Afera z respiratorami, których nie było. W końcu wzięli się za handlarza bronią

Natalia Gorzelnik
Na konto firmy E&K, należącej do byłego handlarza bronią, wszedł komornik. I zajął 6 milionów euro. To jednak tylko część kwoty, jaką Andrzej Izdebski jest winien za respiratory, których nie było. A do odzyskania pieniędzy jeszcze długa droga.
Lublin. Siedziba firmy Andrzeja Izdebskiego E&K, od której rząd PiS kupił respiratory. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta

Ballada o respiratorach

''Afera respiratorowa'' ciągnie się od wiosny. O sprawie kupna sprzętu medycznego przez resort zdrowia od byłego handlarza bronią z czarnej listy ONZ, Andrzeja Izdebskiego, informowała w maju "Gazeta Wyborcza".

Kontrowersje wzbudzała nie tylko przeszłość kontrahenta, ale również astronomiczna kwota transakcji – choć na rynku ceny respiratorów sięgają ok. 70-90 tys. zł, to firma E&K zażyczyła sobie ok. 160 tys. za sztukę. Ostatecznie, umowa miała opiewać na 200 milionów złotych. Izdebski od razu dostał na ten cel ponad 50 milionów złotych zaliczki.


Wszystko zatem było, ale na papierze. Bo chociaż umowa dotyczyła zakupu 1241 respiratorów, to po wielomiesięcznych opóźnieniach firma E&K dostarczyła ich jedynie 200 - niekompletnych, bez gwarancji, serwisu i części zamiennych.

W lipcu, w wyniku przeprowadzonej kontroli poselskiej politycy z KO Dariusz Joński i Michał Szczerba odkryli, że w fakturach pro forma końcowa kwota za respiratory od firmy E&K wyniosła 81,3 mln euro, czyli 370 mln złotych.

Czytaj więcej: Ministerstwo przyłapane. Respiratory od handlarza bronią kosztowały dużo więcej

Z najnowszych ustaleń wynika również, że Ministerstwo Zdrowia na trzy miesiące wstrzymało działania Prokuratorii Generalnej wobec firmy handlarza bronią.

Czytaj więcej: Respiratory miały być, ale się zbyły. Były minister odpuścił zwrot milionów z publicznych pieniędzy

Tuż przed swoim odejściem z Ministerstwa Zdrowia ówczesny wiceminister Janusz Cieszyński miał zawrzeć porozumienie z Andrzejem Izdebskim, w którym handlarz bronią zobowiązał się, że spłaci zaległości do końca października. 17 sierpnia Janusz Cieszyński odszedł z resortu, a firma E&K nie spłaciła ani złotówki.

Porozumienie jednak obowiązywało, więc nowe kierownictwo resortu mogło się wziąć za sprawę dopiero w listopadzie.

Co z pieniędzmi za respiratory

Jak donosi TVN24, na początku listopada ministerstwo wystąpiło do Prokuratorii Generalnej RP o wszczęcie postępowania o zabezpieczenie i zapłatę w związku z nieuregulowaniem zaległych płatności przez firmę E&K i już po czterech dniach udało się złożyć wniosek do Sądu Okręgowego pozew w postępowaniu nakazowym o zapłatę 12 013 330,87 euro (około 54,5 mln złotych). 16 listopada 2020 r. Sąd Okręgowy w Warszawie wydał nakaz zapłaty.

Kolejny pozew, dotyczący zapłaty 3,6 mln euro (ok. 16,3 mln zł) tytułem kar umownych, został rozpatrzony przez warszawski sąd 26 listopada.

Zapukał komornik

Minister Zdrowia Adam Niedzielski potwierdził, że na koncie Andrzeja Izdebskiego zabezpieczono połowę kwoty, z której spłatą zalega biznesmen.

– W wyniku naszej współpracy z Prokuratorią Generalną został przygotowana przez sąd nakaz realizacji tej płatności. Ten nakaz jest prawomocny sądowo, został przeze mnie przekazany do komornika, a z informacji, jakie otrzymałem w zeszłym tygodniu, wiem, że na koncie osoby, która ten kontrakt realizowała i nie wywiązała się z zobowiązań, komornik zajął już połowę kwoty, która jest zobowiązaniem – powiedział Niedzielski.

Dziennikarze TVN24 dotarli też do samego zainteresowanego. – Zajęto może nie połowę kwoty, ale prawie 6 milionów euro. Ja i tak bym to wpłacił do ministerstwa, bez sensu takie postępowanie – powiedział Andrzej Izdebski.

Czy zajęte pieniądze wrócą szybko do Ministerstwa Zdrowia? Na to się na razie nie zapowiada. Jak czytamy w portalu, nakaz wydany przez sąd, wbrew temu, co mówił w Sejmie minister Niedzielski, nie jest na razie prawomocny.