To koniec zdalnego „lenistwa”. Od września pracownicy masowo wrócą do biur

Patrycja Wszeborowska
7 września wygasają przepisy z tarczy antykryzysowej dotyczące pracy zdalnej. To oznacza masowy powrót do biur. Dlaczego? Ponieważ regulacje dotyczące „remote work" były jedynie tymczasowe i nie widnieją normalnie w kodeksie pracy.
Od września pracownicy masowo wrócą do biur. 123rf.com

Koniec z pracą zdalną

Przymusowa praca zdalna dla wielu polskich firm okazała się niemałym wyzwaniem, jak pisaliśmy w INNPoland.pl. Dla wielu przedsiębiorców pozwolenie pracownikom na pracę przy komputerze nie z biura, a z domu, brzmiało jak absurd. Polscy szefowie wolą stare modele zarządzania - przecież działają, więc po co je zmieniać?

Wrogie nastawienie polskich pracodawców do „remote work" uwypuklał fakt, że do czasu epidemii koronawirusa pojęcie pracy zdalnej nie istniało w polskim ustawodawstwie, jak wskazuje „Gazeta Wyborcza”. Było co prawda podejmowane, lecz jedynie w indywidualnych regulaminach firm i zwykle wobec wysoko wykwalifikowanych specjalistów.


– Jeśli ktoś chciał pracować przede wszystkim poza siedzibą firmy, wtedy podpisywał umowę o telepracę, która nakłada na pracodawcę konkretne obowiązki. Musi m.in. zapewnić pracownikowi odpowiednie warunki w zakresie BHP, dostarczyć pełen sprzęt i zorganizować stanowisko pracy, pokryć koszty związane ze zużyciem mediów niezbędnych do wykonywania służbowych obowiązków czy wypłacić ekwiwalent, jeżeli pracownik pracuje na własnym sprzęcie – wyjaśnia „GW”.

Telepraca zamiast pracy zdalnej

Po wrześniowym wygaśnięciu przepisów z tarczy antykryzysowej pracownicy zatrudnieni na umowę o pracę, którzy polubili pracę zdalną, będą mogli się ubiegać o zmianę formy zatrudnienia na telepracę. Warto podkreślić, że umowy cywilnoprawne pozwalają na wykonywanie pracy z dowolnego miejsca.

Jak wynika z badań Owl Labs, przeprowadzonych tuż przed pandemią koronawirusa, ponad 44 proc. firm na świecie nie pozwalało swoim pracownikom na pracę zdalną, twierdząc, że jest nieefektywna. Wśród polskich przedsiębiorstw panowało takie same przekonanie.

– Związane jest to z potrzebą kontroli pracownika i niskiego poziomu ogólnego zaufania w polskim społeczeństwie – tłumaczyła w rozmowie z INNPoland.pl dr Kaja Prystupa-Rządca, ekspertka ds. zarządzania z Akademii Leona Koźmińskiego. – Spora część polskich menedżerów jest przekonana, że gdy pracownik jest w pracy w sztywnych godzinach od 9 do 17, to można zaglądać mu przez ramię i nieustannie sprawdzać, czy pracuje. Nie biorą pod uwagę, że istnieje wiele strategii, dzięki którym można sabotować pracę nawet w biurze – wyjaśniała.