Zapomniana branża, która właśnie ginie przez COVID-19. Oni nie dostali pomocy z tarczy

Leszek Sadkowski
Pracownicy związani z eventami i konferencjami mówią nam o tym, że zostali całkowicie zapomniani przy odmrażaniu gospodarki czy tworzeniu tarczy antykryzysowej. Do redakcji odezwały się osoby będące w trudnej sytuacji.
Zamknięcie w związku z epidemią oznacza brak przychodów. Fot. NRF / Wikimedia Commons

Zabójcze zamknięcie

– Podstawowym problemem, z którym zmagają się firmy z naszej branży to zamknięcie w związku z epidemią, a co za tym idzie, brak przychodów. Nie mamy możliwości pracy – mówi nam pani Anna, Conference and Event Manager w jednej z warszawskich firm (prosiła o zachowanie danych do wiadomości redakcji).

I dodaje, że osoby zajmujące się obsługą wydarzeń po prostu nie mają dla kogo pracować i nie mają dochodów.

– Dział sprzedaży nie ma możliwości wykonywania swoich obowiązków, ponieważ po pierwsze: nie wiemy kiedy sytuacja się zakończy albo co najmniej ustabilizuje, po drugie: w którym momencie, firmy ruszą z działaniami szkoleniowo-konferencyjnymi – martwi się.


Nie wiadomo także, które firmy będą dalej chciały realizować usługi po pandemii. Przecież wiele z ich czekają oszczędności czy nawet likwidacje.

Pani Anna nie ukrywa, że koszty utrzymania powierzchni w budynkach biurowych w Warszawie są potężne, a umowy najmu w większości przypadków, nie zawierają klauzuli egzoneracyjnej.

Czynszowe wyzwanie

– W większości przypadków wynajmujący nie są chętni do podjęcia renegocjacji warunków umów najmu. Płacenie czynszu w przypadku, gdy firma nie posiada przychodów, jest wyzwaniem. Jednak czas, kiedy nie pracujemy, to jedno, natomiast co będzie w czasie „po epidemii” jest także wielką niewiadomą. I jak dla mnie, jeszcze większym wyzwaniem – ubolewa.

Jak pisaliśmy wielokrotnie w INNPoland.pl, obecny kryzys wpłynie znacząco na naszą gospodarkę i wiele różnych branż. A konsekwencje epidemii będziemy odczuwać jeszcze przez wiele miesięcy od zakończenia tej sytuacji. Jeśli ona się zakończy, bo być może będziemy musieli do niej przywyknąć, jak do wirusa grypy.

Nasza rozmówczyni podsumowując najważniejsze problemy swojej branży pokazuje to co dotyka też innych, czyli brak pracy – brak przychodów, brak możliwości wypłat świadczeń pracownikom oraz zleceniobiorcom, kwestia czynszu i opłat związanych z prowadzeniem działalności.

Wymienia także prognozowanie tego, jakie będą skutki całej sytuacji oraz analizę tego, jak będzie wyglądała „nowa normalność” w obecnej sytuacji – po odmrożeniu – i jak bardzo będą restrykcyjne warunki prowadzenia działalności. Na razie toczy się jednak walka o przetrwanie, a zapowiadanej pomocy brak.

– Do tarczy PFR złożyliśmy wniosek, ale czy ją otrzymamy, tego na ten moment nie wiem. Nie wiem też jak będzie wyglądała przyszłość, więc nie wiem, czy będziemy w stanie spełnić wszystkie warunki otrzymania i utrzymania pomocy – mówi pani Anna.

Wnioski przedsiębiorców są odrzucane

I podsumowuje, że to wszystko co się dzieje, to jedna wielka niewiadoma. – Z tego co wiem, nie wszyscy otrzymali pomoc. Każda z firm jest w innej sytuacji i podjęła różne kroki wcześniej, „aby się ratować”, więc nie spełniają już warunków. Nie mniej jednak cała tarcza to kropla w morzu potrzeb – kwituje nasza rozmówczyni.