Nad polskim morzem maseczki to kpina. Sprzedawczyni: "Klienci mówią, żebym spierd…"

Katarzyna Florencka
Epidemia w pełni, prawie codziennie pada nowy rekord zakażeń, rząd zapowiada kontrole i wysokie kary – ale Polakom na urlopach nikt nie będzie mówił, że mają nosić jakieś maseczki. Sprzedawcy z nadmorskich kurortów nie mogą wymusić na klientach stosowania się do przepisów. "Ciężko byłoby mi zliczyć ile razy kazano mi spierd… – wyznaje pracownica sklepu z pamiątkami w Kołobrzegu.
Sprzedawcy w turystycznych kurortach nie mogą się doprosić od klientów zasłaniania nosa i ust. Fot. Bartosz Bańka / Agencja Gazeta
W weekend internetem wstrząsnęło zrobione 1 sierpnia zdjęcie gigantycznego tłumu na plaży we Władysławowie. Urlopowiczom w niczym nie przeszkadzał fakt, że tego samego dnia ustanowiony został nowy dobowy rekord zakażeń koronawirusem, wynoszący 658 pacjentów.

Ale nie tylko na plażach nie są przestrzegane żadne normy bezpieczeństwa. Jak alarmuje Stowarzyszenie STOP Nieuczciwym Pracodawcom, do organizacji zgłasza się wielu pracowników sklepów, którzy spotykają się z agresją klientów proszonych o przestrzeganie zasad.

Niewielu reaguje dobrze

– Ludzie nie noszą maseczek i nie chcą dezynfekować dłoni. To jest poważny problem, bo ciężko byłoby mi zliczyć ile razy kazano mi "spierd…", "wypier…" lub "pied… się". Słyszałam mnóstwo obelg, a niektórym klientom zdarzało się po zwróceniu uwagi rzucić obelgą i powiedzieć wprost, że jak mają założyć maseczkę do sklepu to oni wychodzą – relacjonuje pracownica pawilonu z pamiątkami i gadżetami w Kołobrzegu, która odezwała się do Stowarzyszenia.


Większość klientów nie ma też najmniejszego zamiaru maseczek zakładać: – Wiele osób mówi, że zapomniało maseczek, inni mówią, że mają astmę. Zaledwie mała ilość po zwróceniu uwagi reaguje dobrze i zakłada maseczkę – opowiada sprzedawczyni.

Jak dodaje, ona i jej koleżanki same już rezygnują z upominania klientów – co zresztą spotyka się z aprobatą szefa, który "dał nam również do zrozumienia, że nie musimy być aż tak upominające, bo nam odejdzie za dużo klientów, a przecież ludzie bez maseczek i tak się wszędzie spotykają".

Teoria a praktyka

Jak pisaliśmy niedawno w INNPoland.pl, sprzedawca jak najbardziej ma prawo nie obsłużyć klienta, który nie nosi maseczki. Jest to jednak jedyna rzecz, którą może samodzielnie zrobić: prawo do wyegzekwowania samego obowiązku zakrywania nosa i ust mają tylko policja i straż miejska.

Kiedy natomiast sam sprzedawca uparcie odmawia noszenia maseczki, warto zgłosić to do Inspekcji Sanitarnej, która ma uprawnienia do przeprowadzania kontroli – a często robi je we współpracy z odpowiednimi służbami. W tym momencie wiele kontroli przeprowadzanych jest w kurortach turystycznych.