Pułapki w prezydenckiej ustawie. Dodatek solidarnościowy dostaną tylko wybrani
Zaproponowanego przez prezydenta dodatku solidarnościowego nie będzie można pobierać w tym samym czasie co zasiłku dla bezrobotnych. Wsparcie nie będzie też przysługiwało osobom, które pracowały na umowach cywilnoprawnych – ale już podczas pobierania dodatku będzie można dorabiać na umowie o dzieło. Eksperci zwracają uwagę na szereg niedociągnięć złożonego przez Andrzeja Dudę projektu.
Bez dodatku do zasiłku
Przede wszystkim, jak zauważa "Gazeta Wyborcza", "dodatek" wcale nie będzie dodatkiem do zasiłku dla bezrobotnych: tych dwóch form wsparcia nie będzie można pobierać równocześnie.
Dodatek będzie przysługiwał tylko i wyłącznie osobom, z którym rozwiązano umowę o pracę – co automatycznie wyklucza wszystkie osoby, które przed pandemią pracowały w oparciu o umowy cywilnoprawne. Ciekawe jest jednak to, że dodatek będzie można pobierać... dorabiając na umowie o dzieło.
– Bezrobotny pracownik będzie więc musiał zdecydować, czy woli dorobić na umowie o dzieło i skorzystać z dodatku solidarnościowego, czy pozostać przy zasiłku – stwierdza w rozmowie z "Wyborczą" Katarzyna Siemienkiewicz, ekspert prawa pracy Pracodawców RP.
Mniejsze statystyki bezrobocia
Zgłoszona przez prezydenta ustawa przy okazji może też zniechęcać do rejestracji w Urzędzie Pracy. Jak zwracają uwagę ekonomiści mBanku, dodatek wypłacać będzie ZUS, zaś pobierające go osoby automatycznie zostaną ubezpieczone: w ten sposób znika motywacja do zarejestrowania się w UP, a oficjalna stopa bezrobocia jeszcze przez kilka miesięcy pozostanie niższa niż w rzeczywistości.Tymczasem, jak pisaliśmy w INNPoland.pl, bezrobotnych w Polsce jest w tym momencie znacznie więcej niż pokazują to oficjalne statystyki. Gdyby uwzględnić osoby, które nie szukają pracy z powodu utrudnień, stopa bezrobocia byłaby już ponad dwa razy wyższa niż przed pandemią koronawirusa.
Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, w kwietniu stopa bezrobocia wyniosła 5,8 proc. i była o 0,4 proc. wyższa niż w marcu. Tymczasem raport Diagnoza+, stworzony m.in. przez badaczy z UW, pod koniec kwietnia bez pracy było o 660 tys. osób więcej niż w grudniu. Jak dodają, prawdziwa stopa bezrobocia w kwietniu wyniosła 10,3 proc.
Oprócz tego, w kwietniu z rejestru ZUS zniknęło aż 165,5 tys. osób, za które przedsiębiorcy przestali płacić składki na ubezpieczenia emerytalno-rentowe. Oznacza to, że w pierwszym miesiąca kryzysu spowodowanego przez koronawirusa pracę straciła co setna osoba z ponad 15 mln ubezpieczonych. Jak zauważają eksperci, skala utraty pracy jest w tym momencie pięciokrotnie większa niż po pierwszym miesiącu kryzysu z 2008 roku.