Sprzedawcy płynu do dezynfekcji już zacierają ręce z uciechy. Szykuje się kolejny szturm na sklepy
Jesień to czas powrotów do szkół i okres grypy sezonowej. Oznacza to zwiększone zapotrzebowanie na płyn do dezynfekcji, szczególnie w szpitalach, które mogą przeżyć niedługo prawdziwe oblężenie chorymi. Tymczasem okazuje się, że polskie zapasy płynu mogą nie wystarczyć na długo - z czego ucieszą się sprzedawcy środków ochrony osobistej.
Za mało płynu
Według wirusologów koronawirus nie odpuszcza. Jesienią możemy spodziewać się wzrostu zakażeń. Co więcej, w tym okresie dołączy również wirus grypy. To oznacza, że placówki medyczne jak szpitale powinny zacząć się przygotowywać, ponieważ w szczytowych momentach zachorowań mogą pękać w szwach. Chodzi m.in. o zrobienie zapasów niezbędnych środków ochrony, aby móc bezpiecznie i skutecznie leczyć pacjentów.Pierwsze tygodnie pandemii pokazały, jak słabo byliśmy przygotowani na nową sytuację. System zaopatrywania szpitali przez Agencję Rezerw Materiałowych okazał się niewystarczający, a środki ochrony otrzymały głównie szpitale jednoimienne. Duża liczba placówek była zmuszona do wstrzymania planowanych zabiegów, bądź ograniczenia działalności ze względu na brak odpowiednich środków do dezynfekcji.
– Osobnym wątkiem jest kwestia jakości środków do dezynfekcji dostarczonych przez Agencję Rezerw Materiałowych. W szpitalach na etapie przetargów określane są składniki zamawianych środków dezynfekcyjnych, na co mają działać i jakie są czasy ich działania – odpowiada w rozmowie z money.pl Łukasz Wais prezes Centrum Medycznego w Łańcucie, które zostało przekształcone w szpital jednoimienny.
Zgodnie z przepisami spirytus do produkcji profesjonalnych płynów odkażających dla służby zdrowia musi być odpowiednio skażony. Tymczasem polska branża spirytusowa, która tworzy alkohol najwyższej jakości i jest chętna do produkcji spirytusu medycznego, nie może uzyskać odpowiednich zezwoleń. Wszystko z powodu biurokracji.
Problemem okazują się kwestie biurokratyczne związane z uzyskiwaniem odpowiednich pozwoleń na skażanie alkoholu przeznaczonego do produkcji profesjonalnej dezynfekcji – wyjaśnia portalowi Witold Włodarczyk prezes Związku Pracodawców Polskiego Przemysłu Spirytusowego.
Jeśli nastąpi druga fala koronawiursa, brak odpowiednich przygotowań może spowodować, że m.in. płyn do dezynfekcji będzie na wagę złota. Polska będzie ustawiać się w kolejce po międzynarodowe dostawy, a podręczne żele do dezynfekcji rąk będą sprzedawane na popularnych serwisach aukcyjnych z dziesięciokrotną przebitką.
Oczywiście sprzedawcom dużym i małym na rękę jest słabe przygotowanie polskich placówek do drugiej fali. Szczególnie kiedy już wcześniej zarabiali na imporcie środków ochrony. Nowy "wirusowy biznes" spowodował pojawienie się możliwości zarobienia dużych pieniędzy, z czego wielu skorzystało.
Zysk ponad wszystko
Jak pisaliśmy wcześniej w INNPoland.pl, braki związane z płynem do dezynfekcji, spowodowały powstawanie licznych patologii związanych z zawyżaniem cen. Każdy chciał zarobić na wirusie. Jeden z marketów nielegalnie zaczął sprzedawać płyn dostarczony przez Orlen dla pracowników.Sieci handlowe, które wystawiły na sprzedaż kupiony od Orlenu płyn do dezynfekcji rąk, dostały nawet zakaz na kupowanie tego produktu. Orlen podkreślił wtedy, że sklepy mogły złożyć zamówienie na płyn, który miał służyć do dezynfekcji rąk pracownikom i klientom.
Warto podkreślić, że sam płyn był wtedy sprzedawany w zdecydowanie wyższych cenach niż na stacjach Orlen.