Będzie jeszcze drożej. Inflacja bije rekordy, a NBP zapowiada krok, który ją tylko pogłębi

Natalia Gorzelnik
Adam Glapiński, prezes NBP zapowiedział, że w pierwszym kwartale przyszłego roku stopy procentowe mogą zostać jeszcze obniżone. Przypomnijmy - już teraz są na rekordowo niskim poziomie. Jeśli zapowiedź Glapińskiego stanie się faktem, mogą spaść poniżej zera. Konsekwencją będą spore kłopoty - dla banków i przeciętnego Kowalskiego. Co przyniesie dalsze luzowanie polityki pieniężnej?
Prezes NBP, Adam Glapinski. Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Gazeta

Kolejne obniżenie stóp procentowych

– Obecny poziom stóp procentowych jest właściwy. Jednak w pierwszym kwartale następnego roku możliwe jest dalsze obniżenie stóp – powiedział w wywiadzie dla Obserwatora Finansowego prezes NBP prof. Adam Glapiński.


Przypomnijmy, na grudniowym posiedzeniu RPP utrzymała stopy procentowe bez zmian, co oznacza, że główna stopa referencyjna wynosi 0,1 proc. Stopa lombardowa wynosi od 29 maja 0,50 proc., stopa depozytowa – 0,0 proc., a stopa redyskonta weksli – 0,11 proc., stopa dyskontowa weksli – 0,12 proc. w skali rocznej.

Łącznie RPP obniżyła stopy procentowe w tym roku trzykrotnie – w sumie o 1,4 pkt proc. w przypadku głównej stopy referencyjnej.

Stopy procentowe są już teraz rekordowo niskie. Czy zapowiedź prezesa NBP o ich dalszym obniżaniu jest zaskoczeniem?

Prof. Jacek Tomkiewicz, Akademia Leona Koźmińskiego: Tak, i to dużym. Po pierwsze stopy procentowe są faktycznie bardzo niskie, a z drugiej strony - mamy wysoką inflację. Jej poziom jest już blisko górnego pułapu celu.

Przypomnijmy, że cel inflacyjny w Polsce, wyznaczony przez NBP wynosi 2,5 proc +/- 1 punkt. Górna granica celu to zatem 3,5 proc., a inflacja za listopad jest na poziomie 3 procent. Jeśli natomiast spojrzymy na inflację bazową, to jest ona już powyżej celu.

Oceniając to z perspektywy polityki realizowanej przez NBP, czyli strategii bezpośredniego celu inflacyjnego, to potrzeba dalszego luzowania polityki pieniężnej jest nie do końca zrozumiała.

Jak obniżanie stóp procentowych przekłada się na inflację?

Głównie poprzez popyt. Im niższe stopy procentowe, tym mniejsza skłonność do oszczędzania, a większa do konsumowania i inwestowania.

Drugim kanałem oddziaływania jest kanał kursowy. Obniżka stóp procentowych zniechęca do lokowania w złotym, co zmniejsza popyt na naszą walutę i co za tym idzie, może doprowadzić do osłabienia się waluty. W konsekwencji droższe mogą stać się dobra importowane i w sumie rośnie ogólny poziom cen.

Co niskie stopy procentowe oznaczają dla banków? Co ich ewentualne obniżenie przyniesie w przyszłości?

Banki zarabiają na handlu pieniądzem. Z jednej strony kupują od nas pieniądze - czyli my lokujemy tam depozyty, a z drugiej strony je sprzedają - czyli udzielają kredytów. Zarabiają na marży, czyli różnicy pomiędzy oprocentowaniem kredytów a depozytów.

Jeśli stopy procentowe spadają, to podstawowa działalność banków, czyli udzielanie kredytów, przynosi mniejsze zyski. Więc mocno spadają przychody odsetkowe banków.

Na to nakłada się jeszcze jedna kwestia. W czasie recesji popyt na kredyty ze strony sektora prywatnego, czyli przedsiębiorstw i gospodarstw domowych, jest generalnie dość mały. Banki masowo skupują więc obligacje emitowane przez skarb państwa i inne podmioty publiczne. Jednak i tutaj rentowności są rekordowo niskie.

Mówiąc krótko: niskie stopy to niski zarobek banków i na kredytach i na obligacjach.

Czy to oznacza, że banki będą się starały “odbić sobie” niskie zarobki na czymś innym?

Tak, to widać już teraz. Banki w coraz większym stopniu zarabiają nie na podstawowej działalności - czyli wspomnianych dochodach odsetkowych - tylko opłatach za pozostałą działalność. Czyli np. za prowadzenie konta, wydanie karty, za przelewy i tak dalej.

Trzymanie pieniędzy na lokatach już teraz się po prostu nie opłaca. Czy jeśli stopy procentowe pójdą jeszcze w dół, to będziemy na lokatach tracić?

Całkiem możliwe. Tak już się dzieje w niektórych krajach, w których stopy są ujemne. Na przykład w Szwecji czy Szwajcarii.

Mogę jednak uspokoić, że niskie stopy odbijają się na depozytach ludności w ostatniej kolejności. Najczęściej jest tak, że dużo wcześniej jest to odczuwalne na rynku międzybankowym albo na depozytach przedsiębiorstw.

Pytanie również jak głęboko stopy w Polsce miałyby zejść poniżej zera. Bo zasadniczą różnicą jest to, czy będzie to -0,1 proc., czy na przykład -1 procent.

Kolejne pytanie to to, jak to wszystko się przełoży na stopy rynkowe. Trzeba pamiętać, że wysokość stopy NBP jest decyzją administracyjną, natomiast stopy rynkowe to efekt gry popytu i podaży na rynku finansowym, na który bank centralny ma oczywiście wpływ, ale nie tak bezpośredni jak w przypadku ustalania stóp NBP.

Zresztą, jeśli lokaty będą ujemnie oprocentowane, to my się wcale nie musimy na to godzić. My po prostu możemy te środki wypłacić i trzymać je w gotówce, albo w innej walucie, albo w jakiejkolwiek innej formie.

Ale do ujemnie oprocentowanych depozytów, raz jeszcze podkreślam, jest jeszcze długa droga.

A co z kredytami? Kredyty hipoteczne już teraz są rekordowo tanie. Czy będą tanieć dalej?

Tu znowu trzeba odróżnić stopy NBP od stóp rynkowych. Stopa NBP - referencyjna - wynosi 0,1 proc., ale WIBOR, czyli wysokość oprocentowania pożyczek na polskim rynku międzybankowym, wynosi już 0,2 proc. (jednomiesięczny WIBOR na dzień 30 XII). Więc pytanie jak mocno spadnie stopa rynkowa, bo to w oparciu o ten wskaźnik są indeksowane kredyty hipoteczne.

A jak te wartości są zależne od stóp NBP?

Kredyt hipoteczny jest zwykle oprocentowany stawką zmienną wg formuły: WIBOR + marża banku, np.1,5 pkt procentowego. Wartość stopy WIBOR podlega wpływowi stóp NBP (WIBOR jest wyższy od stopy referencyjnej i niższy od stopy lombardowej), więc gdy one spadają, stopy na rynku międzybankowym też zmaleją.

Dopóki jednak nie będziemy wiedzieć dokładnie, co prezes Glapiński miał na myśli - a na razie mamy tylko jedno, wyrwane z kontekstu zdanie - trudno cokolwiek konkretnego prognozować.

Da się zatem powiedzieć cokolwiek na pewno na temat tego, co może przynieść przyszłość?

Mamy jeszcze za mało danych. Ale pamiętajmy, że stopy procentowe są ustalane przez Radę Polityki Pieniężnej, która się składa z 10 osób. To nie jest tak, że prezes NBP jednoosobowo decyduje o poziomie stóp. Musi znaleźć co najmniej 5 głosów poparcia za taką decyzją. Więc ja wcale nie jestem przekonany czy ta zapowiedź zostanie wprowadzona w życie.

A co obniżenie stóp miałoby w ogóle dać? Czy są jakieś argumenty za takim działaniem? Czy inne kraje europejskie również podejmują takie działania w obliczu pandemicznego kryzysu?

Stopy ujemne funkcjonują już od jakiegoś czasu w paru miejscach na świecie. Na przykład w Strefie Euro czy wspominanej wcześniej Szwajcarii. Albo w Japonii. Takie eksperymenty są prowadzone przez niektóre kraje mniej więcej 10 lat, czyli od czasów poprzedniego kryzysu.

Natomiast sytuacja w tych krajach jest diametralnie inna niż w Polsce. Strefa Euro jest bliska deflacji, tak samo Japonia. Szwajcaria ma bardzo silnego franka, co stanowi poważny problem, bo gospodarka szwajcarska oparta jest o eksport.

Nie bylibyśmy zatem pierwszym krajem, który ma ujemne stopy procentowe. Chociaż z punktu widzenia naszej sytuacji makroekonomicznej takie działanie nie mają poważnego uzasadnienia.