Chciał rozkręcić biznes, ale nie dostał pomocy. "Nie jestem w stanie niczego spłacać"

Katarzyna Florencka
Działający w branży rozrywkowej pomorski przedsiębiorca Tomasz Marek starał się o pieniądze na sprzęt, który pomógłby mu zacząć na nowo zarabiać pomimo pandemii. Niestety, Agencja Rozwoju Pomorza uznała, że firma, która zajmuje się techniczną stroną imprez masowych, nie jest "firmą czasu wolnego".
Firmy czasu wolnego mają bardzo ograniczone możliwości zarobku podczas pandemii. Fot. Mateusz Skwarczek / Agencja Gazeta
Branża przemysłu czasu wolnego, w której działa Tomasz Marek, ogromny cios otrzymała już na wiosnę, kiedy w życie wszedł zakaz imprez masowych. Firma pomorskiego przedsiębiorcy, która zajmuje się techniką sceniczną, korzystała z pomocy w ramach tarczy antykryzysowej oraz z Ministerstwa Kultury. Niestety, koszty są znacznie większe od tego, co może dać państwo.

Czytaj także: Bracia Golec zniesmaczeni dotacją od resortu Glińskiego. Ujawnili, ile im obcięto

Mało pieniędzy

– Banki wypowiedziały wszystkie umowy kredytowe i starają się zdobyć sądowe nakazy zapłaty. Nie jestem w stanie niczego spłacić, kiedy nie wolno mi pracować. Nie jestem w stanie już regulować rat leasingowych – wylicza przedsiębiorca w "Gazecie Wyborczej".


Chce jednak dalej pracować, w związku z czym złożył podanie do programu pomocowego Agencji Rozwoju Pomorza. Za 230 tys. zł mógłby zrobić sprzęt, który pozwoliłby mu uruchomić mobilne studio telewizyjne.

Niestety, otrzymał decyzję odmowną, ponieważ wg ARP... nie jest firmą czasu wolnego. Jak tłumaczy Urząd Marszałkowski w Gdańsku, do którego należy ARP, w regulaminie konkursu definicja tej branży została "do pewnego stopnia zawężona, co było spowodowane zbyt małą pulą dostępnych środków w stosunku do ogromu potrzeb".

Firmy bez rządowej pomocy

W dramatycznej sytuacji są również przedstawiciele branży targowej. Jeden z ich przedstawicieli napisał desperacki apel do podkarpackich parlamentarzystów. W imieniu wszystkich firm "okołotargowych" prosi on o pomoc finansową, wskazując, że przedsiębiorstwa tego typu nie zarabiają od marca i są praktycznie skazane na śmierć.

Firmy organizujące targi zwracają uwagę na ciężką sytuacje branży od długiego czasu. Na początku października informowaliśmy w INNPoland.pl, że 3/4 z nich straciło jedyne źródło przychodu. Mimo apeli różnorodnych organizacji, m.in. Polskiej Izby Przemysłu Targowego (PIPT), rząd nie kiwnął w ich sprawie palcem.

Pod koniec października targowy wyszli na ulicę Warszawy. Z raportu sporządzonego we wrześniu na zlecenie Polskiej Izby Przemysłu Targowego wynikło, że w 4 na 5 firmach obroty spadły o połowę, a w wielu z nich nawet o 90 proc.

Czytaj też: Lockdown zrujnował jego biznes. Znany przedsiębiorca z Wrześni popełnił samobójstwo