Gdy zamknięto targi - przerzucili się na przyłbice. Teraz zakazano przyłbic, a oni się nie poddają

Natalia Gorzelnik
Przez ponad 10 lat produkowali stoiska na targi czy eventy. Wtem przyszła pandemia, a wraz z nią zamrożenie ich branży. Wrocławski CleverFrame się jednak nie poddał i - już jako CleverOne - przerzucił na produkcję przyłbic. W ten sposób udało się nie tylko uratować firmę, ale też zwiększyć zatrudnienie. Do czasu. Sprawdzamy, jak polski lider w produkcji środków ochronnych poradził sobie z wprowadzonym przez rząd zakazem noszenia przyłbic.
Kolejny pivot w firmie - teraz zamiast przyłbic dla klientów komercyjnych wrocławianie będą produkować mobilne studia nagraniowe. Fot. CoverOne
O tym, jak ważna jest elastyczność w biznesie, z prezeską CoverOne - Aleksandrą Grudzińską, rozmawialiśmy w kwietniu. Wtedy nowy biznes firmy - produkcja przyłbic ochronnych - działał pełną parą. Firma niemal z dnia na dzień rozbudowała park maszynowy i dwukrotnie zwiększyła zatrudnienie.
Czytaj także: Zatrudnienie w ciągu miesiąca wzrosło u nich dwukrotnie. Tak przechytrzyli pandemię
Od powstania prototypu ich przyłbicy ochronnej minął dokładnie rok, gdy firmę spotkał kolejny cios. Od 27 lutego ministerstwo zdrowia wprowadziło obowiązek zakrywania ust i nosa wyłącznie przy użyciu maseczki. Nie można stosować szalików, kominów, chust, bandan i - no właśnie - przyłbic.
Fot. CoverOne
Jak bardzo jesteście wkurzeni na te nowe obostrzenia?


Aleksandra Grudzińska: Od początku nastawialiśmy się na produkcję przyłbic dla sektora medycznego. A w tym zakresie - na szczęście - nic się nie zmieniło. Medycy nadal mogą używać przyłbic, zresztą zawsze używali ich w połączeniu z maseczką. Więc pod tym kątem nasza produkcja jest ciągła.

Gorzej ze sprzedażą komercyjną…

To prawda. Sporą grupą naszych klientów byli np. kasjerzy w sklepach. I ta droga sprzedaży nam się zamyka. Ale już pod koniec roku 2020 mieliśmy sygnały, że produkcja przyłbic może przestać być tak dochodowym biznesem. Odnotowaliśmy spory spadek sprzedaży w detalu.

Z czego on wynikał?

To przede wszystkim kwestia napływu tanich, mniej jakościowych przyłbic z Chin. Do tego zaczęło nas podrabiać mnóstwo firm. Rynek został zalany podróbkami 1:1 produktów CoverOne. To też mocno przełożyło się na nasz spadek sprzedaży.

Zmiana ustawy nie zmartwiła nas więc jakoś specjalnie. Byliśmy przygotowani na to, że sprzedaż detaliczna przyłbic może być… dynamiczna. Sprzedajemy dużo za granicę i tam też co chwilę zmienia się prawo. W jednym miesiącu dany kraj może używać przyłbic, w innym już nie. Można powiedzieć, że mamy doświadczenie w radzeniu sobie z tą nieprzewidywalnością (śmiech).

A nie dotknęło was to, co teraz się o przyłbicach mówi w Polsce? Że nie chronią, że narażają na COVID? Jak to się ma do waszych wewnętrznych badań na temat skuteczności przyłbic?

Nasza przyłbica była badana i mamy dokumenty na to, że jest produktem najwyższej jakości, jeżeli chodzi o przezierność materiału. Natomiast, jeśli chodzi o przedostawanie się wirusa, to tego oceniać nie możemy.

Na przełomie ostatniego roku śledziliśmy wszystkie badania związane z tym tematem i rozstrzał wyników i wniosków był bardzo szeroki. Jedne pokazywały, że przyłbica wystarczy, inne mówiły o przyłbicy w połączeniu z maseczką. My rekomendowaliśmy zawsze tę drugą opcję. Ale chcę podkreślić, że nie jesteśmy instytucją, która ma za zadanie coś konkretnego wskazywać, nakazywać albo wyznaczać.

Przyjmujemy te badania, które są najnowsze i absolutnie tego nie negujemy. Nadal dostarczamy przyłbice do sektora medycznego i po prostu robimy swoje.

Ale w ubiegłym roku - właśnie przez to, jak dobrze i szeroko sprzedawały się przyłbice - dwukrotnie powiększyliście zespół i zainwestowaliście w nowy park maszynowy. Czy te inwestycje nie są dla was teraz obciążeniem?

Maszyny z nami zostały, bo to sprzęt, który musieliśmy kupić i wykorzystujemy go w naszej działalności. Jeśli chodzi o zespół, to na szczęście nie musieliśmy zwalniać nikogo ze stałej ekipy. Osoby, które pracowały dla nas “dorywczo” - wtedy, kiedy było zwiększone zapotrzebowanie - albo wróciły do swoich pierwotnych branż, albo dalej z nami są - kiedy mamy zwiększoną produkcję.

Dodatkowo, równolegle do produkcji przyłbic, pracujemy nad kolejnymi projektami.

A te projekty to…?

Jeszcze w ubiegłym roku wprowadziliśmy do naszej oferty profesjonalne testy antygenowe COVID-19. Później okazało się, że nasi klienci potrzebują nie tylko samych badań, ale też ich profesjonalnej obsługi medycznej. Dlatego postanowiliśmy uruchomić mobilne laboratorium.

Na początku lutego powołaliśmy spółkę medyczną CoverOne Medical. Oferujemy przeprowadzanie testów na koronawirusa w siedzibach firm. Nasi klienci przeprowadzają takie badania np. raz na tydzień, czasami raz na 10 dni - by mieć pewność, że nikt z załogi nie jest chory. Zamierzamy również stawiać mobilne namioty, w których wyspecjalizowany personel będzie wykonywał profesjonalne testy na COVID-19.

Wasz drugi projekt - StudioOne - to w pewnym sensie powrót do branży spotkań.

Tak, chociaż powstał w odpowiedzi na nasze własne potrzeby. Zaobserwowaliśmy problem w skutecznym komunikowaniu się z naszymi klientami. Spotkania z handlowcami - z powodu pandemii - są ograniczone, a czasami niemożliwe. A obraz z kamerki nie jest wystarczająco dobry dla prezentowania produktów.

Do tego dochodzi kwestia tła takiej rozmowy. Siedząc na home office mamy za plecami albo paprotki, albo meble. Każdemu przytrafiło się też pewnie to, że w kadr rozmowy wbiegło mu dziecko albo inny członek rodziny. Trudno stworzyć w domu w pełni profesjonalne warunki.

Stąd pomysł na mobilne studio, które można łatwo złożyć i postawić wszędzie. StudioOne, to małe stanowisko do spotkań i konferencji. Jest wyposażone w kamery odpowiedniej jakości oraz wymienne panele graficzne - więc można dostosować jego wygląd do bieżących potrzeb firmy.
A kto to studio ma obsługiwać?

Nie potrzeba operatora - wszystko jest samoobsługowe. Dodatkowo StudioOne każdorazowo powstaje pod konkretne potrzeby klienta. Możemy wybrać ilość kamer, dobrać oświetlenie, personalizujemy również tło.

Jeżeli firma chce mieć studio stacjonarnie w biurze i zależy jej na eksponowaniu produktów, możemy stworzyć odpowiednio podświetlane półki. I na przykład - firma kosmetyczna może na ich eksponować swoje kremy, a spożywcza - opakowania.

Nie boicie się, że po pandemii spadnie zapotrzebowanie na takie studia?

Nie, bo nasze rozwiązanie świetnie sprawdzi się również w po-covidowej przyszłości. Profesjonalne studio do spotkań online to bardzo ekonomiczne rozwiązanie.

Jeżeli wysyłamy pracownika w delegację np. z Wrocławia do Trójmiasta, to trzeba zapłacić za paliwo, nocleg, za dietę. Plus taki pracownik jest w stanie zrobić pewnie ze 3 spotkania dziennie. A siedząc w biurze i mając jakościowe połączenie z klientem jesteśmy w stanie odbyć tych spotkań dwa razy więcej i bez dodatkowych kosztów.

Policzyliśmy, że StudioOne zwraca się firmom w ciągu miesiąca.
To kolejny przykład adaptacji do warunków i bieżących potrzeb rynku. W czym tkwi sekret waszej elastyczności?

Ważne jest to, żeby działać szybko i myśleć z wyprzedzeniem.

W momencie najlepszej sprzedaży naszych przyłbic już siedzieliśmy z mężem i myśleliśmy nad tym, co zrobimy gdy to się skończy. Gdy zmieni się prawo, gdy zwiększy się poziom wyszczepienia społeczeństwa albo gdy poradzimy sobie z pandemią.

Zawsze jest tak, że rynek nasyca się produktem i trzeba mieć plan B, a najlepiej jeszcze C i D. My wiedzieliśmy, że po pandemii chcemy wrócić na rynek branży spotkań. Stąd pomysł na StudioOne. Dla nas to jest szansa na podtrzymywanie relacji z naszymi klientami, na dalszą sprzedaż - w bezpiecznych warunkach.