Rząd twierdzi, że podatek handlowy w nas nie uderzy. Ale to samo mówił o innej daninie
Jeśli wprowadza się nowy podatek oczywiście ma on uderzyć w "tych złych", a nie zwykłych obywateli. Podobne zapowiedzi rząd czyni wobec nadchodzącego podatku handlowego. Polacy mają jednak dobrą pamięć - lekka na wspomnienie jest danina, która też miała ominąć zwykłego zjadacza chleba. Jak się skończyło - wszyscy wiemy.
"Nie są prowadzone prace mające na celu dalsze przedłużenie zawieszenia poboru podatku, co będzie skutkowało rozpoczęciem jego poboru od 1 stycznia 2021 r." – przeczytać można w komunikacie MF wysłanym PAP.
Serwis przypomina, że nowy podatek ma dwie stawki. Do obrotów rzędu 170 mln zł będzie obowiązywać danina w wysokości 0,8 proc., powyżej tej wartości – 1,4 proc. Przypomina też, że formalnie spór Polski z UE jeszcze się nie zakończył, bo od wyroku TSUE z 2019 r., stwierdzającego legalność daniny, odwołała się Komisja Europejska. Ale kto by się tam przejmował.
Wpływy z nowego podatku jak skóra na niedźwiedziu zostały już podzielone i wpisane w budżet Polski na 2021 r. To przychód rzędu 1,5 mld zł.
Jak to było z podatkiem bankowym
Gazeta.pl przypomina niechlubną sprawę podatku bankowego. W bliźniaczo podobnej argumentacji resort finansów także zaklinał się, że daniny nie odczuje konsument, a jedynie banki.– Wprowadzenie podatku bankowego zatrzymało etap maksymalizacji zysków banków i nie wpłynęło niekorzystnie na świadczone przez banki usługi – wyjaśniał w 2017 roku Wiesław Janczyk, wtedy jeden z wiceministrów MF.
Serwis wspomina jednak, że w trakcie czterech lat obowiązywania daniny bankowej klienci mogli na własnej skórze odczuć wzrost niektórych opłat i stawek. Banki zaczęły m.in. podwyższać koszty kredytów i utrudniać zawieranie umów na kredyt hipoteczny o stałej stopie procentowej.
Jest oczywiście namacalny zysk z podatku bankowego, oderwany od wszelkich politycznych zapowiedzi i wątłych obietnic. Z daniny do budżetu państwa trafiło już łącznie ok. 17 mld zł.
Morawiecki liczy na podatek handlowy
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, duże nadzieje z podatkiem handlowym wiąże m.in. premier Mateusz Morawiecki. Oczywiście, nie chodzi mu o zasilenie państwowej kasy. W jego opinii ma on pomóc małym i średnim przedsiębiorcom w konkurencji z zagranicznymi sieciami handlowymi.– W końcu wygraliśmy spór z KE przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości. Tu także nie chodzi o efekt fiskalny, lecz wyrównanie pola gry, po wielkiej niesprawiedliwości, która w III Rzeczypospolitej dotknęła handel detaliczny – mówił premier.
Podobnej argumentacji używa minister finansów Tadeusz Kościński, także wskazując, że jest to - "kamyczek do tego, żeby troszeczkę wyrównać szanse" między dużymi sieciami handlowymi z zagranicy i mniejszymi polskimi firmami.
– Mamy wystarczająco dużą konkurencję i bardzo trudno będzie dyskontom podwyższać ceny – wskazuje szef resortu.
Czytaj także: Kto uwierzy wiceministrowi? Mówi o "szeregu obniżek", gdy rząd wprowadza 5 nowych podatków