Mimo otwarcia restauracje wciąż cienko przędą. Obroty mniejsze nawet o połowę

Patrycja Wszeborowska
Podczas restrykcyjnego lockdownu restauracje straciły nawet po 75 proc. obrotów. Dziś odrabiają straty, jednak idzie to powoli - gastronomia wciąż nie całkiem powróciła do normalności.
Obroty w restauracjach po zniesieniu obostrzeń wciąż nie wróciły do stanu sprzed epidemii. Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta

Restauracje powoli wracają do normalności

Przez pięć tygodni od 16 marca restauracje odnotowywały spadki na poziomie ponad 70 proc. wcześniejszej sprzedaży. Wszystko z powodu obostrzeń w gospodarce i konieczności pracy w formule na wynos oraz w dostawie.

Pandemia mocno przetrzebiła rynek gastronomiczny. Jak wynika z analizy firmy technologicznej POSbistro, której wyniki przywołuje „Rzeczpospolita”, ok. 20 proc. aktywnych przed pandemią restauracji nie wróciło już na rynek. Oczywiście nie musi to być ostateczna decyzja, a jedynie opóźnione otwarcie.


Kiedy 18 maja na powrót pozwolono restauracjom na przyjmowanie klientów w lokalach, sytuacja uległa znacznej poprawie. Jednak do stanu sprzed pandemii wciąż daleko - w ostatni tydzień maja restauracje odnotowywały średnio o 30 proc. niższą sprzedaż niż przed wprowadzeniem obostrzeń, lub nawet o 50 proc. w przypadku nieprowadzenia dostaw.

– W niektórych sieciach rachunki są niższe, w innych aż tak bardzo się nie zmieniły, ale na razie głównym wyzwaniem nie jest średni paragon, tylko wciąż relatywnie niska liczba gości. W restauracjach obroty „robi" wolumen klientów – tłumaczy „Rz” Sylwester Cacek, prezes Sfinks Polska.

Reżim sanitarny w gastronomii

Restauracje działają, lecz wciąż pod rygorem sanitarnym. Klienci maseczki mogą zdjąć dopiero po tym, gdy usiądą przy stoliku. Za każdym razem wstając od stolika należy znów zasłonić usta i nos. Stoliki w restauracji muszą znajdować się w odległości 1,5 m od siebie, a wszelkie dodatki, takie jak cukier czy serwetki, mają być schowane.