Mamy dane o stanie budżetu państwa. Takiego deficytu nie widzieliśmy od dawna

Katarzyna Florencka
Deficyt budżetowy w pierwszych czterech miesiącach 2020 r. wyniósł aż 18,9 mld zł. Gwałtownie spadły dochody z CIT i PIT, co jest bardzo złą informacją dla samorządów – spora część ich dochodów bierze się właśnie z tych podatków.
Według szacunkowych danych Ministerstwa Finansów, deficyt budżetowych w pierwszych czterech miesiącach 2020 r. wyniósł niemal 19 mld zł. Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta
Szacunkowe dane na temat wykonania budżetu państwa za okres styczeń-kwiecień tego roku przedstawiło na swojej stronie Ministerstwo Finansów. Niestety, nie napawają one optymizmem.

Spadek dochodów

Kwiecień – czyli pierwszy miesiąc obowiązywania pełnych obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa – był dla państwowej kasy niezwykle bolesny. Po pierwszych trzech miesiącach roku deficyt budżetowy wynosił 9,4 mld zł, po kwietniu wzrósł jednak do 18,9 mld zł. Oznacza to, że w ciągu zaledwie miesiąca minus w państwowych finansach wyniósł tyle samo co przez cały pierwszy kwartał. Rok temu w kwietniu cieszyliśmy się nadwyżką budżetową.


Największe tąpnięcie zaliczyły wpływy z podatku CIT, które spadły o niemal 29 proc. rok do roku – jest to różnica ok. 5,2 mld zł. Z kolei podatek PIT przyniósł ok. 2,2 mld zł mniej pieniędzy niż rok wcześniej, co oznacza spadek o prawie 11 proc. Oznacza to bardzo złe wieści dla samorządów, które sporą część dochodów czerpią właśnie z tych dwóch podatków.

Równocześnie konieczność pomocy przedsiębiorcom oraz walka z koronawirusem przełożyły się na wzrost wydatków budżetowych. W ciągu pierwszych czterech miesięcy rząd wydał o 18,5 mld zł (czyli 14,2 proc.) więcej niż rok wcześniej.

Nowelizacja budżetu

O tym, że budżet na ten rok będzie musiał zostać znowelizowany, wiadomo było od samego początku. Pytanie tylko, kiedy będzie to miało miejsce.

– Nie ma jeszcze decyzji o terminie nowelizacji budżetu państwa, a zmiany w ustawie będą w okolicach lipca lub sierpnia – mówił pod koniec kwietnia minister finansów Tadeusz Kościński. Równocześnie dodawał wówczas, że "nie wyklucza nawet 5 proc. deficytu".