“Grota krytykują ci, którzy nigdy nie strzelali z Beryla”. Terytorialsi bronią "lipnego" karabinka

Natalia Gorzelnik
Wyginająca się pod wpływem ciepła lufa i części przypinane na trytytki. Raport niezależnej grupy ekspertów pod kierownictwem byłego oficera GROM Pawła Mosznera nie pozostawił na polskim karabinku Grot suchej nitki. O to, jak faktycznie korzysta się z “karabinka bubla”, postanowiliśmy zapytać jego użytkowników.
Żołnierze WOT. Zdjęcie poglądowe. Fot . Krzysztof Cwik / Agencja Gazeta
O sprawie pisaliśmy w InnPoland na początku tygodnia. Kontrakt na dostawę 53 tys. sztuk karabinków Grot podpisano w 2017 roku. Umowa opiewała na 500 milionów złotych. Dość szybko miały się jednak zacząć pojawiać głosy, że w broni pojawiają się liczne usterki.


Jakość karabinka postanowiła sprawdzić niezależna grupa ekspertów pod kierownictwem Pawła Mosznera, byłego oficera jednostki specjalnej GROM i instruktor strzelectwa od ponad 20 lat. Od maja 2020 r. jego zespół prowadził kilkakrotnie testy z karabinkiem Grot. Wyniki ekspertyzy okazały się być druzgocące dla broni z radomskiego Łucznika

Czytaj więcej: Przegrzewa się, zacina, nie strzela. MON wydał 500 milionów zł na bubel, a winę zrzuca na żołnierzy

Terytorialsi z Grotami

Głównymi odbiorcami karabinków zostali żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej. I to właśnie ich postanowiliśmy zapytać o wrażenia z korzystania z broni. Żołnierze chętnie zgodzili się na rozmowę, jednak ze względu na obowiązujące ich przepisy, musieli zachować anonimowość. Wszystkie imiona zostały zmienione.

Terytorialsi bronią karabinka i mocno go sobie chwalą.

– Bardzo dobra broń, daje możliwość modyfikacji i dopasowania pod użytkownika, co nie jest standardem – mówi Krzysiek, który strzelał na długo przed tym, nim dołączył do WOT.

– Karabinek krytykują ci, którzy nie strzelali z AK i Beryla, i nie musieli ich, zgodnie ze standardem, obsługiwać lewa ręka (prawa na broni). Po dniu pracy na Berylu całowaliby Grota za przyjazność dla użytkownika – śmieje się.

– Większość “usterek” wynika z winy użytkownika – dodaje Tomek, również doświadczony strzelec. – Te wszystkie osławione zacięcia karabinka wynikają na przykład z trzymania za magazynek podczas strzału, co sprawia, że podajnik nie może pracować swobodnie. To błąd człowieka, nie sprzętu.

Tomek przyznaje, że awarie również się zdarzają, ale nie jest to częste. – Przez 3 lata raz widziałem pękniętą kolbę, gdy wysunął się pasek i upadła na posadzkę na stołówce. W normalnym użytkowaniu nic się nie zacina, karabinek strzela do przodu – uśmiecha się żołnierz.

– Prawdziwe wady to właśnie te śliskie paski, które się luzują i zacięcia przyrządów celowniczych po deszczu – dodaje. Krzysiek wspomina również o tym, że Grotom zdarza się zaciąć, gdy są zapiaszczone.

A co ze słynnym mocowaniem części na trytytki? Kasia, w WOT od dwóch lat, mówi że wynika to raczej ze strachu dowódców. – Jak źle włoży się regulator gazowy, to wypada też tłoczek. Więc bywały wydawane rozkazy zakładania trytytek na niektóre ćwiczenia, bo nikomu nie chciało się później użerać z papierologią związana ze zgubieniem części od broni.

– Mnie nigdy ani tłoczek ani regulator nie wypadł. Osobiście, podczas marszu, raz odpadł mi z kolei uchwyt przedni. Na szczęście się znalazł. Okazało się, że podczas konserwacji ktoś źle go dokręcił. Pobierając broń z magazynu trzeba takie rzeczy sprawdzać – dodaje dziewczyna.

Jak przekonuje, broń jest cały czas ulepszana. – Groty są modyfikowane i ta modyfikacja idzie w dobrą stronę. To karabinki poręczne, wygodne w użytkowaniu. Statystyczny żołnierz WOT strzela z nich raz w miesiącu, w przypadku dwutygodniowych szkoleń poligonowych kilka razy dziennie. Zdarzają się pojedyncze usterki i zacięcia. Zwykle pojawiają się one u mniej doświadczonych użytkowników. Porównując Grota do wysłużonego Beryla - wolę Grota – zapewnia.

Gdzie jest zdjęcie wygiętej lufy?

O sprawę karabinków Grot zapytaliśmy rzecznika Wojsk Obrony Terytorialnej, pułkownika Marka Pietrzaka. Wcześniej opublikował on oświadczenie w sprawie opisywanych przez media usterek w produkcie radomskiego Łucznika.

Marek Pietrzak w rozmowie z InnPoland stanowczo zaprzeczył, jakoby usterkowość Grota miała być związana z tym, że został zakupiony z myślą o użytkowaniu przez siły mniej specjalistyczne, a przez to mógł być również bardziej zawodny.

– Karabinki “Grot” zostały zamówione w 2017 roku, faktycznie z myślą przede wszystkim o WOT. Chodziło jednak o to, że w tym czasie jednostka była formowana i pojawiła się potrzeba jej dozbrojenia. Można powiedzieć, że powołanie WOT przyspieszyło pojawienie się Grotów w polskiej armii – wyjaśnia.

Jak podkreśla, w Groty są obecnie wyposażane również inne jednostki, także należące do wojsk operacyjnych. – Są wprowadzane wszędzie tam, gdzie broń wymaga wymiany. W WOT mamy ich najwięcej, bo 30 tys. karabinków. Około 3 tysięcy jest w wojskowych akademiach i centrach szkolenia. W jednostkach wojsk operacyjnych około 5 tys. i 500 w Żandarmerii Wojskowej. Łącznie jest ich już w naszej armii około 40 tysięcy – wylicza.

Wskazuje, że karabinek miał przejść wszystkie wymagane badania kwalifikacyjne, zanim pierwsze jego egzemplarze pojawiły się w polskiej armii.

– Prace nad tym modelem trwają już od 20 lat. Broń jest cały czas doskonalona, zgodnie z oczekiwaniami żołnierzy. Takie było zresztą założenie. Karabinek jest rozwijany od wersji początkowej A0 do obecnie wchodzącej na wyposażenie jednostek wersji A2, aż do projektowanych kolejnych dwóch jego nowych wersji.

Jak zaznacza, Grot był w polskiej armii po prostu potrzebny. Potencjał karabinków WZ 96. Beryl, opartych na modelu kałasznikowa, po prostu się wyczerpał. – Nasi inżynierowie doszli do momentu, w którym nie można było beryli już bardziej rozwijać. Nie było np. opcji na dodawanie elementów takich jak celowniki, latarki i innych. Dlatego powstał Grot - karabinek modułowy.

– On ma mnóstwo zalet – kontynuuje pułkownik. – Można go dowolnie modyfikować, ponieważ posiada modułową konstrukcję. Na bazie karabinka GROT Fabryka Broni oferuje inne modele np. karabin wyborowy lub subkarabinki. Do tego jest intuicyjny dla osób prawo- i leworęcznych, umożliwia dopinanie dodatkowego wyposażenia, jest ergonomiczny, wygodny w obsłudze, celny – wylicza.

Marek Pietrzak odniósł się również do najbardziej kontrowersyjnych zarzutów, o których można przeczytać w analizie "Grot - do raportu". M.in. tego, że pod wpływem ciepła ma się wyginać lufa.

Czytaj też: Błaszczak niszczy "dziecko" Macierewicza, ale się boi. "To oznaczałoby otwartą wojnę"

– W raporcie jest przekazane, że z karabinku wystrzelono ogniem ciągłym 30 magazynków. Taka liczba to jest test zniszczeniowy, nie wytrzyma tego żadna broń. Grot to nie jest karabin maszynowy, który jest przystosowany do strzelania ogniem ciągłym takiej ilości amunicji. Żaden żołnierz nie ma na polu walki więcej niż 8 magazynków. Broń jest zaprojektowana do tego, żeby strzelać seriami lub ogniem pojedynczym – tłumaczy.

Dodatkowo, rzecznik WOT zwraca uwagę na to, że zdjęcie wygiętej lufy nie zostało zamieszczone nigdzie w raporcie. – Ja w to wygięcie po prostu nie wierzę – wyznaje.

Inaczej sprawa ma się natomiast w kwestii wypadających z broni regulatora gazowego oraz tłoka, o której wspominali również w rozmowie z InnPoland sami żołnierze.

– Ten problem jest nam znany i już poprawiony w kolejnej wersji karabinków Grot A2. Regulator gazowy był faktycznie tak usytuowany, że dochodzi do przypadkowego przestawienia poza obszar roboczy, co może skutkować wypadnięciem regulatora. Na przykład kiedy żołnierz szedł przez las i o coś bronią zahaczył.

– Odnotowaliśmy łącznie 0,44 procent takich reklamacji w ogólnej liczbie karabinków. Teraz, w nowej wersji, na pewno nie będzie takich problemów, wersja A2 posiada przedłużone łoże - to eliminuje ten defekt. w wersji A1 karabinka zastosujemy inne rozwiązanie - będzie to wprowadzane w tym roku – wyjaśnia.

A co z karami dla żołnierzy za wcześniejsze zgubienie elementów? – Nasza procedura postępowania szkodowego rzeczywiście przewiduje kary finansowe za zniszczenie broni lub zagubienie jej elementów. Ale one są poprzedzone postępowaniem szkodowym, w czasie którego ustalamy, czy było to zawinione czy nie. Były przypadki umorzenia – wyjaśnia.

– Od samego początku zakładaliśmy, że będziemy rozwijali ten karabinek – podkreśla raz jeszcze. Marek Pietrzak zapewnia, że poprzednie wersje karabinka - czyli A1, mają być stopniowo poprawiane przez producenta i rozwijane do udoskonalonej wersji A2.