Przyczyna niskich pensji w szkołach może być prozaiczna. Nauczycieli jest zwyczajnie za dużo

Katarzyna Florencka
W porównaniu z większością krajów Europy, w polskich podstawówkach na jednego nauczyciela przypada wyjątkowo mało uczniów. W szkołach podstawowych może w tym momencie być zatrudnionych nawet 90 tys. "ponadliczbowych" nauczycieli.
Z danych Eurostatu wynika, że na nauczyciela w szkole podstawowej w Polsce wypada znacznie mniej uczniów niż w większości krajów Europy. Fot. CDC / Unsplash
Takie przynajmniej wnioski wyciąga serwis Business Insider z analizy danych Eurostatu na temat zatrudnienia w szkołach. Okazuje się bowiem, że w polskich podstawówkach na jednego nauczyciela przypada 9,6 uczniów – tymczasem średnia dla całej Unii Europejskiej to 13,6 uczniów.

Czytaj również: Kuriozalne efekty wzrostu płacy minimalnej. Nauczyciel zarabia mniej niż woźny czy portier

Jak wylicza BI, aby każdy nauczyciel mógł zarabiać średnią krajową, subwencja oświatowa musiałaby wynosić ok. 750-800 zł. Tymczasem jest dużo niższa i wynosi zaledwie 498 zł na miesiąc – przez co do szkół mocno muszą dokładać samorządy. Tymczasem gdyby na nauczyciela przypadało 13,6 uczniów, do średniej krajowej dla każdego pedagoga koniecznie byłoby tylko 456 zł.

Powód niskich pensji?

Serwis ocenia, że w polskich podstawówkach może pracować w tym momencie nawet 90 tys. nauczycieli za dużo. Przerost zatrudnienia dotyczy jednak tylko i wyłącznie tego szczebla edukacji. W przedszkolach na nauczyciela przypada 14,9 dzieci (średnia europejska to 13,2), a w szkołach ponadpodstawowych na 11,4 uczniów przypada jeden nauczyciel (średnia UE: 12,3).

Problemy finansowe

Niezależnie od tego, jaki konkretnie jest powód, faktem jest, że polskie szkoły są niedofinansowane. Dodatkowe obciążenie spadło na nie ostatnio: z powodu pandemii koronawirusa muszą zapewnić uczniom m.in. płyny dezynfekujące.


Na kpinę wyglądały zapowiedzi rządu, który tuż przed początkiem roku szkolnego chwalił się, że do szkół trafi m.in. blisko cztery miliony litrów płynu dezynfekującego i ponad 50 milionów maseczek. Tymczasem, jak wyliczyliśmy, samych rządowych maseczek wystarczyłoby tylko na... niecałe dwa tygodnie.