"Wywołaliśmy popłoch". Poseł Konfederacji wpadł z kontrolą do Sanepidu

Krzysztof Sobiepan
Kontrolerzy sanepidu dręczą przedsiębiorców kolejnymi kontrolami i szukają pretekstu, by wlepić przedsiębiorcom wysoki kary administracyjne? A może przedstawiciele GIS-u wykonują tylko swoją pracę i nie mają innego wyboru? O zdanie zapytaliśmy posła Konrada Berkowicza, który niedawno przeprowadził głośną kontrolę poselską w stacji GIS.
Z błyskiem w oku i Konstytucją w dłoni – tak Poseł Berkowicz rozpoczął kontrolę w stacji sanepidu. Fot. Facebook.com / Konrad Berkowicz


W ostatnich dniach wiceprezes partii KORWiN Konrad Berkowicz opublikował dość głośny materiał, w którym "kontroluje kontrolerów sanepidu" w ramach interwencji poselskiej.
Wizytacja przebiega w dość napiętej atmosferze, co czuć po obu stronach. Zdecydowanie wydaje się, że według posła sanepid jest instytucją, która swoimi kontrolami gnębi przedsiębiorców. Ci znaleźli się zaś w ciężkiej sytuacji przez pandemię Covid-19.


Postanowiliśmy spytać wiceprezesa Berkowicza o dalszy komentarz dot. jego kontroli poselskiej oraz przemyślenia odnośnie masowych kontroli polskich przedsiębiorców.

Konrad Berkowicz i jego kontrola sanepidu

– Sanepid był zaskoczony moją wizytą. Warto dodać, że zwykle to kontrolerzy zjawiają się bez zapowiedzi w progach przedsiębiorców, pod przykrywką kontroli żywności. Teraz sytuacja była odwrotna. Można powiedzieć, że wywołaliśmy popłoch – mówi nam poseł Konfederacji.

W materiale wideo widać było, że pracownice przyjęły postawę obronną. Dyrektor placówki prosi w pewnym momencie o chwile czasu na ochłonięcie i przygotowanie się.

– Na początku pani dyrektor skonsultowała się z górą, jak ma się zachowywać w trakcie mojej interwencji. Podczas rozmowy pytaliśmy głównie o podstawy prawne kontroli sanepidu wśród góralskich biznesów. Znamienna była odpowiedź pani dyrektor, która poprosiła "o zwolnienie jej z odpowiedzi na to pytanie" – przypomina Berkowicz.

Co zapoczątkowało nietypową akcję posła? Powód jest prosty. – Zgłosiło się do nas kilku przedsiębiorców z okolic Zakopanego i Bukowiny. Wskazali, że są nękani przez najróżniejsze kontrole, od sanepidu, przez inspekcję handlową, po inspekcję budowlaną. Po biznesach chodzili nawet strażacy. Typowe "dajcie mi człowieka, a znajdę paragraf" – przekonuje poseł.

– Chcieliśmy dać sygnał sanepidowi, że zamierzamy patrzeć im na ręce, ale też uzmysłowić, iż działają oni bezprawnie. Prędzej czy później może się to dla nich źle skończyć na sali sądowej – kontynuuje nasz rozmówca.

– Nasza wizyta to była taka szczepionka na wirusa kontroli polskich firm. Nalotów sanepidu nie da się bowiem nazwać inaczej, niż nękaniem przedsiębiorców. Niemal codziennie do drzwi rodzinnych biznesów pukają kolejne służby, często w obstawie sześciu albo więcej policjantów. To zastraszanie – podkreśla.

Czytaj także: To był blamaż. Sanepid wycofuje się z tajnej instrukcji gnębienia przedsiębiorców

PiS steruje sanepidem?

– Instytucje kontrole są pod dużym naciskiem z góry, ze strony władzy. Nie chodzi już o to, by działać zgodnie z prawem. Chodzi o wykonywanie zapisów bezprawnego rozporządzenia i trzymanie się konkretnej agendy politycznej. Szuka się procedur i kolejnych kruczków prawnych, by postawić na swoim – ocenia Berkowicz.

Wskazuje, że popularną taktyką jest zamykanie biznesów przez doszukiwanie się drobnostek, które można uznać za samowolę budowlaną. W jednym przypadku lokalowi gastronomicznemu zabrano kasy fiskalne, co praktycznie uniemożliwia wznowienie działalności.

Kolejnym problemem jest sposób nakładania kar – z natychmiastową wykonywalnością. Przedsiębiorca nie jest stroną w sprawie, a proces odwołania może zająć bardzo dużo czasu. Niektóre biznesy mogą nie dotrzymać do czasu zwrotu niesłusznie pobranej opłaty. Pozwy cywilne których chwytają się inni przedsiębiorcy wymaga zaś dużej wpłaty do rozpoczęcia procedur.

– Dyrektor sanepidu ma obowiązek działać w granicach prawa. Obecnie nie ma to miejsca, bo działania i kontrole są nielegalne. Szeregowy kontroler może albo wykonywać polecenia albo ich nie wykonać i narażać się na konieczność składania wyjaśnień przełożonym – przyznaje nasz rozmówca.
Konrad Berkowicz
poseł Konfederacji

Jeśli coś jest ewidentnie niezgodnie z prawem, ewidentnie niemoralne, to pracownicy stoją przed wyborem. Czy dbają o swój osobisty spokój kosztem całej gospodarki i kosztem dorobku życia innych, czy nie zgadzają się na to. Z moich informacji wynika, że wielu kontrolerów niechętnie udaje się na wizytacje biznesów. Ale jednak to robią.

Co sanepid mówi o kontrolach biznesu?

Na nasze pytania dot. kontroli prowadzonych przez sanepid w otwartych lokalach otrzymaliśmy odpowiedź od przedstawicielki sanepidu, wypowiadającej się zarówno w imieniu Mazowieckiego Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego, jak i Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego w m. st. Warszawie.

W oświadczeniu wskazano, że pandemia koronawirusa SARS-CoV-2 sprawia, że "sytuacja epidemiologiczna jest dynamiczna i zmienna". Wskazują, że wprowadzone obecnie nakazy i zakazy oraz kontrole ich przestrzegania są narzędziami do "zwalczania bezpośrednich zagrożeń dla zdrowia publicznego".

Kontrolerzy bronią się jednak, wskazując, że nie są jedynie maszynkami do wlepiania kar administracyjnych i straszenia przedsiębiorców.

"Podstawową sprawą, która przyświeca działaniom inspektorów sanitarnych jest wyegzekwowanie stosowania się do przeciwepidemicznych przepisów a nie nakładanie kar i nękanie podmiotów grzywnami" – pisze starsza specjalistka ds. mediów w WSSE w Warszawie, Joanna Narożniak.

Przedstawicielka sanepidu wskazuje, że kontrolerzy w istocie nie muszą się jednak zanadto przejmować się stanowiskiem przedsiębiorców. Wystarczy, że zdaniem pracowników Inspekcji złamanie obostrzeń jest znaczne.

"W razie stwierdzenia rażących naruszeń wymagań sanitarnych i zdrowotnych, które stwarzają bezpośrednie zagrożenie dla zdrowia i życia ludzkiego, organ Państwowej Inspekcji Sanitarnej może w postępowaniu pominąć prawa kontrolowanego do przedstawienia swojego stanowiska i niezwłocznie wydać decyzję nakazującą – wyłącznie w oparciu o protokół z kontroli" – argumentuje Narożniak.

Zdaniem przedstawicielki kontrolerzy działają w granicach prawa. "Jeśli stwierdzane są nieprawidłowości, prowadzone są postępowania wyjaśniające i kary nakładane są w postaci grzywny czy mandatów zgodnie z obowiązującymi przepisami" – przekonuje.

Jednocześnie chwali karność okolicznych przedsiębiorców. "Z kontroli przeprowadzanych w województwie mazowieckim w minionych tygodniach wynika, że co do zasady, zarówno w branży gastronomicznej, jak i hotelarskiej czy w branży fitness obiekty są przeważnie zamknięte. Przedsiębiorcy na Mazowszu bardzo odpowiedzialnie podchodzą do istniejących ograniczeń przeciwepidemicznych" – podsumowuje.
Czytaj także: Sądy bez litości dla mandatów z Sanepidu. "Nie można usprawiedliwiać ograniczania wolności"