
W ostatnich miesiącach polskie urzędy przeżywają prawdziwe oblężenie. Wszystko przez nagły wzrost liczby wniosków o wydanie decyzji o warunkach zabudowy, popularnie nazywanych "wuzetkami".
Powodem jest nowelizacja ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Zgodnie z nowymi przepisami od stycznia 2026 roku, wuzetki będą ważne tylko przez pięć lat, a nie jak do tej pory – bezterminowo.
Wiele osób oraz stara się zdążyć przed zmianą przepisów, by uniknąć ograniczeń, które wejdą w życie już za niecały rok.
Trzeba się spieszyć ze składaniem wniosków
Obecnie, aby rozpocząć budowę domu, potrzebna jest decyzja o warunkach zabudowy, jeśli gmina nie ma jeszcze przygotowanego miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego.
Dziś taka decyzja może być wydana na dowolny czas – nawet jeśli inwestycja zostanie zaplanowana na bliżej nieokreśloną przyszłość, a to daje sporą elastyczność.
Zmiana przepisów zmusi inwestorów do podejmowania decyzji w szybszym tempie. Aby uniknąć pięcioletniego limitu, wielu ludzi składa wnioski jeszcze teraz, na dotychczasowych zasadach, by móc korzystać z bezterminowych wuzetek.
Opóźnienia w urzędach
W lutym, czyli kilka miesięcy przed wprowadzeniem nowych przepisów, w niektórych gminach urzędnicy musieli poradzić sobie z nawet 100 proc. wzrostem liczby wniosków.
Urzędnicy walczą z opóźnieniami, a część gmin boryka się z brakiem wystarczającej liczby pracowników, aby poradzić sobie z napływem wniosków.
Co więcej, w 2025 roku kończy się czas na uchwalenie planów ogólnych, które mają uporządkować proces wydawania decyzji. Jeśli gmina nie będzie miała takiego planu, nie wyda decyzji o warunkach zabudowy.
Na razie tylko 75 proc. gmin przystąpiło do prac nad planami, 25 proc. jeszcze ich nie rozpoczęło.
Aby dać gminom więcej czasu na przygotowanie planów ogólnych, rząd zaproponował przesunięcie terminu ich uchwalenia z 1 stycznia 2026 roku na 30 czerwca 2026 roku. To oznacza, że przez kolejnych sześć miesięcy, inwestorzy będą mogli składać wnioski o wydanie decyzji o warunkach zabudowy nawet na terenach, gdzie gmina nie uchwaliła jeszcze planu ogólnego.
Takie rozwiązanie pozwoli uniknąć przerwy w wydawaniu decyzji, ale również będzie oznaczać, że po 2026 roku niektóre inwestycje będą mogły rozpocząć się tylko na terenach, które nie zostały objęte miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego.