Mundur wróci do polskich domów – zapowiadał dokładnie rok temu generał Wojciech Kukuła, dowódca Wojsk Obrony Terytorialnej. W tej krótkiej frazie zawarł to, co było istotą WOT: masowość. Siły Obrony Terytorialnej, zgodnie z koncepcją byłego ministra obrony Antoniego Macierewicza, miały liczyć sobie aż 53 tysiące ludzi, być świetnie wyposażone i wyszkolone oraz stanowić jakiś rodzaj alternatywnej armii. Wygląda na to, że pięć minut sławy WOT właśnie minęło.
– Skończyła się moda na WOT – tak mówi INN:Poland, podsumowując nastroje w armii, zastrzegający anonimowość ekspert ds. bezpieczeństwa narodowego. – W gronie zawodowych wojskowych nikt za tą formacją nie przepadał, ale dopóki była chęć rozwijania takiego rodzaju formacji, zajmowano się tym. Teraz chęć zanika, więc WOT zostaje pozostawiony samemu sobie – kwituje.
Ilu żołnierzy jest w WOT?
Ogłaszając początek robudowy obrony terytorialnej (bo formacje tego typu istniały już wcześniej, choć pełniły rolę, dyplomatycznie rzecz ujmując, pomocniczą) w kwietniu 2016 roku, ówczesny minister obrony Antoni Macierewicz zapowiadał stworzenie formacji liczącej 35 tysięcy żołnierzy, pogrupowanych w 17 brygadach – po jednej na województwo, plus druga na Mazowszu. Ledwie pół roku później jego plany nabrały jeszcze większego rozmachu – w listopadzie 2016 r. mówił już o „53 tysiącach żołnierzy WOT w trzy lata”, czyli na koniec 2019 roku.
Po dwóch latach wygląda to znacznie skromniej. W WOT pełni służbę nieco ponad 10 tysięcy żołnierzy, spośród których ledwie 2 tysiące to żołnierze zawodowi, a reszta to ochotnicy, którzy mundur założyli dla pasji albo skuszeni dodatkami, nazywanymi czasami złośliwie „Programem Karabin Plus”. Resort nie traci jednak rezonu. – Do końca 2018 roku w strukturach WOT będzie służyć 20 tysięcy żołnierzy, w tym 17 tysięcy pełniących terytorialną służbę wojskową – zapowiada na łamach „Dziennika Gazety Prawnej" rzecznik WOT, ppłk Marek Pietrzak. – Wartości te są górnymi limitami, których nie wolno nam przekroczyć z uwagi na uwarunkowania budżetowe – precyzuje natychmiast.
– W koncepcji tworzenia WOT zakładamy stopniowy przyrost liczby żołnierzyna poziomie około 10 tysięcy żołnierzy rocznie – deklaruje ostrożnie ppłk Pietrzak. Oznacza to, że potencjalny moment osiągnięcia wymarzonej przez Antoniego Macierewicza liczebności tych wojsk wypadnie w 2021, a nie 2019 roku.
Jak się zarabia w WOT?
O ile w ogóle wypadnie, bo Wojska Obrony Terytorialnej wydają się być w defensywie. Już wiadomo, że małopolska brygada WOT nie powstanie zgodnie z planami. Żołnierze formacji w niektórych częściach kraju otrzymali co prawda kilka partii nowoczesnych karabinków MSBS „GROT”, a także pojazdy ciężarowe. Ale już przetarg na moździerze został unieważniony, formacji zabroniono korzystać z prywatnych strzelnic do ćwiczeń, a budowa Centrum Szkolenia WOT w Siedlcach została wstrzymana. Katedra Obrony Terytorialnej na Akademii Sztuki Wojennej została zlikwidowana. Ochotnicy z WOT nie wzięli udziału w manewrach Saber Strike, choć wciąż mają odegrać swoją rolę w dorocznych NATO-wskich manewrach „Anakonda”.
Kluczowa wydaje się tu być fraza „uwarunkowania budżetowe”. Koszty funkcjonowania zalążka WOT w 2017 roku szacowano na, bagatela, 1,1 miliarda złotych. – W formie i skali proponowanej przez ministra Macierewicza, budowa obrony terytorialnej odbędzie się kosztem innych potrzeb sił zbrojnych – ostrzegał w rozmowie z INN:Poland były minister obrony, Tomasz Siemoniak. Wygląda na to, że nowy szef resortu obrony, Mariusz Błaszczak, sentymentu poprzednika do WOT nie podziela i do WOT nie ma ochoty dopłacać.
Dodatkowy ból głowy to płace żołnierzy. Wspomniany dodatek – ów Karabin Plus – to 500 złotych, z czego 300 złotych to płatność za gotowość, a 200 zł to należność za dwa dni szkoleń. Jego atrakcyjność dla ochotników podniesiono dodatkowo, wprowadzając zasadę, że dodatek nie wlicza się do dochodu. Innymi słowy, osoby pobierające inne zasiłki, np. z programu 500+, nie stracą ich z powodu przekroczenia limitu dochodów. Druga strona medalu to płace zawodowych wojskowych. – Kto przechodził do WOT, dostawał wyższe zaszeregowanie – mówi nam ekspert. Innymi słowy, oficer regularnej armii w szeregach WOT mógł zarobić kilkaset złotych więcej. Transfery do WOT nie cieszyły się zatem wśród zawodowych wielką sympatią, z jednej strony z powodu „amatorskiego” charakteru formacji, a z drugiej właśnie ze względu na „kasę”.
To wszystko nie oznacza jednak, że los formacji jest przesądzony. – Obecna ekipa rządząca nie poważy się na likwidację tych oddziałów, bo to oznaczałoby otwartą wojnę z Macierewiczem, dla którego WOT to rodzaj dziedzictwa, jakie chce po sobie zostawić – uważa nasz rozmówca. Co nie oznacza, że rozbudowywanie formacji nie zostanie zahamowane na lata, aż do chwili, kiedy ktoś zdecyduje, co z tym fantem zrobić.