Rząd wymyślił trik, jak dać wiceministrom podwyżki w czasie kryzysu. Dostaną nawet 5 tys. zł

Grzegorz Koper
Rząd przerzedza swoje kadry, ale tylko na papierze. Podsekretarze stanu przejdą do służby cywilnej. A tam można więcej zarobić. Co czwarty członek rządu może dostać 100 proc. podwyżkę.
Rząd odchudza swoją administrację przez przeniesienie jej części do służby cywilnej. Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Gazeta
"Dziennik Gazeta Prawna" informuje, że podsekretarze stanu przejdą z administracji rządowej do służby cywilnej. Chodzi o kilkadziesiąt osób. W wyniku tej roszady rząd będzie mógł mówić o odchudzeniu swoich kadr. Jednak gazeta zauważa jeszcze jeden aspekt tej sprawy.

– W ten sposób kuchennymi drzwiami wprowadza się dla nich podwyżki – "DGP" cytuje Jerzego Siekierę, prezesa Stowarzyszenia Absolwentów Krajowej Szkoły Administracji Publicznej.

Dziennik wylicza, że teraz podsekretarz stanu może liczyć na 11,6 tys. zł brutto miesięcznie (z dodatkiem za wysługę lat). Za to w służbie cywilnej mowa jest o większych pieniądzach. Np. dyrektor w ministerstwie (który będzie niższy rangą od podsekretarza stanu) otrzymuje średnio 17 tys. zł brutto miesięcznie.


Obecnie rząd liczy 27 podsekretarzy stanu. Praktyka pokazuje, że często są to osoby, które mają za sobą karierę polityczną. Np. wiceministrowie Piotr Patkowski (finanse), Paweł Jabłoński (sprawy zagraniczne), Marcin Romanowski (sprawiedliwość) i Zbigniew Gryglas (aktywa państwowe) bez powodzenia startowali z list PiS w ostatnich wyborach parlamentarnych.

"Urzędnik minus"

Z kolei na początku października informowaliśmy o planach związanych z cięciami w budżetówce. Rząd planował m.in. utrzymanie wynagrodzeń z 2020 r. na przyszły rok dla całej sfery budżetowej.

Ponadto zapowiadano stopniowe zwolnienia części obsady urzędów. "Gazeta Wyborcza" pisała, że pracę stracić mieli pracownicy ministerstw, urzędów wojewódzkich, Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego i Narodowego Funduszu Zdrowia.

Czytaj także: Fatalne wieści dla pracowników budżetówki. Oto szczegóły planu "urzędnik minus"

O swoją przyszłość obawiali się też pracownicy skarbówki. Swój sprzeciw potencjalnym planom wyrazili nawet we wrześniu. Wtedy postanowili wyłączyć komputery na 20 minut pomiędzy 9:55 a 10:15.

Związkowcy tłumaczyli, że w trakcie pandemii pracowali ciężej niż zwykle obsługując przyspieszone zwroty VAT czy udzielając ulg podatkowych. A w sytuacji kryzysu ich praca jest jeszcze bardziej potrzebna.

Czytaj także: Masz do załatwienia sprawę w skarbówce? Uważaj, urzędnicy wyłączą komputery