranie z ofertą "na oślep". – Marki muszą precyzyjnie i indywidualnie zaprojektować system rekomendacji dla klientów, wyciągając jak najwięcej informacji o ich potrzebach, na które mogą odpowiedzieć – tłumaczy.
Przedłużająca się kwarantanna sprawia, że coraz więcej przedsiębiorców rozważa przeniesienie się do internetu.Fot. Paweł Małecki / Agencja Gazeta
A nawet te najmniejsze firmy rozkręcając działalność w internecie mogą korzystać z narzędzi oferowanych przez Google czy Facebooka. – One są tak przygotowane, tak sformatowane, żeby szybko pokazać efekty, a korzystający z nich przedsiębiorca mógł się na ich podstawie doszkalać samodzielnie. Jednocześnie, niezależnie od tego, ważne jest aby podejmować decyzje w oparciu o realne dane i statystyki: ta szumnie brzmiąca "analityka internetowa" nawet na podstawowym poziomie jest absolutnym kluczem – podkreśla Joanna Czekaj. Sama radzi jeszcze, aby firma, zanim na dobre weźmie się za handel internetowy, wykonała tzw. audyt cyfrowej dojrzałości – czyli sprawdzenie, na ile już teraz dany biznes wykorzystuje swoje możliwości technologiczne. Tego typu szczegóły mogą zaważyć na tym, czy firmie uda się przebić ze swoją ofertą do klienta.

Mierzyć siły na zamiary

W sytuacji, w której epidemia jest daleka od opanowania i nikt nie zagwarantuje nam, że za jakiś czas nie będzie powtórki z kwarantanny, warto dobrze zaplanować swoje przejście do internetu. Nie da się bowiem prosto odpowiedzieć nawet na tak podstawowe pytanie jak to, czy zakładać sklep na własnej platformie, czy raczej na Allegro.

– Wszystko zależy od tego, czy ta firma sprzedająca swoje produkty ma już jakąś markę: bo im silniejsza marka, tym lepszym rozwiązaniem jest budowanie własnego sklepu. Istotne jest też to, jaki budżet jest dana firma czy marka skłonna zainwestować np. w reklamę – tłumaczy Kamil Wiszowaty, CEO Group One Media.

Jego firma stworzyła zresztą podczas pandemii bezpłatny projekt biznesowego wsparcia dla mniejszych przedsiębiorców, którzy dotychczas sami tworzyli sobie strategie marketingowe – a teraz zastanawiają się, jakie kroki podjąć w obliczu kryzysu.

– Dzielimy się naszym doświadczeniem i know how w zakresie tych kompetencji, których firmy nie mają wewnątrz. Oprócz strategii gwarantujemy doradztwo pro bono w zakresie komunikacji, kreacji, mediów, e-commerce, czy data. Firmy, które nie zaprzestaną dziś komunikacji z konsumentem, jak pokazują doświadczenia z przeszłości, mają szansę wyjść z kryzysu jako silniejsze marki – tłumaczy.