"Nie dołożyliśmy do tego ani złotówki". Gmina tłumaczy ogromną kwotę na pensje katechetów
Tylko w 2020 r. licząca ok. 40 tys. mieszkańców gmina Skawina (woj. małopolskie) wydała na wynagrodzenie dla księży i katechetów 1 258 398,67 zł - donoszą działacze Młodej Lewicy. O to, jak dużym obciążeniem dla samorządu są te środki, zapytaliśmy się w urzędzie gminy.
- Działacze Młodej Lewicy sprawdzają ile w całej Polsce wydaje się pieniędzy na pensje księży i katechetów
- Niewielka gmina Skawina (woj. małopolskie) wydała na ten cel w ubiegłym roku ponad 1,25 mln zł
- Wynagrodzenia księży i katechetów pokrywane są w pełni przez subwencję oświatową - przekonuje rzecznik gminy
Czytaj więcej: Działacz Lewicy ujawnił, ile mała gmina wydaje rocznie na pensje księży. Ogromna kwota
– Chcemy dowiedzieć się ile księża i katecheci dokładnie zarabiają w całej Polsce – mówi Daniel Tuchowski z Młodej Lewicy. – Zbliża się kryzys gospodarczy związany z pandemią i uznaliśmy, że to jest dobry moment, żeby pokazać jak duże kwoty z pieniędzy publicznych idą na lekcje religii.
Akcja jest przeprowadzana przez młodych działaczy lewicy w całej Polsce. Do urzędów gmin trafiają wnioski o udostępnienie informacji publicznych. – Niektóre gminy, tak jak Skawina, odpowiadają bardzo sprawnie. Ale są też i takie, które nie chcą się do tego odnosić. Przekonują, że nie wiedzą o co chodzi. Lawirują albo zrzucają odpowiedzialność za udzielenie tej informacji na szkoły.
Daniel Tuchowski ma dostęp do danych z kilku innych małopolskich gmin. – Informacje przekazały m.in gmina Miechów. Liczy ona sobie ok. 20 tysięcy mieszkańców i wydaje około pół miliona złotych na księży i katechetów. Mamy też dane z około 60 tysięcznej Wieliczki, która pobiła rekord Skawiny. Tam na katechezę wydano około 1 milion 700 tysięcy złotych.
– To są o wiele za duże pieniądze – podkreśla działacz. – Weźmy chociażby Skawinę. W gminie mieszka nieco ponad 40 tysięcy mieszkańców, a księża i katecheci kosztują ją około milion 200 tysięcy złotych. Czy gmina nie mogłaby wydać tych środków w inny sposób? – zapytuje.
W jego opinii, pieniądze publiczne, zamiast iść na lekcje religii, mogłyby pomóc gminie w poradzeniu sobie z bieżącymi problemami. – Cuchnącym problemem Skawiny jest smród z pobliskiej fabryki. Dla całej Małopolski problemem jest smog. Potrzebne są większe środki na służbę zdrowia, na walkę z COVID-19. Czy naprawdę potrzebujemy płacić tak ogromne pieniądze za lekcje, które i tak nie są obowiązkowe i z uczęszczania na które uchyla się na przykład zdecydowana większość licealistów?
W opinii działacza Młodej Lewicy, katechezy powinny odbywać się w kościołach. I być finansowane z kościelnego budżetu.
Czy pensje katechetów obciążają gminę?
– Wynagrodzenia księży i katechetów reguluje Karta nauczyciela – mówi Marcin Kozielski, rzecznik gminy Skawina. – To jest dokument ustanowiony przez Ministerstwo Edukacji Narodowej, który jasno i konkretnie reguluje ile nauczyciele mogą zarabiać przy jakim doświadczeniu czy wysłudze lat. Urząd miasta i gminy w Skawinie nie dokłada na pensje nauczycieli ani złotówki więcej ponad to, do czego nas obligują przepisy. Jak przekonuje rzecznik, zarobki księży katechetów i katechetów są dokładnie takie same w całej Polsce. – Są oczywiście zróżnicowane pod kątem stopnia zawodowego - między nauczycieli stażystów, kontraktowych, mianowanych i dyplomowanych. Ale co do zasady wynagrodzenia są w każdej miejscowości takie same.
A czy księża katecheci i katecheci zarabiają tyle samo? Jak wyjaśnia Marcin Kozielski, co do zasady tak. – Nie ma znaczenia czy to jest osoba świecka czy duchowna. Wszystko znajduje się w Karcie.
Nie ma natomiast jasności co do tego, czy ksiądz katecheta musi przechodzić przez wszystkie szczeble rozwoju zawodowego dokładnie tak samo jak nauczyciele. – Księży katechetów do pracy kieruje władza duchowa, nie świecka. Więc o samych procedurach może się wypowiedzieć kuria – mówi rzecznik.
W gminie Skawina katechetów jest łącznie 32, ale część z nich nie pracuje w pełnym wymiarze godzin. Po zsumowaniu wszystkich form zatrudnienia, obsadzone są 22 etaty.
– Ich wynagrodzenia w pełni pochodzą z subwencji oświatowej. Ale z tej puli pochodzą nie tylko środki na wypłaty, ale też na prąd w szkole czy zakup nowego sprzętu - wyjaśnia Marcin Kozielski. Jak podkreśla, wysokość subwencji za ubiegły rok może być jednak problematyczna.
– Dokładne liczby będą znane pod koniec lutego, ale już teraz wiemy, że subwencja oświatowa nie pokryje w pełni wydatków, które ponieśliśmy na oświatę w 2020 roku. Koszty funkcjonowania szkół znacznie wzrosły. Wynika to głównie z tego, że dotknęła nas pandemia koronawirusa. Nowe warunki wymagały od nas zakupu środków ochrony osobistej, ozonowania szkół czy inwestycji w nowy sprzęt do nauki zdalnej.
Gmina szacuje, że pieniądze z MEN pozwolą na pokrycie około 80 proc. poniesionych wydatków na oświatę. Za resztę samorządy będą musiały zapłacić z własnego budżetu.