Tak jasna, że aż razi w oczy. Stworzono najbielszą farbę na świecie

Natalia Gorzelnik
Wynalazek jest odpowiedzią na jedno z największych wyzwań naszych czasów - globalne ocieplenie. Miłośnikom jasnych przestrzeni nie polecamy jej jednak do malowania ścian. Inżynierowie z Purdue University opracowali białą farbę, która odbija 98,1 światła słonecznego.
Głównym składnikiem farby ma być siarczan baru. Źródło: Purdue University

Sposób na globalne ocieplenie

Swoim dokonaniem chwalą się naukowcy z Purdue University w Indianie (USA). Głównym składnikiem farby ma być siarczan baru. To związek powszechnie stosowany w papierze fotograficznym i różnych kosmetykach.

Wynalazek ma być odpowiedzią na globalne ocieplenie. Z przeprowadzanych przez zespół testów wynika, że farba utrzymuje powierzchnie w temperaturze o około 4,5 stopnia Celsjusza niższej, niż otoczenie w nocy i o 1,7 stopnia niższej w słoneczny dzień.

Powlekanie budynków najbielszą farbą na świecie może zatem sprawić, że nie będzie już potrzeby montowania w nich klimatyzacji. Kolor jest jednak tak jasny, że trudny do zniesienia dla oka. Swoje zastosowanie znajdzie zatem najprawdopodobniej na samych dachach.


– Szacujemy, że gdyby użyć tej farby do pokrycia dachu o powierzchni około 1000 stóp kwadratowych (ok. 93 m2 - przyp.red.), uzyskalibyśmy moc chłodzenia wynoszącą 10 kilowatów. To więcej niż generują centralne klimatyzatory używane w większości domów – powiedział Xiulin Ruan, profesor inżynierii mechanicznej w Purdue.

Farba jest uważana za przeciwieństwo najczarniejszej czerni, materiału znanego jako Vantablack. Najbielsza biel jest w stanie odbić do 98,1 procent światła słonecznego. To oznacza, że obiekt nią pomalowany pochłania zaledwie 1,9 procent energii świetlnej.
Źródło: Purdue University

O krok od katastrofy klimatycznej

Jak pisaliśmy w InnPoland, badanie przeprowadzone przez naukowców z University of Reading w Anglii ostrzega, że nawet 34 proc. wszystkich lodowców szelfowych Antarktydy może oderwać się i zapaść do oceanu, podnosząc poziom wody.
Czytaj także: Od katastrofy dzielą nas 4 stopnie Celsjusza. Naukowcy biją na alarm
Może się to stać, jeśli średnia temperatura na Ziemi wzrośnie do 4 stopni Celsjusza powyżej poziomu sprzed rewolucji przemysłowej. Podniesiony poziom wody natomiast może doprowadzić w przyszłości do zalania niżej położonych terenów lądowych.

W bardziej optymistycznym scenariuszu – wzrostu o 2 stopnie – obszar lodu zagrożony oberwaniem byłby mniejszy o połowę.

Naukowcy twierdzą, że to najdokładniejsze badanie na ten temat przeprowadzone do tej pory. Według nich najbardziej zagrożonymi lodowcami procesem topnienia są Shackleton, Pine Island, Wilkins oraz Larsen C.