"Mój szef to koronasceptyk". Co ma robić pracownik, gdy przełożony ignoruje epidemię?

Krzysztof Sobiepan
Mimo dramatycznej sytuacji w wielu krajach, część osób nadal nie wierzy, że jesteśmy w środku globalnej pandemii Covid-19. Prywatnie można się z nich śmiać lub próbować przekonywać, ale co, jeśli koronasceptykiem jest Twój przełożony? Po przesłanych nam niepokojących historiach postanowiliśmy zapytać prawnika.
Co jeśli przełożonemu "coś nie gra z tą całą pandemią"? Fot. Roman Bosiacki / Agencja Gazeta

Szef koronasceptyk

Bardzo niepokojącą historię przedstawił nam Karol, który pragnie zachować anonimowość.

– Podczas wiosennego lockdownu wszystko było normalnie. Szef dość szybko wysłał nas do domu, ze względu na tryb pracy mogliśmy zrobić to bez większego problemu i wpływu na naszą efektywność. Pracowaliśmy zdalnie dużo dłużej niż inne firmy, właściwie do końca sierpnia – wspomina.

Menedżer miał się wtedy martwić m.in. o to, jak koronawirus wpłynie na pracowników i biznes, ale też po prostu jako człowiek postawiony w nietypowej sytuacji. Nie trwało to jednak zbyt długo. Od powrotu do biura we wrześniu przełożony najwyraźniej zmienił poglądy.


– Co jakiś czas wpadał do naszego pokoju pogadać i wtrącał takie wstawki, że w zasadzie to on nie słyszał o żadnych zakażeniach Covid-19 wśród bliskich mu osób. Że słyszy tylko to, co w mediach, ale wygląda mu to na jedną wielką lewiznę. Generalnie jego głównym argumentem koronasceptycznym było to, że ma sporo znajomych, którzy byli wysyłani na kwarantannę, ale czuli się dobrze – wylicza nasz rozmówca.

Przełożony nie wierzył też, że można bezobjawowo przejść Covid-19 i "właściwie to nie ufa testom, które są wykonywane". Gdy w Polsce raportowano dzienną liczbę zachorowań na poziomie 10 tys. przypadków zachorowała jedna z córek pracownika firmy – jej ojciec też został wówczas w domu.

– Szef stwierdził, że on nie widzi potrzeby wprowadzenia żadnych dodatkowych obostrzeń wewnętrznych oprócz tych, które ustalił sanepid (mamy w firmie płyny itd.) i że nie ma szansy na pracę zdalną. Zasugerował, że chętni mogą wziąć L4 albo urlop i pracować z domu – wzdycha Karol.

Współpracownicy Karola i on sam uważają, że takie zachowanie przełożonego jest skrajnie nieodpowiedzialne. Ostatnim pomysłem przełożonego jest częstsze dezynfekowanie klamek i noszenie maseczek w biurze. Mimo że parę osób z przedsiębiorstwa przebywa już na kwarantannie, pozostali zatrudnieni nie mogą liczyć na home office.

Czytaj także: Byłam na oddziale dla chorych na COVID-19. To powinien zobaczyć i poczuć każdy koronasceptyk

Opór pracodawców przed home office

Opór przed wprowadzaniem pracy zdalnej wydaje się powszechny wśród pracodawców i często ma miejsce na samej górze struktur. Mówi nam o tym Julia*, pracowniczka administracji w polskiej filii jednej z międzynarodowych korporacji.

– Nasz lokalny dział HR chciał wprowadzić home office bardzo szybko. Problemem okazały się nakazy z centrali, samej góry korporacji. Wskazywali, że cała Europa musi chodzić do biura i Polska nie będzie tu wyjątkiem. Ale przecież sytuacja epidemiczna wygląda diametralnie różnie w różnych państwach. Absurd – wspomina.

– Nieoficjalnie mówiło się, że to kwestia tego, że firma płaci czynsze za nasz wielki budynek, usługi sprzątające i inne koszta stały, więc mamy korzystać. W końcu podzielili nas na pół, na grupę Smerfów i Muminków, które przychodzą naprzemiennie w kolejne tygodnie. Typowe korpo – dodaje Julia.

W podobnym tonie wypowiada się też Magda*, pracowniczka jednej z dużych firm mediowych. – Moją prace mogę wykonywać zdalnie. Ładnie prosiłam o to od czerwca, ale szef nie chciał o tym słyszeć. Z góry dostawałam kolejne mętne wyjaśnienia. Zgodnie z polityką firmy wszyscy mają pracować z biura, kropka – wspomina.

Potem usłyszała, że biuro trzeba przecież opłacać. Wydatki takie jak prąd, woda, sprzątanie, czy jej stanowisko pracy nie są przecież za darmo. Zaproponowano jej też ofertę "kompromisu".

– Owszem, będę mogła pracować z domu, ale za to obetną mi pensję o 20 proc... by sobie wyrównać. Można się domyślać, jak się poczułam po takiej propozycji – wspomina nasza rozmówczyni.

– To co się dzieje u nas jest już nieco straszne. Szefowa totalnie buntuje się przed wprowadzeniem home office. Wydaje się, że strach przed stratą zysku i klientów jest u niej większy, niż strach przed śmiercią z powodu Covid-19. Prawdę mówiąc, zmroziła mnie taka hierarchia wartości – wspomina nam zaś Adam*, pracownik księgowości jednego z warszawskich biur.

Czytaj także: Szykuj się na więcej pracy za te same pieniądze. Oto konsekwencje nowych ograniczeń

Obowiązki pracodawcy wobec pracownika w epidemii

Każda podroż transportem publicznym może skończyć się infekcją.Fot. Roman Bosiacki / Agencja Gazeta
Na pytanie co robić w takich sytuacjach odpowiada nam adw. Tomasz Lewandowski, Senior Associate w kancelarii SMM Legal. Podkreśla on, że pracodawca ponosi odpowiedzialność za stan bezpieczeństwa i higieny pracy w zakładzie niezależnie od jego własnego podejścia względem pandemii.

– Zgodnie z art. 207 par. 2 Kodeksu pracy, pracodawca jest obowiązany chronić zdrowie i życie pracowników przez zapewnienie bezpiecznych i higienicznych warunków pracy przy odpowiednim wykorzystaniu osiągnięć nauki i techniki. Z obowiązku tego nie zwalnia koronasceptyzm – wyjaśnia prawnik.

Ekspert tłumaczy, że stan pandemii spowodował zmiany zakres oraz kontekstu bezpieczeństwa i higieny pracy. Zasady są dostosowywane za pomocą kolejnych wytycznych GIS, zarówno tych dotyczących ogółu pracodawców, jak i poszczególnych sektorów, branż.

– Jeżeli pracodawca odmawia wdrażania odpowiednich środków bezpieczeństwa, to narusza prawa pracownicze. Pracownicy mogą wtedy zgłosić sprawę do Państwowej Inspekcji Pracy i sanepidu.

Pracodawca nie chce wprowadzić pracy zdalnej

Na oficjalnej stronie rządowej przeczytać zaś możemy dokument "Wytyczne dla organizacji pracy biurowej w trakcie epidemii SARS-CoV-2 w Polsce". Jest on wydany przez Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii i Główny Inspektorat Sanitarny. W podpunkcie 2 rozdziału dot. zapewnienia bezpieczeństwa w przestrzeni biurowej czytamy zaś "rekomendowana praca zdalna przez pracowników, jeśli jest taka możliwość".

Lewandowski wskazuje, że wprowadzenie home office jest uzależnione od możliwości przeprowadzenia takiej zmiany przez pracodawcę. Wiadomo, że nie może ona nastąpić np. w zakładzie produkcyjnym. Ale decyzja o pozostaniu w biurze nie może być podparta jedynie subiektywnym odczuciem szefa.

– Mamy obiektywne przesłanki, kiedy praca zdalna może być wprowadzona. Dotyczy to części firm z branży usługowej, przedsiębiorstw zajmujących się przetwarzaniem danych i wielu innych, gdzie praca toczy się na komputerze – wymienia prawnik.

– Jeśli pracownicy czy ich reprezentacja zgłosiliby potrzebę pracy zdalnej pracodawcy to nie mogą być zbyci prostym "nie, bo nie". Pracodawca powinien przedstawić obiektywne argumenty za tym, że w przypadku tego konkretnego zakładu pracy zdalne świadczenie pracy jest niemożliwe – ostrzega ekspert.

*imiona bohaterów na ich prośbę zostały zmienione.