Mieszkańcy wygrali z patodeweloperką. Nie chcieli wypoczynku w spalinach i hałasie
Głośna sprawa inwestycji przy Lizbońskiej 1 dobiegła końca. Deweloper, który optycznie podkolorował wizualizację budynku i proponował obszar rekreacji pośrodku ślimaków Trasy Łazienkowskiej będzie musiał obejść się smakiem. Po protestach ze strony mieszkańców i stowarzyszeń rada miasta odrzuciła tzw. wniosek Lex deweloper.
Podczas czwartkowej sesji Rada m.st. Warszawy odrzuciła wniosek o wybudowanie kompleksu mieszkalnego przy Lizbońskiej 1, który niektórzy określali jako kuriozalny. Ostatecznie 48 radnych opowiedziało się przeciw, 2 za, a 7 wstrzymało się od głosu (po korekcie niewielkich pomyłek w procesie głosowania). Sprawa zakończyła się więc pomyślnie dla mieszkańców i społeczników, którzy wytykali inwestorowi m.in. nieczyste zagrania.
– "Jest to dobra decyzja dla Warszawy. Od początku wraz z mieszkańcami Saskiej Kępy podnosiliśmy wątpliwości co do proponowanej inwestycji. Zastrzeżenia te finalnie podzieliła również większość radnych. Uważamy "Lex deweloper" za prawo szkodliwe, a zgoda na korzystanie z tej furtki przez inwestorów prowadziłaby do pogłębienia chaosu przestrzennego – komentuje dla nas wynik głosowania Justyna Kościńska z Miasto Jest Nasze.
O co chodzi z Lizbońską 1?
O sprawę kontrowersyjnego projektu zapytaliśmy Jana Barana, przedstawiciela Miasto Jest Nasze. – Wniosek dotyczył Lizbońskiej 1, to jednak działka która przylega do Alei Stanów Zjednoczonych na rogu z ulicą Saską – także w bezpośrednim sąsiedztwie ruchliwej Trasy Łazienkowskiej – mówi nam ekspert.Plan miejscowy nie dopuszcza jednak w tym miejscu zabudowy mieszkaniowej – właśnie dlatego inwestor próbował skorzystać z ustawy Lex deweloper, by obejść zapisy planu.
Lex deweloper, a tak właściwie ustawa o ułatwieniach w przygotowaniu i realizacji inwestycji mieszkaniowych oraz inwestycji towarzyszących, weszło w życie pod koniec sierpnia 2018 r. W teorii miało ono rozwiązać problem braku gruntów pod budynki mieszkalne i przyspieszyć takie inwestycje. W praktyce zdaje się być prawie martwym przepisem – ocenia serwis Prawo.pl
Czytaj także: Deweloperzy domagają się poważnych zmian. To jeszcze bardziej zeszpeci Polskę
Po raz pierwszy propozycja budowy bloku mieszkalnego na Lizbońskiej pojawiła się w maju 2020 r. – została mocno oprotestowana przez mieszkańców, po czym inwestor na fali tej krytyki wycofał wniosek. Po upływie pewnego czasu i z kilkoma poprawkami został on jednak ponownie złożony ponownie w sierpniu.
– Względem pierwotnego wniosku inwestor poczynił symboliczne zmiany. Na znak dobrej woli, jako ukłon w stronę mieszkańców zredukował budynek o jedno piętro. Ciągle jest to jednak ogromna inwestycja. Z drugiej strony ucieka się do nieczystej zagrywki – na zaprezentowanej wizualizacji dokonał fotomontażu. Okoliczna zabudowa została sztucznie podwyższona, by nowy budynek nie wydawał się aż tak dominujący – wskazał ekspert stowarzyszenia.
Mieszkańcy podnosili co do planu liczne wątpliwości. – Skala inwestycji jest bardzo duża, ten budynek miał mieć 12 kondygnacji, czyli 38 metrów wysokości. To ok. 230 dodatkowych mieszkań na Saskiej Kępie, która już teraz ma problem z dużą liczbą mieszkań i małą obecnością miejsc pracy. Kontynuuje to też trend przekształcania Pragi Południe w sypialnię Warszawy – wymienia Baran.
Czytaj także: Przez rok pracy zarobisz... na małą łazienkę. Bańka mieszkaniowa nie pęknie, będzie gorzej
Wypoczynek w spalinach i mieszkanie w hałasie
Tak miał wyglądać budynek przy Lizbońskiej 1.•Fot. konsultacje.um.warszawa.pl
Wskazuje też, że umiejscowienie niedoszłego kompleksu mieszkalnego nie byłoby zbyt korzystne dla samych lokatorów. – Róg Saskiej i Al. Stanów Zjednoczonych to po prostu miejsce bardzo ruchliwe. Trasa Łazienkowska to też jedno z najgłośniejszych miejsc w Warszawie – można to bez problemu sprawdzić na mapach zanieczyszczenia hałasem. Moim zdaniem lepszym sposobem wykorzystania tego terenu byłyby usługi bądź miejsca pracy, z uwagi na to że miejsce jest dobrze skomunikowane – ocenia przedstawiciel MJN.
Lex deweloper – co mogą zrobić mieszkańcy?
– Niestety w przypadku ustawy Lex deweloper możliwość wpływania na proces przez mieszkańców jest dość ograniczona. Wniosek jest ogólnodostępny i figuruje w Biuletynie Informacji Publicznej, a mieszkańcy mogli we wskazanym terminie składać do niego uwagi. Teoretycznie mają więc możliwość oceny i wpływania na projekt – wskazuje Baran.Wyjaśnia, że zmiana planów miejscowych może i jest może procesem trwającym dłużej, ale wydłuża się on też przez zaangażowanie mieszkańców w proces podejmowania decyzji. Organizowane są m.in. spotkania z planistami i przedstawia się parę wariantów zagospodarowania terenu. – W przypadku Lex deweloper sprawa jest bardzo okrojona – deweloper proponuje, a my możemy to tylko oprotestować – wskazuje.
– W przypadku Lex deweloper ciężar informowania często spada jedynie na społeczników. Moim zdaniem można by oczekiwać od miasta, że przeprowadzi adekwatną kampanię informacyjną, tak by mieszkańcy nie dowiadywali się o tym wyłącznie z mediów społecznościowych – podsumowuje przedstawiciel stowarzyszenia.
Czytaj także: Wykorzystali pandemię i pobudowali osiedla bez pozwoleń. Teraz mają problem