Wywołujemy deszcz i beztrosko bawimy się pogodą. Skutki mogą być opłakane

Marcin Szeligowski
Pomysł rozsiewania chmur istnieje od dziesięcioleci, co najmniej od lat czterdziestych XX wieku, ale może okazać się jedynym rozwiązaniem w chwili, gdy temperatury rosną, zwiększając przy tym ryzyko susz. Niektórzy badacze ostrzegają wręcz przed rosnącym ryzykiem występowania potężnej suszy, która może trwać dwie dekady lub dłużej. Tyle czy ingerowanie w pogodę rzeczywiście jest dobrym rozwiązaniem?
Już ponad 60 państw próbuje modyfikować pogodę Fot. Mihai Surdu / Unsplash.com

W klimacie teorii spiskowych

Czy zmiana pogody na życzenie jest możliwa? Oczywiście chodzi nam o zmienianie jej głównie przez rozwój technologii, zamiast plemiennych rytuałów tańców wywołujących deszcze.

Odpowiedź na to pytanie brzmi - częściowo już tak. Obecnie stosuje się bowiem technikę "zasiewania chmur", polegającą na rozpylaniu na niebie cząsteczek jodku srebra, o podobnej do lodu strukturze. Wspomagają one proces tworzenia się chmur - w wyższych partiach atmosfery przyciągają do siebie kropelki wody, przez co potem szybciej tworzą się chmury.


Jednak kontrowersji z tym związanych jest wiele. Niektórzy twierdzą, że za pomocą pogody wywołana zostanie kolejna wojna. Na ten wypadek już w 1976 roku Zgromadzenie Ogólne ONZ zakazało modyfikowania pogody dla celów militarnych.

I chociaż przez wiele lat działania te w ogóle nie dawały wymiernych rezultatów, to ostatnio następuje przełom. Według Scientific American w niektórych programach zasiewania chmur odnotowano wzrost opadów śniegu o nawet 15 proc. w porównaniu z obszarami bez zasiewów chmur. Jeśli chodzi o wszelkie ingerencje ludzkości w chmury, to mają one zwiększać ilość opadów od 15 do już 40 proc.

Co ciekawe, w wielu przypadkach, odpowiedzialni za nie ludzie nie są wciąż w stanie naukowo uzasadnić bezpośredniego związku między zasiewaniem chmur a zwiększaniem ilości opadów śniegu. Nie napawa to optymizmem, ponieważ ludzie już niejednokrotnie doświadczyli na własnej skórze skutków - często zgubnych - tego typu testów.
W poprzednich latach sporo pieniędzy na ten cel inwestowały kraje półwyspu arabskiego. Głównie pogrążone w najdotkliwszej od 900 lat suszy Liban, Katar, Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Te ostatnie w misję wysyłają rocznie specjalnie 160 lotów.

Koszt zasiania jednej chmury jeszcze rok temu kosztował tam nieco ponad 200 dolarów. To na dzisiejsze realia 770 złotych. Co prawda potrzeba jeszcze samolotów, benzyny itp., a jedna chmura nie wystarczy do wywołania zaspokajającego inwestorów deszczu, ale gdy już osprzęt jest przygotowany, a budżet odłożony to koszty te są śmiesznie niskie w porównaniu z chociażby odsalaniem wody morskiej.
Niestety w 2019 r. na terenie północnych regionów państwa w ciągu kilkudziesięciu godzin spadło tam tyle deszczu, co przez średnio 2,5 roku, czego efektem było gradobicie, potężna powódź, kilkumetrowe podtopienia i osunięcia ziemi.

Najwięcej w technologię zasiewania chmur inwestują rzecz jasna Chiny. Ich celem jest zmiana klimatu w Tybecie i zmiana tych terenów w żyzną krainę.

Dlatego też rozmieścili na obszarze pięciokrotnie większym od Polski - 1,5 mln. kilometrów kwadratowych - komory spalania paliwa stałego, w których produkuje się jodek srebra. Ponoć nie zanieczyszcza tym środowiska ani nie emituje dwutlenku węgla.
Bułgaria z kolei, zamiast hodować chmury, próbuje je tępić - strzelając do nich. Kraj posiada całe systemy do ostrzeliwania chmur rakietami z jodkiem srebra. Ostrzeliwane są powstające chmury gradowe, aby "rozładować je" przed wejściem ich nad obszary rolnicze, które to mają być często pokrzywdzone przez ostre gradobicia.

Oprócz powyższych, na podobne eksperymenty pogodowe pieniądze wydają jeszcze Rosja, Australia i USA. Na programy rozsiewania chmur w górnym dorzeczu rzeki Kolorado przeznaczane jest ok. 1,5 mln dolarów rocznie.
Jeff French
amerykański badacz atmosfery z University of Wyoming.

Z pewnością jesteśmy teraz w lepszej sytuacji, niż 10 lat temu. Stan nauki rozwinął się do tego stopnia, że jest to kwestia, którą możemy i powinniśmy spróbować rozwiązać. Czytaj więcej

Według danych przedstawianych w ostatnich latach przez strony dobrapogoda24.pl i twojapogoda.pl, od 50 do nawet ponad 60 krajów bawi się w manipulowanie pogodą w celach ekomoniczno-gospodarczych... A może i militarnych, kto wie?

Następstwa? Może kolejna epidemia

Dr Kamil Leziak z Katedry Geografii Fizycznej Uniwersytetu Warszawskiego tłumaczy nam, że chmury tworzone przy pomocy jodku srebra nie różnią się niczym od tych naturalnie powstających. Sam związek ma tylko za zadanie przyspieszyć i ułatwić im formowanie się, jednak nie wpływa na ich chemiczny skład.
dr Kamil Leziak
Zakład Klimatologii Wydziału Geografii Uniwersytetu Warszawskiego

Dopóki są to jedynie lokalne działania - przeprowadzane na terenie stanu, prowincji, czy nawet kraju - nie powinny mieć związku ze światowym klimatem.



Czy jednak takie eksperymenty mogłyby być szkodliwe dla ludzkości w dalszej perspektywie? Jak wyjaśnia ekspert, takie działania mogłyby stanowić problem, jeśli zaczęłyby
być powszechnie stosowane. Jeśli np. Chiny w celu użyźnienia Tybetu zdecydowałyby się utworzyć własny monsun, to wiązałoby się to już z daleko idącymi konsekwencjami - przebudowaniem systemu pogodowego i zmianą cyrkulacji atmosferycznej.

– Po wdrożeniu w życie i powodzeniu takiego planu nie dałoby się go już zatrzymać. Nastąpiłaby niemożliwa do przewidzenia reakcja systemu klimatycznego - bylibyśmy wówczas zdani na łaskę natury – komentował dr Leziak.

Można powiedzieć, że doszłoby do efektu śnieżnej kuli, którego następstwem mogłyby być poważne zmiany w środowisku. Przykład? Odprowadzanie wody z rzek: Syr-darii i Amu-darii, które poskutkowało osuszeniem morza Aralskiego.
Morze Aralskie, po lewej stan z 2014 r., a po prawej z 2000Flickr NASA Goddard Space Flight Center
Pocieszające jest to, że takie majstrowanie przy pogodzie, ma - zdaniem eksperta - nie mieć wpływu na wody wszechoceanu, gdyż te rządzą się innymi prawami.

Poprzez tworzenie chmur w regionie okołorównikowym, w najgorszym wypadku mogłoby dojść do zaburzenia w kwestii występowania tajfunów.
dr Kamil Leziak
Zakład Klimatologii Wydziału Geografii Uniwersytetu Warszawskiego

Cyklon tropikalny potrzebuje odpowiednio wysokiej temperatury wody w oceanie, aby się utworzył. Jeśli chmury blokowałyby słońce, woda nie miałaby się jak się nagrzać, przez co moglibyśmy spodziewać się na tamtym obszarze zmian w częstości powstawania huraganów czy tajfunów. Tylko że takie modyfikacje musiałyby mieć miejsce nad obszarem morskim, a nie lądowym.

Samo wpływanie na klimat w okolicach lasów równikowych mogłoby przypuszczalnie doprowadzić do tego, że żyjące w tamtych regionach owady lub zwierzęta mogłyby rozpocząć migracje w inne miejsca, w których do tej pory ich nie spotykano. Efekt? Rozprzestrzenianie się groźnych chorób tropikalnych - i, być może, kolejna epidemia malarii lub plaga szarańczy.

Zdaniem naszego rozmówcy, w działaniach związanych z modyfikacją pogody trzeba zachować złoty środek i umiar. Stosując je w celu poradzenia sobie z suszą lub jakichś epizodycznych sytuacjach, nie powinniśmy spodziewać się długofalowych skutków, ale trzeba myśleć przyszłościowo, jeśli chodzi o regiony okalające teren takich działań.
dr Kamil Leziak
Zakład Klimatologii Wydziału Geografii Uniwersytetu Warszawskiego

Wywołując sztucznie deszcz zmienia się również poziom wilgoci w masach powietrza, co wpływa na gospodarkę wodną. Przykładowo, jeżeli Francja chciałaby zasiewać u siebie chmury i tworzyć deszcze, w Niemczech czy Polsce mogłoby to później powodować znaczące zmniejszenie opadów, ze względu na dominujący w Europie wiatr zachodni, który przenosiłby takie wysuszone po deszczu powietrze dalej. Niezamierzonym efektem wywołania deszczu u siebie, może być więc spowodowanie suszy - lub powodzi - za jakiś czas gdzieś indziej.

Ważne jest też to, aby cały czas pamiętać, iż samo wywołanie deszczu to jeszcze nic - powstałej już burzy nie da się skontrolować.

Niestety zasiewanie chmur poprzez postępujące zmiany klimatu, efekt cieplarniany itp., z czasem będzie miało większe skutki niż ma to miejsce dziś. Pogoda będzie bardziej podatna na modyfikacje i faktycznie kiedyś - zdaniem eksperta - w efekcie dalszych eksperymentów i postępujących zmian środowiska będzie mogło dojść do długotrwałych skutków.
Prof. Maciej Zalewski z Uniwersytetu Łódzkiego przypomina w rozmowie z PAP, że klimat i opady w Europie zależą w dużym stopniu od Atlantyku.

Ciepły prąd z Zatoki Meksykańskiej, odpowiedzialny w sporej mierze, za temperaturę w Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech słabnie m.in. w wyniku intensywnego topnienia lodów na północy i zasilania wodami o niskim zasoleniu. Może to spowodować, że susze i opady nawalne będą występowały coraz częściej.
Czytaj także: Myślisz, że śnieg to dowód, że globalne ocieplenie to bujda? To lepiej to przeczytaj