Pandemia odcisnęła piętno na zakupach. Ten produkt kupowaliśmy w marcu o ponad 117 proc. częściej
GUS opublikował dane na temat tego, jak zmieniło się nasze zapotrzebowanie na poszczególne produkty spożywcze. Strach przed pandemią zrobił swoje i w naszych koszykach o wiele częściej niż zwykle wylądowały produkty suche i konserwy
Lawinowo sięgaliśmy po produkty suche
Które kategorie produktów zyskały nasze „uznanie”? Największe – co chyba nie powinno nikogo dziwić – produkty suche. W marcu 2020 r. o ponad 117,2 proc. niż w marcu 2019 r. wylądowały w naszych koszykach kasze i grypsiki gryczane. Równie popularne – 114,4 proc. wzrostu rdr. - były kasze i grypsiki jęczmienne.
O ponad 71,9 proc. wzrosło zapotrzebowanie na sól, o 56 proc. na makaron, a 0 51,1 na kasze i mączki z pszenicy. Dużo chętniej niż przed rokiem kupowaliśmy też konserwy drobiowe (+50,5 proc. rdr.), gotowe posiłki i dania na bazie mięsa (+32,2 proc. rdr.). To pokazuje, że informacje o rosnącej licznie zachorowań na COVID-19 i kolejnych zgonach sprawiły, że zakupy w dużej mierze robiliśmy w marcu na zapas.
Model popytu panicznego?
Pod postem Pawła Wawrzykowskiego pojawił się nawet komentarz, że wykres z danymi GUS wskazuje na model popytu panicznego. Czy tak było faktycznie, nie nam oceniać. Wyraźnie widać jednak, że postanowiliśmy w sytuacji kryzysowej zrobić zapasy, i to poszło nam to chyba nie najgorzej.
– W każdej sytuacji kryzysowej, która miałaby się przeciągać w czasie, warto kupować produkty, które nadają się do dłuższego przechowywania. Konserwy, wodę w butelkach, mąkę, z której można coś przygotować, a nie produkty szybko psujące się, które trzeba przechowywać w lodówce. Jeśli mówimy o szerokiej sytuacji kryzysowej, która może być też związana z brakami w dostawie energii elektrycznej – tłumaczył w rozmowie z naszym siostrzanym serwisem naTemat Bogusław Sitarski, p.o kierownika Referatu Zarządzania Kryzysowego w Płocku.
https://natemat.pl/300773,jak-zrobic-zapasy-na-koronawirusa-zakupy-na-wypadek-epidemii
Kiedy zamknięto szkoły, popadliśmy w panikę
Jak już pisaliśmy, Polacy, kiedy premier ogłosił decyzję o zamknięciu szkół, wpadli w panikę. Szturem ruszyli do sklepów – największej wylęgarni wirusów i zarazków. Pojawiły się gigantyczne kolejki, na parkingach brakowało miejsc, a półki wnet opustoszały. W sieci pojawiła się zaś plotka o tym, że następnym krokiem będzie zamknięcie galerii handlowych i dużych sklepów. Dlaczego tak się stało?
– Tłumy w sklepach pokazały, że ludzie się po prostu boją. Koronawirus, jak każdy innym wirus, to jest coś, czego nie widzimy. Do tego wiemy, że nie ma na niego lekarstwa, że liczba zarażonych jest z każdym dniem coraz wyższa i należy oczekiwać, że będzie nadal rosła. Ludzie się po prostu wystraszyli – tłumaczyła w rozmowie z INNPoland.pl dr Jolanta Tkaczyk, ekspert ds. konsumenckich z Akademii Leona Koźmińskiego.