Jest sposób na zupełnie nowy model pracy. Porozmawialiśmy z jego guru

Krzysztof Sobiepan
Przyznajcie się. Poszlibyście do biura. Home office jest świetne przez kilka miesięcy, ale gdy sąsiad wierci, pies szczeka, a dzieci kłócą się o zabawkę można oszaleć, a nie wykonywać obowiązki służbowe. Okazuje się, że pomysł na nowy model pracy był tuż pod naszym nosem. Można bowiem jednocześnie mieć skupienie jak w biurze i dodatkowo nie dojeżdżać przez całe miasto.
Piotr Boulangé o coworkingu wie już bardzo dużo, a chce wiedzieć jeszcze więcej. Fot. Piotr Boulangé, Facebook.com / Office&cowork Centre
"Coworking". Wystarczy podstawowa znajomość angielskiego i niby mamy jakieś skojarzenia po usłyszeniu tego słowa. Przeciętny Polak nadal najprawdopodobniej nie słyszał jednak tego sformułowania i nie wie, z czym dokładnie się wiąże. A może powinien.


Jakiś czas temu stwierdziłem, że mam serdecznie dość home office i pora na jakąś odmianę. Trafiłem do klubokawiarni Chmury, a dokładniej przestrzeni coworkingowej niedawno tam otwartej. Był to mój pierwszy kontakt z tym słowem, które uznałem po prostu za inną nazwę dla "pracy grupowej" albo "wspólnej". Nie zaprzątałem sobie tym zbytnio głowy, bo i tak podczas mojej wizyty nie było innych gości.

Traf chciał, że tekst z Chmur błysnął gdzieś w internecie prawdziwemu specjaliście od coworków. Jako głodny wiedzy dziennikarz żywo zainteresowałem się tematem, zwłaszcza gdy zaczął wymieniać liczne przewagi coworkingu nad nudną już do bólu pracą zdalną z domu. O wszystkim, co chcieliście wiedzieć o coworkingu oraz o tym, z czego nie zdawaliście sobie sprawy, opowiedział mi Piotr Boulangé – badacz i założyciel start-upu Multicowork.

Coworking - czyli tak właściwie co?

Piotr Boulangé: Cowork, czy też biuro coworkingowe to miejsce, w którym ludzie spotykają się, by popracować. Historycznie takie miejsca były tworzone przez freelancerów – dla freelancerów. Ludzie, którzy zwykle pracowali w domu zdali sobie sprawę, że mają po prostu potrzebę kontaktu z drugim człowiekiem.

Praca zdalna pracą zdalną, ale w pewnym momencie trzeba się po prostu do kogoś odezwać. Pracując nad rozwiązaniem tego problemu ktoś wpadł na prosty pomysł. Wynajął biuro, ale używał tylko jednego biurka – a resztę udostępnił innym, poinformował o tym kolegów z branży. I zaczęli przychodzić, pracować. Tak powstały pierwsze tego typu przestrzenie.

Ale obecnie w coworkach nie pracują chyba jedynie freelancerzy?

Wielu pracowników potrzebuje obecnie po prostu typowo ludzkiej socjalizacji w miejscu pracy. Można powiedzieć, że coworking powoli "trafia pod strzechy" – w tym i polskie. To nie jest jednak moment, ze coworking jest masowo rozpoznawalny i wykorzystywany. Nadal jest to pewnego rodzaju novum.

Po freelancerach do coworków przyszli mali, ale ambitni przedsiębiorcy. Firmy księgowe, graficzne, programistyczne czy inne tego typu. Jedną z kolebek coworkingu jest Nowy Jork – tam do coworków zachęciła firmy cena. Wynajem klasycznej przestrzeni biurowej jest w tym mieście strasznie drogi, coworki stanowiły tańszą alternatywę.

Ten typ pracy doceniły też firmy mocno rozwijające się. Jeśli zatrudniasz na dany dzień powiedzmy 10 osób, ale za miesiąc może to być już 20 osób, a za rok 50 osób, to stajesz przed wyzwaniem. Albo trzeba będzie zmieniać biura trzy razy, albo kupić od razu większą przestrzeń i "przepalać pieniądze" płacąc za puste biurka, przy których nie ma jeszcze nawet pracowników.

Coworki są zaś rozwiązaniem, które można dopasować do bieżących potrzeb. Elastycznie dostosują się do rozwoju danej firmy. Kojarzy mi się to z małymi przedsiębiorstwami i startupami.

Z jednej strony tak, ale z drugiej chcę też zwrócić uwagę, że coworki stają się coraz popularniejsze nawet wśród dużych korporacji. To już nie tylko mikroprzedsiębiorcy, freelancerzy czy startupy.

Przykład: w USA już ok. 40 czy 50 proc firmy z tzw. S&P 500, czyli indeksu giełdowego grupującego firmy o największej kapitalizacji, ma swoje siedziby w coworkach. Obecnie nawet duzi gracze wchodzą w tego typu pomysły, a nawet je rozwijają.

Co ciągnie korporacje do coworków? Wydaje się, że stać by je było na wynajem klasycznego biura tylko dla siebie.

Oczywiście wszystko zależy od potrzeb danej firmy, ale jest kilka głównych plusów. Pierwszy benefit to organicznie kosztów. Pracując w coworku firma nie musi też zatrudniać całej obsługi biura. Nagle nie potrzeba tylu pracowników administracji, recepcji, złotych raczek, sprzątaczek, techników itp.

Odpada też logistyka biurowa. Nie trzeba myśleć kto załatwi kawę, papier toaletowy, wszystkie niezbędne do funkcjonowania biura produkty. Wszystko to odchodzi z kosztów budżetowych, a przede wszystkim: nie zaprząta już głowy szefa i przestaje być jego problemem.

Drugim plusem jest zachęcanie do pracy młodych i zdolnych. Okazuje się, że pieniądze to nie wszystko i niewielu młodych chce pracować w ogromnych budynkach z betonu, szkła i stali, codziennie ubierać się w garnitur. Sztywny i super poważny image "wielkiego biznesu" może odstraszać niektóre talenty.

W coworkach panuje zaś bardziej klimat znany z Doliny Krzemowej, garażowych startupów – jest to swego rodzaju ul różnorodnej aktywności. Ludzie przychodzą w t-shirtach i jeansach, pracują w luźnej, ale też nadzwyczaj twórczej atmosferze. Każdy cowork ma na siebie inny pomysł, inny wystrój, bo tym też przyciągają klientów.

Ok, więc wchodzę w progi coworku z laptopem pod pachą… i co dalej?

Większość coworków proponuje trzy główne produkty. Pierwszy to tzw. hotdesk, czy flexdesk. Wtedy siadasz po prostu tam, gdzie akurat jest wolne biurko. Twoje miejsce nie jest imiennie przypisane, ale masz stanowisko do pracy.

Potem mamy biurko dedykowane. To jest niejako "twoje" biurko, wykupione w abonamencie. Można się nieco bardziej rozgościć, zawsze siadasz w tym samym miejscu. Zazwyczaj koło siebie masz wtedy też zawsze tych samych "sąsiadów".

Trzeci produkt to moduły. Czyli zamykane, oddzielone przestrzenie. Nadal możemy wyjść i się socjalizować, wypić kawę. Ale jeśli potrzebujemy intensywnej pracy w swoim zespole, to mamy cichy kąt specjalnie dla naszej firmy.

Co z korzyściami "ludzkimi". Wspominałeś, że badasz to nawet naukowo?

Tak. Obecnie piszę rozprawę doktorską na temat korzyści wynikających z pracy w coworkingu, jeden artykuł naukowy już mam opublikowany. Jeśli chodzi o fundamentalne korzyści dla człowieka, to jest to spełnienie potrzeby socjalizacji, ale też wejścia w kontekst pracy z zyskiem dla produktywności oraz znacząco lepsza praca kreatywna. Po pierwsze, człowiek wychodzi jednak z domu i wchodzi do miejsca gdzie widzi się z innymi ludźmi. Wiadomo, że to kwestia indywidualna, niektórzy uwielbiają pracować w piżamie. Do mnie szczególnie przemówił argument jednej z pań, która przyszła do coworku jeszcze jak zaczynałem w tym biznesie.

Powiedziała: Żeby do was przyjść to ja muszę wstać, umyć się, ubrać, umalować oko. Słowem zadbać o siebie. I wiem, że jak przyjdę, to ten wkład, mój wysiłek, zostanie doceniony.

To sygnalizuje nam kolejną potrzebę jaką spełnia cowork. Trzeba się zmusić do wypełznięcia spod kołdry, wyjścia w świat z własnych progów. Na dużo osób działa to bardzo motywacyjnie. Bez domowych dystraktorów mogą też efektywniej pracować i skupić się na obowiązkach.

Jeśli widzimy, że wokół praca wre, to po prostu głupio jest nam się obijać. A jak pracujemy kreatywnie, to wiadomo, że pomysły trzeba odbijać od różnych osób jak piłeczkę – na rożnych perspektywach mogą tylko zyskać.

Brzmi to jak sztych w niezwykle popularny obecnie home office. Przyznam, że osobiście kontekst "piżamowy" zaczyna mi już nieco ciążyć.

Pandemia Covid-19 obnażyła minusy pracy z domu. Większość biur i siedzib nadal jest zamknięta ze względów epidemicznych. A istnieje rosnąca grupa pracowników, która ledwo wytrzymuje już pracę z domu. Znów wiele zależy od osoby i jej warunków, nie każdego stać na domowe biuro. Jeśli ktoś ma na głowie partnera, dziecko, psa i załóżmy dwa pokoje, to na dłuższą metę można oszaleć.

Biura są zamknięte, ale coworki są obecnie otwarte. I one wydają się dużą pomocą dla osób, które nie mają warunków do pracy z domu. Można fizycznie odsapnąć, pogadać z innymi ludźmi bardziej biznesowo, mniej domowo. Po prostu zdejmujemy mentalny "kapelusz domowy" i zakładamy ten do pracy. Z moich badań wynika, że w coworku wykonamy też dużo więcej zadań niż na home office. W dobrym środowisku po prostu wzrasta efektywność.
Czytaj także: Brudne sekrety home office. Czyli co Polacy robią w domu, gdy "pracują"
Mówiłeś, że coworkingiem fascynujesz się od 9 lat. Jak to się wszystko zaczęło?

Wyszło tak przez totalny przypadek. W 2012 roku po prostu robiłem projekt, przy którym potrzebowałem biura, ale tylko na jeden dzień w tygodniu. Wynajęcie własnej przestrzeni wydawało się zupełnie nieuzasadnione, głównie z powodów finansowych. Zainteresowałem się więc jednym z warszawskich coworków, wynająłem tam biurko. I strasznie mi się to spodobało.

Kupiłem więc jednak przestrzeń biurową, ale postawiłem w niej już własny cowork. Mój projekt oczywiście korzystał z tego miejsca, ale reszta biurek poszła "na wynajem".

Początkowa fascynacja wyewoluowała jednak w coś więcej. Opowiedz mi coś o twoim startupie Multicowork.

Nazywam to "MultiSportem dla coworkingu", bo w dużym skrócie do tego się sprowadza. Pomysł powstał właśnie w pandemii Covid-19. Ludzie siedzą w domu, wykonują prace zdalną i powoli mają tego dość. Coworking może im pomóc, ale trzeba poinformować ich o takiej możliwości – wciąż jest to w Polsce koncepcja niszowa, nieznana wszystkim pracownikom.

Nasza usługa celowana jest dla firm, które nie pozwalają, albo nie wymuszają obecnie na pracownikach stawiania się w biurach i siedzibach. Z drugiej strony spółki te chcą przecież zapewnić pracownikom jak najbardziej optymalne warunki do pracy i produktywności, bo wiadomo, że nie każdy ma idealny home office.

Kolejny pomysł to ograniczenie dojazdów komunikacją miejską, zwłaszcza w pandemii. Wiele osób znało to już lata wcześniej. Klasyk: biurowiec firma może ma fajny i nowoczesny, ale codziennie trzeba jechać w tłumie do "Mordoru", albo na drugi koniec miasta. W przypadku coworków pracownik może np. zejść na parter swojego kompleksu mieszkaniowego lub pięć minut przejść się spacerkiem. I już jest w biurze, na swoim stanowisku pracy.

Dobrze, to jaką usługę proponuje Multicowork?

Wiążemy poszczególne coworki w jedną sieć. Podobnie jak w ramach programu MultiSport można chodzić do najbliższej siłowni, w naszym przypadku abonament na coworki jest honorowany u każdego z partnerów naszej firmy. Zgodnie z prawem nie kwalifikujemy się jako stricte "benefit pracowniczy", ale to dobry trop.

Pracodawca może wykupić pracownikom takie karty i tym samym umożliwić im pracę w coworkach, zapewnić świetne warunki. To jest swego rodzaju wartość dodana. Według bieżących potrzeb pracownik może sobie dobrać cowork – jednego dnia ten przy domu, innego jakiś bliżej klienta, a w delegacji nawet przestrzeń w innym mieście. Znacznie wzrasta jego mobilność, nie musi kursować do biura bez potrzeby.

Przewidujemy dwa warianty. W pierwszym to pracodawca wykupuje karty dla pracowników. W drugim karty kupują osoby prywatne, np. jednoosobowe firmy, graficy, freelancerzy. Ci, którzy po prostu chcą mieć przestrzeń biurową do swoich projektów i na swoje potrzeby.
Czytaj także: Pokazała rachunek za pandemię. "Moje finanse i kręgosłup nie wytrzymują"
Delikatnie się zapytam – ustaliliście już jakiś cennik? Jak się przedstawia?

Tak. W najtańszym abonamencie płaci się 250 zł miesięcznie. Karta upoważnia do czterech wejść do coworków, na hotdesk. Jeśli ktoś potrzebuje więcej to mamy też inne plany, czy dopłaty za pojedyncze wejścia.

Z drugiej strony, każdy cowork, który chce dołączyć do naszej sieci, może się po prostu skontaktować ze mną, bądź wypełnić formularz na stronie multicowork.com i wejść do grona naszych partnerów.

A jak to wygląda od strony biznesowej? Co z takiego układu mają wasi partnerzy?

Dołączając do naszej sieci coworki mają dostęp do dwóch rzeczy. Po pierwsze generują przychód z osób, które decydują się przyjść właśnie do ich przestrzeni. Płacimy im pewną sumę od każdego klienta z naszym abonamentem.

Po drugie, zapewniamy pojedynczym coworkom dostęp do grupy klientów, którzy wcześniej nie zainteresowaliby się pojedynczym coworkiem. Korporacja dużo chętniej wykupi swoim pracownikom jedne karty abonamentowe, niż podpisze osobne umowy z pojedynczymi przestrzeniami rozsianymi po całym mieście.

Bycie częścią Multicowork to też po prostu promocja konkretnych placówek. Naszym pomysłem na niedaleką przyszłość jest przekonanie do koncepcji coworkingu firm, które przez obecną pandemię płacą już ponad rok za zupełnie puste biura.

Przekonywać je będziemy do wejścia w tryb hybrydowy. Załóżmy, że firma z obecnych 1500 m kw. przestrzeni biurowej zostawi sobie tylko 900 m kw., a resztę przeznaczy na abonamenty coworkingowe dla pracowników, którzy faktycznie muszą zjawić się w siedzibie raz w tygodniu, czy raz w miesiącu.

Na jakim etapie jest obecnie startup? Czy usługa działa, czy jest dopiero koncepcją?

Usługa jak najbardziej działa. Można powiedzieć, że jest to "testowanie na produkcji" (śmiech). Mamy pierwsze technologie, dzięki którym cały system jest sprawny i wszystko może działać automatycznie. Do końca lutego planujemy mieć więcej klientów i prowadzić intensywne testy.

Kolejnym krokiem jest stworzenie aplikacji mobilnej dla systemu Multicowork. W niej użytkownik otrzyma najpotrzebniejsze informacje, np. jakie coworki są dostępne w jego okolicy, gdzie jest miejsce o danej godzinie. Z poziomu aplikacji mógłby też dokonywać rezerwacji biurka czy salki spotkań, legitymować się abonamentem, a nawet go opłacać.

Obecnie mamy już pierwszych partnerów w naszej sieci coworkingowej. Na chwilę obecną jest to ok. 5 tys. biurek coworkingowych w całej Polsce. To nie tylko Warszawa, ale też Szczecin, Poznań, Łódź, Rzeszów, Kraków i Bydgoszcz. Stale prowadzę też rozmowy z kolejnymi partnerami.
Czytaj także: Czy pracownikowi należy się zwrot za rachunki na home office? Zapytaliśmy prawników