Komedia w Szpitalu Narodowym. Ponad 500 osób zatrudnionych do 112 łóżek
Wielki rządowy projekt Szpitala Narodowego budzi kolejne kontrowersje. Okazuje się, że w placówce zatrudnione jest ponad 500 osób, w tym dietetyczka i kapelan. Tak szeroki personel ma jednak pozwalać na obsługę zaledwie 112 łóżek.
Placówka zatrudnia też kapelana szpitalnego, dietetyczkę, informatyka i 7 konserwatorów urządzeń. Do tego zatrudniono jeden dyspozytor i 5 osób administracji. Łącznie to 539 osób.
Liczby te wyglądają jeszcze gorzej, jeśli zaczniemy je porównywać. Na początku lutego w szpitalu na Stadionie Narodowym przebywało bowiem jedynie 51 pacjentów. Przypomnijmy, że gotowych łóżek jest tam zaledwie 112.
Szpital Narodowy wypada zaś wręcz komicznie w porównaniu do Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA, którego projekt PiS na stadionie jest przecież filią. Jeszcze przed wybuchem pandemii placówka MSWiA w jednym momencie leczyć mogła nawet tysiąc pacjentów, przy zatrudnieniu 2,5 tys. osób.
Oznacza to, że szpital tymczasowy zatrudnia ponad jedną piątą personelu co jego szpital matka, ale leczy przy tym śmiesznie małą liczbę chorych.
W opinii dyrektora jednego z mazowieckich szpitali zatrudnienie kapelana jest wymagane, by spełnić przepisy dot. praw pacjenta. Zatrudnienie dietetyczki jest zaś dla niego zupełnie niezrozumiałe, bo dostarczaniem posiłków na stadion zajmuje się osobna firma.
Szpital narodowy rekrutuje jak do korpo
W ubiegłym roku opisywaliśmy w INNPoland.pl ciekawe taktyki zatrudniania personelu do Szpitala Narodowego. Otoczka, jaką stworzono wokół rekrutacji, zupełnie nie przystawała do wyjątkowych okoliczności. Wyglądało to jak oferty rodem z korporacji – groteskowo."Chcesz włączyć się do wyjątkowej walki z koronawirusem i pomagać chorym? Masz wykształcenie medyczne? Nie boisz się nowych wyzwań?" – zachęcał Szpital Narodowy. Opublikowano też grafiki z hasłami takimi jak "#gramyozdrowie" albo "#reprezentacjazdrowia", które bardziej przystają raczej do akcji profilaktycznych niż do koronawirusowego kryzysu.
O ile komentatorzy rozumieją potrzebę uruchomienia szpitala polowego, o tyle są zdumieni PR-ową "brawurą". Bo jak można reklamować pracę w "Szpitalu Narodowym" sloganami, że oferuje się "możliwość rozwoju zawodowego i przyjazną atmosferę"?