W Polsce kwitnie spermo-turystyka i podziemie dawców. "Bez faceta w tym kraju matką nie zostaniesz"
Są ładne i zadbane, pewne siebie, osiągnęły sukces zawodowy. Ale nie do końca radzą sobie w miłości. W Polsce jest coraz więcej singielek, które mimo braku partnera nie chcą rezygnować z macierzyństwa. I chociaż są w pełni przygotowane do bycia mamą, to prawo zakazuje im zapłodnienia nasieniem dawcy. Bo nie mają faceta.
- W Polsce od 2015 roku z zapłodnienia nasieniem dawcy mogą korzystać wyłącznie heteroseksualne pary, u których został zdiagnozowany problem niepłodności po stronie męskiej
- Singielki, które chciałyby samodzielnie wychować swoje dziecko, w poszukiwaniu odpowiedniego dawcy “schodzą do podziemia”. Część, w celu leczenia, wyjeżdża za granicę
- Bohaterki artykułu potencjalnych dawców spermy szukają w internecie
“Mam 27 lat, mieszkam w Zgorzelcu. Szukam dyskretnego dawcy. Metodą raczej naturalną - wymagam badań. Zapłacę.”
“Szukam mężczyzny, który pomoże mi zostać mamą. Zależy mi na znalezieniu Pana, który potraktuje sprawę poważnie, wytrwałego, z aktualnymi badaniami. Po ewentualnej udanej próbie nie chciałabym utrzymywać żadnych kontaktów, a także nie oczekuję żadnej pomocy materialnej.”
“Poszukuję kogoś, kto jest w stanie mi pomóc. Mam 30 lat, dotychczas dużo pracowałam. Jestem ambitną osobą, która dąży do celu. Posiadam własne mieszkanie i dobrą pracę.”
Na jednym z forów, które łączą ze sobą osoby poszukujące i dawców, podobnych ogłoszeń jest sporo. Piszą dziewczyny, które są same, ale bardzo chciałyby zostać mamami. Jest też mnóstwo anonsów lesbijek, które pragną stworzyć pełne rodziny. Postanowiłam zalogować się i spróbować porozmawiać z niektórymi z nich.
Anna
Jako pierwsza odpisuje mi Anna. W ogłoszeniu mówiła o tym, że jest atrakcyjną blondynką, z klasą, wykształceniem i bez nałogów.“Jestem towarzyska, łatwo nawiązuję kontakt z ludźmi, ale... w tej chwili nie chcę z nikim się wiązać. Po burzliwym związku i odejściu partnera w czasie, gdy zaczęliśmy starać się o dziecko, nie mam ani siły, ani ochoty na żadne nowe poważne znajomości. Chcę też grać uczciwie. Nie powiem przecież dopiero co poznanemu mężczyźnie, że wkrótce chciałabym zacząć starać się o dziecko?” – opisuje samą siebie.
Anna od początku przestrzega mnie przed fejkami. W prywatnej wiadomości pisze, że zdecydowana większość osób zarejestrowanych na forum to nieprawdziwe konta. “Trzeba tu pobyć, wtedy wiele rzeczy się zauważy. Nagle może się okazać, że pisząc do kobiety, pisze Pani z mężczyzną. Dewianci, których to kręci” - ostrzega mnie.
Uspokajam ją, że ja jestem dokładnie tą osobą, za którą się podaję. Zaznaczam, że podpisałam się z imienia i nazwiska. Anna odpisuje, że już mnie wygooglała. Ale dalej nie ma pewności, że ja to ja. Prosi o wysłanie zdjęcia. To już zaczyna mnie trochę niepokoić. Odpowiadam, że zdjęcia nie wyślę, mogę za to wysłać maila z redakcyjnej skrzynki.
Odpowiedź wprawia mnie w osłupienie. “Zupełnie poważnie już, to dziękuję za kontakt i życzę powodzenia w pracy. Trafiła Pani na dewianta. Choć to też mógłby być ciekawy podrozdział właściwego artykułu".
Panie Anno, proszę bardzo, jest pan w artykule. A ja jestem absolutnie przerażona tym, że dziewczyny, które naprawdę szukają pomocy, nacinają się na żartownisiów, hejterów, albo - no właśnie - na dewiantów.
Paulina
Kolejną osobą, która odpowiedziała mi na wiadomość, jest Paulina. Korespondujemy mailowo.Jak sama mówi, ma 30 lat i drobne problemy z płodnością. To dlatego perspektywa czekania przez kolejne lata, aby kogoś poznać na tyle, by podjąć decyzję o dziecku, była dla niej trudna do wyobrażenia.
Pexels.com
Paulina nie chce być samotna, chce mieć rodzinę i dziecko. Ale z byłymi partnerami ciężko jej się było dogadać.
“Nie rozumieli zaangażowania w moją pracę i tego, że chcę zarabiać więcej niż przeciętna kobieta, albo że nie chcę siedzieć w kuchni. Wydaje mi się, że faceci boją się takich kobiet. Kobiet, które są samowystarczalne. Całe życie musiałam sama się troszczyć o siebie. Mieszkanie kupiłam na własne konto itd. Jestem pewna że poradziłabym sobie z wychowaniem dziecka sama również. Zresztą uważam, że miłość nie istnieje”.
Mimo tej deklaracji, swoje konto na forum na razie zawiesiła. Poznała kogoś i stara się utworzyć z nim więź. “Nie wiem, jak będzie kiedyś, czy uda nam się, dlatego nie usuwałam ogłoszeń” – podkreśla.
Aneta
– Singielka nie może w Polsce legalnie zostać mamą – mówi Aneta, 27 lat. Ona również poszukiwała potencjalnego dawcy spermy przez forum. Umówiłyśmy się na rozmowę telefoniczną. Po drugiej stronie słuchawki słyszę osobę wesołą, zdystansowaną i zdeterminowaną.– Z tego co mi wiadomo, to jest to traktowane raczej jako coś nielegalnego i niemoralnego. Żadna klinika nigdzie pani tego nie zrobi. Nie ma takiej możliwości. No chyba, że ma pani dobrego kolegę, który pójdzie z zaświadczeniem, że będzie ojcem do urzędu stanu cywilnego – tłumaczy.
Aneta wie, co mówi, bo na ten temat zrobiła już bardzo dokładny risercz. Samotna kobieta nie może dziecka adoptować, nie może też sztucznie zajść w ciążę - ani przez in vitro, ani przez inseminację.
– Bez faceta matką w Polsce nie zostaniesz. Musi być mąż, albo przynajmniej partner. Ale taki, który poświadczy prawnie, że będzie ojcem. Że dziecko będzie miało jego nazwisko i że w razie rozstania będzie płacił alimenty – mówi Aneta.
Takie rozwiązanie jest kłopotliwe nie tylko dla mężczyzny, który musi zaufać przyszłej mamie, że nie będzie nic od niego chciała w przyszłości. – Dziewczyna również nie ma gwarancji, że on nie przypomni sobie za parę lat, że jest ojcem. I nie będzie chciał wjechać jej z butami w życie – ostrzega.
Tymczasem singielki, które decydują się na to, że będą wychowywać dziecko same, robią to świadomie. – To nie jest desperacja, to jest w pełni przemyślana decyzja – zaznacza młoda kobieta.
Pexels.com
Samodzielna mama
– Ja w ogóle nie używam określenia "samotna mama" – zastrzega Aneta. – Samotna mama to taka, która została porzucona i nie wie, co ma teraz zrobić, czy kogo prosić o pomoc. Ja absolutnie nie jestem w takiej sytuacji – zarzeka się.Jak mówi, jej rodzina nie jest zachwycona pomysłem na samodzielne macierzyństwo. Uważają, że jest za młoda na taki krok.
– Ale ja nigdy nie miałam szczęścia w miłości. Miałam jednego chłopaka, a i to nie trwało zbyt długo. W międzyczasie skończyłam jednak studia, mam dobrą pracę, własne mieszkanie. Wszystko, co miałam zrobić, to zrobiłam. A przeraża mnie perspektywa, że będę czekać tak, jak niektóre moje koleżanki na potencjalnego tatę, który może nigdy się nie pojawić – wyznaje dziewczyna.
Jak opowiada, jedna z jej koleżanek ma już 38 lat i wciąż nie ma ani męża, ani dzieci. Ale ciągle za bardzo się boi tego, że mogłaby być samotną mamą. I cały czas czeka na tego jedynego.
– Ciąża geriatryczna zaczyna się od 35. roku życia. A wraz z nią dużo problemów: i dla dziecka, i dla matki – mówi Aneta. – Ja po prostu zdałam sobie sprawę, że mam już ponad 25 lat i nigdy tego faceta nie miałam. A życie pisze różne scenariusze. Może będę taką kobietą, która nigdy nie spotka swojego mężczyzny. Może on kiedyś pojawi się w moim życiu, tylko, że męża można znaleźć zawsze. Można mieć i 50 lat. Ale żeby urodzić zdrowe dziecko, żeby mieć siłę, żeby to dziecko wychować - tu już trzeba liczyć się z limitem czasowym.
A gdy przyjdzie moment załamania, kryzys? Choroba, problemy z dzieckiem? Konieczność dyżurowania przy łóżeczku, jeżdżenia do lekarzy, potrzeba zwykłego wypłakania się? Wtedy obecność drugiej osoby jest nieocenioną pomocą. Czy nie będzie tego brakować samodzielnej mamie?
– Ja i tak nigdy nie liczyłabym w tej kwestii na faceta. Przede wszystkim dlatego, że ja całe życie tego faceta nie mam i świetnie sobie radzę. A czasem patrzę na moje koleżanki - jedna z nich ma dwójkę dzieci i tak naprawdę cały czas wychowuje sama. Jej mąż ciągle szuka wymówek, wiecznie go nie ma. A ja mam przecież rodzinę, wspierającą przyjaciółkę - będzie mi miał kto pomóc. I wiem, że to na nich przede wszystkim mogę liczyć, a nie na jakiegokolwiek faceta – uśmiecha się.
Pexels.com
Sex-turystyka inaczej
O sprawę zapytałam w jednej z klinik leczenia niepłodności. Iwona Wiącek z Kliniki Bocian potwierdziła, że w Polsce z procedury inseminacji lub in vitro z użyciem nasienia dawcy nie może skorzystać samotna kobieta.– Tego rodzaju leczenie w ośrodkach leczenia niepłodności jest możliwe w przypadku par pozostających w związku partnerskim lub małżeńskim. Reguluje to ustawa z 2015 roku o leczeniu niepłodności. Ta sama ustawa reguluje również, że z zapłodnienia nasieniem dawcy mogą korzystać wyłącznie pary heteroseksualne – tłumaczy.
Jak przekonuje, do jej kliniki zgłasza się mało singielek, które pytają o możliwość zapłodnienia nasieniem dawcy. – Kobiety, które interesują się tym tematem, raczej szybko znajdują informacje, że uchwalona przed kilkoma laty ustawa o leczeniu niepłodności na to nie zezwala.
To jak sobie radzą? Jak mówi Marta Górna ze Stowarzyszenie na Rzecz Leczenia Niepłodności i Wspierania Adopcji Nasz Bocian - na przykład uprawiają turystykę medyczną.
– Z naszych rozmów z kobietami wynika, że najchętniej wybierają Hiszpanię. Tam jest zdecydowanie taniej niż na północy Europy. Plus Hiszpania jest bardzo otwarta na taką “turystykę”. Wiele ośrodków ma bardzo dobrze rozwinięte działy obsługujące pacjentki z poza granic Hiszpanii. Nie ma problemu, żeby się porozumieć po angielsku, a zdarza się nawet, że można porozmawiać z koordynatorem po polsku. To pokazuje skalę zjawiska – podkreśla.
Są też kraje, które mają podobne regulacje, jak Polska. Na przykład Czechy. Tam jednak przepisy nie są tak restrykcyjne i precyzyjne jak u nas. Informacja o partnerze nie jest odnotowywana w żadnych ważnych dokumentach dziecka. Więc i ten kraj część singielek wybiera na miejsce leczenia. Przyjeżdżają po prostu z “udawanymi” partnerami.
Pexels.com
– Ci, którzy ogłaszają się na portalach, to dawcy spoza banków nasienia. Nie są gruntownie przebadani, jak wymaga tego ustawa o leczeniu niepłodności. Nawet jeżeli dysponują kompletem wyników badań, nie sposób zweryfikować ich wiarygodności – przestrzega.
Jest też grupa pacjentek, które po prostu decydują się na zajście w ciążę z przypadkowym partnerem. Uznając, że to jest najprostsza metoda, żeby zostać mamą w tej trudnej sytuacji. – To ogromne obciążenie psychiczne. I kolejne ryzyko, które zawsze łączy się z przypadkowymi kontaktami seksualnymi.
Czy prawo chroni kobiety?
– Te regulacje prawne w żaden sposób nie zabezpieczają ani interesu kobiet, ani bezpieczeństwa dzieci, a jedynie są generatorem niebezpiecznych sytuacji – zastrzega Marta Górna. Dlaczego więc singielkom zabroniono być mamami? Przed rokiem 2015, kiedy weszła nowelizacja ustawy o leczeniu niepłodności, ich swobodne korzystanie z “banków spermy” było możliwe.
Przepis z 2015 teoretycznie miał zabezpieczyć dzieci, by mogły urodzić się w pełnej rodzinie. Zdaniem Marty Górnej, to zwyczajnie niemożliwe. – Tak naprawdę nikt nie jest w stanie tego zagwarantować. Bez względu na to, czy dziecko zostanie poczęte w szczęśliwym małżeństwie, czy poza małżeństwem, czy rodząc się samotnej mamie.
Jej zdaniem, głównym celem przepisu było uniemożliwienie leczenia parom jednopłciowym. Od 2015 niemożliwe jest to, by jedna z pary kobiet stawiła się w klinice mówiąc, że jest samotna i chce samodzielnie wychować dziecko.
A czy dziecko faktycznie potrzebuje obojga rodziców? Czy kobieta, która decyduje się na wychowanie go bez taty jest egoistką?
– Badania jednoznacznie wykazują, że szczęście dziecka nie zależy od tego czy wychowują je dwie mamy, mama i tata czy mama i babcia. Tych składowych, które sprawiają, że dziecko wzrasta w szczęściu i poczuciu bezpieczeństwa jest o wiele więcej. I absolutnie nie tą najważniejszą jest to, czy mama ma partnera, czy go nie ma – zastrzega ekspertka.
– Zapis ten nie eliminuje macierzyństwa samotnego, bo te kobiety, które chcą zdecydować się na rodzinę 1+1 i tak ją założą, omijając te przepisy. Ale generuje przy tym niebezpieczeństwo, m.in. zdrowotne - przy korzystaniu z nasienia niesprawdzonego dawcy, jak również straty ekonomiczne czy społeczne. Dodatkowo to, że trzeba się leczyć za granicą jest stygmatyzujące, wykluczające, tak się nie powinno dziać. Te przepisy nie powinny istnieć – uważa Marta Górna.
Jak podkreśla, zapis uniemożliwiający leczenie niepłodności singielkom nie jest jedynym kontrowersyjnym zapisem funkcjonującym w ustawie o leczeniu niepłodności. Zgodnie z przepisami w sytuacji, kiedy z dawstwa nasienia korzysta para pozostająca w związku nieformalnym, w pogłębionym akcie urodzenia dziecka odnotowywana jest informacja o dawstwie. I to dlatego partner deklaruje ojcostwo przed urzędem stanu cywilnego.
– Załóżmy, że para pozostająca w związku nieformalnym i mająca dziecko poczęte dzięki dawstwu rozstaje się, a mężczyzna uchyla się od obowiązku alimentacyjnego. Co więcej, test na ojcostwo udowadnia, że nie jest on genetycznym ojcem dziecka. Ustawodawca tłumaczy, że fakt ten jest odnotowywany między innymi po to, aby zabezpieczyć interes dziecka i uniknąć takich sytuacji – tłumaczy Górna.
Pexels.com
Jak zrobić sobie dziecko?
Aneta przyznaje, że poszukiwanie dawcy przez portal to droga przez mękę.– Ja byłam wcześniej na wielu innych portalach. Na początku chciałam brać nasienie z Danii, ale to też jest problem. Jest takie europejskie prawo które od 2018 roku zabrania inseminacji domowej z tego nasienia. Trzeba je wysłać do kliniki, a wiadomo, że w Polsce nikt mi tego legalnie nie zrobi. Do tego ta metoda jest mało skuteczna i bardzo droga. Jedna próba kosztuje około 5 tysięcy złotych plus koszty zabiegu – mówi.
O forum opowiedziały jej dwie znajome lesbijki. – One szukały nasienia dawcy przez pół roku. Na początku nie rozumiałam, dlaczego to może tyle trwać, teraz nie mam już żadnych wątpliwości – śmieje się dziewczyna.
Aneta dostała lawinę maili z panami oferującymi swoje wdzięki i informującymi, że najlepsza jest metoda naturalna. I oni chętnie ją naturalnie zapłodnią, podczas miłego spotkania. Inni byli wyraźnie zdesperowani, widać było, że na forum szukają partnerki. – Takim panom mówiłam od razu zdecydowane nie, odrzucają mnie “sierotki Marysie” – podkreśla Aneta.
Była też sytuacja potencjalnie groźna. Jeden z mężczyzn był tak natarczywy, że znalazł w internecie jej dane. Potem do niej wielokrotnie wydzwaniał. Aneta była przerażona. – Wcześniej przyznał się, że ma żonę, ale ona go nie zadowala. Absolutnie nie chciałam mieć nic wspólnego z taką osobą – mówi dziewczyna.
Aneta dzięki forum dowiedziała się natomiast, że istnieje coś takiego jak co-parenting. Wspólne wychowywanie dziecka bez bycia w związku. I właśnie w taki sposób poznała się z prawdopodobnym, przyszłym tatą swojego dziecka.
– Zdecydowałam się na co-parenting z homoseksualnym mężczyzną – uśmiecha się Aneta. Rozmawiają ze sobą od pół roku, wypytują się nawzajem o wszystko. W styczniu są umówieni na pierwsze spotkanie na żywo. Jeśli pójdzie dobrze, zdecydują się na dzidziusia. Poprzez inseminację.
– Postawiłam na geja, bo on na pewno nie będzie robił sobie nadziei, że kiedyś będziemy w związku. Z takim facetem byłyby w przyszłości same problemy – zaznacza Aneta.
Pexels.com
Przyszły tata będzie mógł spotykać się z dzieckiem, uczestniczyć w jego wychowaniu. Chociaż mieszkać razem nie będą. – On żyje w innym mieście, mówi że może w przyszłości przeprowadzi się bliżej, ale pewnie będzie po prostu przyjeżdżał parę razy w miesiącu.
Aneta jest pełna nadziei przed styczniowym spotkaniem. Mocno liczy na to, że już niebawem będzie mogła zostać mamą. Cieszę się razem z nią, ale poprosiłam żeby na pierwsze spotkanie poszła z przyjaciółką. I umówiła się w miejscu publicznym. Oraz poinformowała rodzinę, dokładnie gdzie się wybiera.
Tak na wszelki wypadek. Jakby jednak trafiła na “dewianta”.